*
Oto okładka:Pismo jest pewnie nie bardzo czytelne, więc oto tytuł i cytaty:
Miłość kontra przyjaźń:
Prawda wychodzi na jaw
,,Będziemy spadać po swych własnych schodach”
L. Staff
,,Pierwsza przechadzka”
,,Wszystko wznosi się
i rośnie, choć leżało w gruzach,
Myśli moje się
krzątają w robotniczych bluzach”
L. Staff ,,Pean”
Rozdział
I
,,Powrót
do domu"
W
piątkowe południe, kiedy miasto rozgrzewało słońce i czuć było unoszący się w
powietrzu zapach nadchodzących wakacji, pod ogromny, zgniło-zielonkawy budynek
aresztu, gdzie kawałki tynku już od niego odpadały, podjechał połyskujący
czernią terenowy samochód. Wysiadł z niego dwudziestoletni Paweł, czyli wysoki,
szczupły i bardzo przystojny blondyn o małych, stalowych oczach. Miał delikatne
rysy twarzy, na której w blasku słońca pojawiały się nieliczne piegi. Los
obdarował go niedużym nosem i wąskimi ustami. Jego twarz była gładka, nie lubił
nosić zarostu, golił się praktycznie codziennie. W szkole zawsze uznawano go za
kujona, ponieważ na każdej przerwie trzymał w rękach zeszyt lub książkę, bardzo
dużo się uczył. Często ubierał się w jasne kolory, najbardziej uwielbiał biały.
Chłopak
zatrzasnął za sobą drzwi i oparł się o maskę auta. Wyglądał, jakby na kogoś
czekał i owszem, czekał na Karola, który miał wyjść z więzienia po dwuletniej
odsiadce za nieumyślne spowodowanie śmierci.
Po kilku
minutach z aresztu wyszedł trochę niższy od blondyna chłopak o ciemnych włosach
i piwnych oczach, dobrze zbudowany, ale szczupły.
Można by uznać
go za typowego mężczyznę, choć posiadał jedną cechę, która nie pasowała do tego
porównania - wrażliwość,
potrafił
rozpłakać się z głupiego powodu. On i Paweł bardzo się różnili. Karol uwielbiał
czarne kolory, prawie nigdy się nie uczył i było mu obojętne, czy się ogolił,
czy nie. Obaj kiedyś chodzili razem do liceum i bardzo się lubili. Powiedzieć o
nich ,,przyjaciele”, to za mało. Oni byli w sobie zakochani, nie widzieli poza
sobą świata, a w uczuciu, jakie ich łączyło tkwiła siła i niepowtarzalność.
- Cześć Karol - przywitał
się Paweł.
- Cześć -
podszedł do niego.
Chłopcy
uścisnęli się na powitanie.
- Tęskniłem za
tobą - dodał blondyn.
- Ja za tobą
też.
Po chwili Karol
w końcu zauważył stojący za Pawłem samochód.
- Stary, ale
bryka. Twoja?
- Tak, dzięki.
- Cudo - mówił,
głaskając auto.
- Dobra, dość
tego podziwiania. Wsiadaj. Jedziemy.
- Gdzie?
- No, do twoich
rodziców. Przecież było ustalone, że najpierw jedziemy wziąć twoje rzeczy i
przeprowadzasz się do mnie.
- No, tak.
Obaj wsiedli do
samochodu. Siedzenia obite były kremową skórą, a na lusterku wstecznym wisiał
mały pluszowy miś. Auto wyglądało bardzo czysto, a w środku pachniało
świeżością. wyglądało bardzo czysto,
a w środku pachniało świeżością. Nic dziwnego, ponieważ Paweł był chłopakiem
bardzo porządnym i poukładanym, a Karol - raczej leniwym bałaganiarzem.
Pojechali oni
prosto do dawnego domu Karola. Chłopak nie wiedział, jak rodzice zareagