sobota, 22 lutego 2014

MKP II - Rozdział I

  Hejka! Dziś kolejna część MKP. Mam nadzieję, że ta równie się spodoba, co poprzednia. Od razu ostrzegam tych, którzy nie przepadają za homoseksualizmem, że w tej części jest tego nieco więcej niż w pierwszej. Wydaje mi się, że opisy są trochę pełniejsze, ale to do oceny zostawiam Wam.

*
Oto okładka:






Pismo jest pewnie nie bardzo czytelne, więc oto tytuł i cytaty:


Miłość kontra przyjaźń:
Prawda wychodzi na jaw 



,,Będziemy spadać po swych własnych schodach”
L. Staff  ,,Pierwsza przechadzka”



,,Wszystko wznosi się i rośnie, choć leżało w gruzach,
Myśli moje się krzątają w robotniczych bluzach”
                                                                        L. Staff ,,Pean”


Rozdział I
,,Powrót do domu"

W piątkowe południe, kiedy miasto rozgrzewało słońce i czuć było unoszący się w powietrzu zapach nadchodzących wakacji, pod ogromny, zgniło-zielonkawy budynek aresztu, gdzie kawałki tynku już od niego odpadały, podjechał połyskujący czernią terenowy samochód. Wysiadł z niego dwudziestoletni Paweł, czyli wysoki, szczupły i bardzo przystojny blondyn o małych, stalowych oczach. Miał delikatne rysy twarzy, na której w blasku słońca pojawiały się nieliczne piegi. Los obdarował go niedużym nosem i wąskimi ustami. Jego twarz była gładka, nie lubił nosić zarostu, golił się praktycznie codziennie. W szkole zawsze uznawano go za kujona, ponieważ na każdej przerwie trzymał w rękach zeszyt lub książkę, bardzo dużo się uczył. Często ubierał się w jasne kolory, najbardziej uwielbiał biały.
Chłopak zatrzasnął za sobą drzwi i oparł się o maskę auta. Wyglądał, jakby na kogoś czekał i owszem, czekał na Karola, który miał wyjść z więzienia po dwuletniej odsiadce za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Po kilku minutach z aresztu wyszedł trochę niższy od blondyna chłopak o ciemnych włosach i piwnych oczach, dobrze zbudowany, ale szczupły.
Można by uznać go za typowego mężczyznę, choć posiadał jedną cechę, która nie pasowała do tego porównania - wrażliwość, potrafił rozpłakać się z głupiego powodu. On i Paweł bardzo się różnili. Karol uwielbiał czarne kolory, prawie nigdy się nie uczył i było mu obojętne, czy się ogolił, czy nie. Obaj kiedyś chodzili razem do liceum i bardzo się lubili. Powiedzieć o nich ,,przyjaciele”, to za mało. Oni byli w sobie zakochani, nie widzieli poza sobą świata, a w uczuciu, jakie ich łączyło tkwiła siła i niepowtarzalność.
- Cześć Karol - przywitał się Paweł.
- Cześć - podszedł do niego.
Chłopcy uścisnęli się na powitanie.
- Tęskniłem za tobą - dodał blondyn.
- Ja za tobą też.
Po chwili Karol w końcu zauważył stojący za Pawłem samochód.
- Stary, ale bryka. Twoja?
- Tak, dzięki.
- Cudo - mówił, głaskając auto.
- Dobra, dość tego podziwiania. Wsiadaj. Jedziemy.
- Gdzie?
- No, do twoich rodziców. Przecież było ustalone, że najpierw jedziemy wziąć twoje rzeczy i przeprowadzasz się do mnie.
- No, tak.
Obaj wsiedli do samochodu. Siedzenia obite były kremową skórą, a na lusterku wstecznym wisiał mały pluszowy miś. Auto wyglądało bardzo czysto, a w środku pachniało świeżością.       wyglądało bardzo czysto, a w środku pachniało świeżością. Nic dziwnego, ponieważ Paweł był chłopakiem bardzo porządnym i poukładanym, a Karol - raczej leniwym bałaganiarzem.
Pojechali oni prosto do dawnego domu Karola. Chłopak nie wiedział, jak rodzice zareagują na jego powrót, więc gdy podjechali pod dom, Karol wziął kilka głębokich oddechów. Kiedy wyszli z samochodu, ujrzeli przed sobą szary, jednorodzinny dom z czerwonym dachem. Wyglądał dokładnie tak, jak chłopak go zapamiętał. Podeszli do drzwi i zadzwonili dzwonkiem. Otworzyła im szczupła i niska kobieta o krótkich kasztanowych włosach. Była to jego mama, która wyglądała na wściekłą, gdy zobaczyła syna.
- Cześć mamo. To ja - powiedział ze spuszczoną głową.
Nagle jej zła mina zmieniła się w uśmiech i Anna rzuciła mu się na szyję.
- Skarbie, strasznie za tobą tęskniłam.
- To znaczy, że się nie gniewasz? - zapytał ucieszony.
- Nie, kochanie. Nie gniewam się.
Wszyscy troje weszli do domu, gdzie od razu za drzwiami znajdował się salon. Pomieszczenie wydawało się ogromne, ściany miały kremowy kolor, na środku stała drewniana ława koloru brązowego, a obok kanapa obita czarną skórą, na której siedział Kazimierz, czyli tata Karola. Był to przysadzisty mężczyzna średniego wzrostu o piwnych oczach i czarnych włosach, które pokrywała siwizna.
- Witaj synu - podszedł do niego i uśmiechnął się, podając mu rękę.
- Cześć tato - uścisnął ojca. - Tęskniłem za wami - dodał po chwili.
- My za tobą też - odpowiedziała Anna.
- Ale dlaczego ani razu mnie nie odwiedziliście? – nagle uśmiech z jego twarzy zniknął.
- Po prostu potrzebowaliśmy czasu, żeby to wszystko przemyśleć - powiedział Kazimierz.
- I przez całe dwa lata ani razu nie mogliście przyjść i spytać mnie o wyjaśnienia?! - wściekł się.
- Karol! Uspokój się! - wrzasnął ojciec.
- Synku, posłuchaj. Dopiero wczoraj zrozumieliśmy, że przecież jesteś dla nas najważniejszy. A tak w ogóle to Paweł nam w tym pomógł - wyjaśniła Anna.
- Ale... ale jak to Paweł? - zdziwił się.
- Mówiłeś, że boisz się reakcji rodziców, bo ani razu cię nie odwiedzili. Więc poszedłem do nich wczoraj i wytłumaczyłem im wszystko - tłumaczył spokojnie Paweł.
- Wszystko im powiedziałeś? - przeraził się.
- Tak - odpowiedział.
- Tak, taki przyjaciel to skarb. Wiele bym dał, by też mieć takiego kumpla - dodał Kazimierz.
Karol odetchnął z ulgą. Już myślał, że Paweł powiedział jego rodzicom o tym, że oni nie są tylko przyjaciółmi. Co prawda chciałby, żeby o tym wiedzieli, ale bał się, jak mogliby zareagować na wieść o tym, że ich syn jest gejem.
- To my pójdziemy może na górę, żeby spakować moje rzeczy - powiedział Karol i pociągnął Pawła za koszulkę. - Idziesz ze mną. Mam ci coś do powiedzenia - szepnął mu do ucha.
- A ja pójdę przygotować obiad - dodała Anna. - Zostaniecie na obiedzie, prawda?
- No, jasne, mamo. Stęskniłem się za domowymi obiadkami - odparł, ciągnąc partnera po schodach na górę.
Chłopcy weszli do pokoju Karola, ściany miały jasnozielony kolor, koło okna stało łóżko, obok - stolik nocny, a pod ścianą - szafa i biurko z komputerem. Chłopak zamknął za sobą drzwi, a Paweł zaczął się śmiać.
- Z czego tak się cieszysz?
- Gdybyś widział swoją minę - zwijał się ze śmiechu. - ,,Wszystko im powiedziałeś?” - zacytował swojego chłopaka.
- Ja przez ciebie prawie zawału dostałem. Już myślałem, że powiedziałeś im o tym, że jesteśmy razem - ściszył głos.
- Co ty. Przecież nie powiedziałbym o tym twoim rodzicom.
- To dobrze.
- Jednak uważam, że powinniśmy im w końcu powiedzieć. Gdybym miał rodziców, pewnie bym im powiedział.
- To nie jest takie proste. Zresztą, jak ja chciałem powiedzieć o tym Andrzejowi, to uważałeś, że nie powinienem, a jemu mogłem powiedzieć wszystko.
- Chcesz przez całe życie udawać? Przecież powiedzieli, że jesteś dla nich najważniejszy. Zrozum, Karol, oni cię kochają.
Ciemnowłosy nie wiedział, co powiedzieć, więc Paweł ciągnął dalej.
- Stary, dobrze wiesz, że ja tego szczęścia nie miałem. Nawet nie wiem, jak wyglądała, jak wygląda teraz moja mama. Nie wiem, gdzie jest, kim jest, ani co robi. Niech to w końcu do ciebie dotrze!
- Powiem im, ale jeszcze nie teraz.
- A kiedy masz zamiar to zrobić?
- Paweł, zaczekajmy jeszcze trochę. Niedługo powiem im całą prawdę, ale niech najpierw się przyzwyczają do tego, że wyszedłem.
- Ok, ale obiecaj, że w końcu im powiesz.
- Obiecuję - chwycił ukochanego za rękę. - Kocham cię - dodał, patrząc mu w oczy.
- Ja ciebie też.
Nagle Karol zauważył, że ktoś otwiera drzwi do pokoju, więc natychmiast puścił rękę swojego chłopaka i odsunął się od niego. Okazało się, że był to Kazimierz.
- Pomóc wam? - zapytał.
- Nie, nie trzeba. Poradzimy sobie - odpowiedział Karol.
- Dobrze. Mama kazała przekazać, że za piętnaście minut będzie obiad.
- Ok. Za chwilę zejdziemy.
Mężczyzna przytaknął i wyszedł. Wszystkie myśli mówiły mu, że Karol i Paweł mają jakiś sekret. Tylko jaki? Najbardziej nurtowało go to, że Paweł tyle robi dla Karola: odwiedzał go w więzieniu przez całe dwa lata; zaproponował mu wspólne mieszkanie. Kazimierz sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Może za bardzo się martwił. Przecież to dobrze, że jego syn ma wsparcie.
Gdy chłopcy skończyli pakować rzeczy Karola, zeszli do jadalni na obiad. Pomieszczenie było połączone z salonem, więc kolory ścian i mebli były takie same.
Po wspólnym posiłku pożegnali się z Anną i Kazimierzem i pojechali do mieszkania Pawła, które miało być nowym domem Karola.
Po wizycie u rodziców, Karol w końcu mógł zobaczyć swój nowy dom. Mieszkanie było na pewno lepsze niż więzienna cela, ale nie chodziło mu wcale o luksus, tylko o to, żeby mógł być z Pawłem.
Były tam dwa pokoje, kuchnia i łazienka. Pomieszczenia dzielił krótki przedpokój. Jeden z pokoi był sypialnią, a drugi pokojem gościnnym. Pierwsze drzwi po prawej stronie prowadziły do kuchni, w której pod ścianą po prawej stronie stały brązowe szafki, a gdzieś pomiędzy nimi znajdowała się gazówka. Naprzeciwko drzwi było okno, które rozświetlało błękitne ściany. Po lewej stronie stał stół i cztery krzesła. W pokoju gościnnym, znajdującym się naprzeciwko kuchni, była kanapa, obok niej drewniana ława, a pod ścianą meblościanka, gdzie na jednej z półek stał nieduży telewizor. Na środku pokoju stał stół, a przy nim cztery krzesła. Następnym pomieszczeniem była łazienka, gdzie oczywiście znajdował się prysznic, toaleta, umywalka i półka, na której stały kosmetyki gospodarza. Na koniec została sypialnia. Stało tam kilka szafek, biurko i dwa łóżka.
- Dwa łóżka? – zdziwił się Karol, widząc takie umeblowanie.
- Mhm, jedno dla ciebie i jedno dla mnie - odpowiedział. - Jakby ktoś pytał - dodał po chwili z uśmiechem. Obaj się zaśmiali. Paweł podszedł do ukochanego i obejmując go, dodał - Teraz to będzie Nasz Dom.
Karol jednak wciąż się martwił, że będzie na ciągłym utrzymaniu swojego chłopaka, ponieważ wątpił w to, że ze swoim wyrokiem znajdzie jakąkolwiek pracę.
Gdy chłopak się rozpakował, powiedział do Pawła:
- Chciałbym iść teraz na cmentarz.
- Do Kasi i Andrzeja?
- Tak. Chciałbym po prostu chwilę z nimi pobyć.
- No, jasne. Mam iść z tobą?
- Nie. Chcę być sam.
- Ok. Trzymaj – powiedział, podając mu klucze do mieszkania. - Ja też na chwilę wychodzę. A zresztą, teraz i tak tu mieszkasz.
- Dzięki - uścisnął go.
Chłopcy wyszli z domu i każdy poszedł w swoją stronę.

Kiedy dwudziestolatek dotarł na miejsce i ujrzał na grobie napis:,,...PÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY...", jego oczy wypełniły się łzami, a gdy przeczytał wiersz Kasi, który wyryty był w marmurowej książce, stojącej na pomniku, po prostu się rozpłakał. Kasia napisała go przed dwoma laty. A brzmiał on tak:
*
Kocham, myślę wciąż o Tobie,
Innej myśli nie mam w głowie.
W myślach krzyczę dziś do Ciebie:
,,NIE ZOSTAWIĘ NIGDY CIEBIE!".
W bogactwie i w biedzie,
Będę przy Tobie.
W zdrowiu i w chorobie,
Będę przy Tobie.
Gdy sił mi braknie,
Będę przy Tobie.
A gdy umrzemy,
W jednym będziemy leżeć grobie.
*
Gdy wszystkiemu dokładnie się przyjrzał, nie mógł wytrzymać i zaczął ich przepraszać zalany łzami.
- Przepraszam was, przepraszam za wszystko. To moja wina. Ale ja naprawdę nie chciałem. Przepraszam.
Po policzkach ciągle leciały mu łzy. Nagle błękitne niebo zakryły ciemne chmury i zaczął padać deszcz. Była burza, a Karol cały czas siedział przy grobie Andrzeja i Kasi i przepraszał ich za wszystko.

W tym samym czasie Paweł spotkał się z Sylwią i Oliwią. Obie były wysokie, miały ciemne włosy, jednak każda miała swój styl. Sylwia, którą los obdarował zielonymi oczami, lubiła ubierać się pod ich kolor. Oliwia natomiast miała niebieskie oczy, ale ubierała się we wszystkie kolory tęczy. Dziewczyna nie była zbyt szczupła, ale starała się zrzucić zbędne kilogramy, a w diecie wspierała ją Sylwia, mimo tego, że ważyła o wiele mniej od przyjaciółki.
Paweł jak zwykle umówił się z dziewczynami w kawiarni, gdzie po prostu mogli spokojnie o wszystkim  porozmawiać. Podczas tej rozmowy chłopak powiedział przyjaciółkom, by przyszły do niego rano, ale nie wspominał o tym, że Karol już wyszedł z więzienia.
Po kilku godzinach wrócił do domu, ale ku jego zdziwieniu Karola nadal nie było. Chłopak się niepokoił, ponieważ wciąż szalała burza, więc poszedł go poszukać.
Kiedy dotarł na cmentarz, zobaczył siedzącego Karola przed grobem przyjaciół. Gdy podchodził, usłyszał, jak chłopak wspomina wspólnie spędzone z Andrzejem chwile.
- ...A pamiętasz, jak w gimnazjum miałem zagrożenie z matmy? Ja chciałem się poddać, mówiłem, że nie przejdę. A ty powiedziałeś, że albo się wezmę w garść i razem nauczymy się na poprawę, albo ty zrobisz wszystko, żeby powtarzać klasę razem ze mną. Dzięki tobie mi się udało. Byłeś dla mnie jak brat. Przepraszam. To wszystko moja wina.
- Nie obwiniaj się tak - dobiegł go znienacka głos Pawła. - To nie jest tylko twoja wina. Andrzej nie zrobił tego po to, by dać ci nauczkę, tylko zrobił to dla Kasi, on chciał po prostu być z nią, bo ją kochał. Karol, ja dla ciebie zrobiłbym to samo, bo cię kocham.
- Paweł, powiedz mi, za co ty mnie kochasz? Przecież zrobiłem tyle złego - wstał i podszedł do niego.
- Za nic. Ja cię kocham pomimo tego wszystkiego i pomimo wszystkich twoich wad - odpowiedział, patrząc mu głęboko w oczy, a potem go przytulił.
- Dziękuję - dodał Karol, ciągle płacząc.
- To, co? Idziemy?
Chłopak tylko pokiwał głową i przemoczeni poszli do domu, gdzie się wysuszyli, zjedli kolację i poszli spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz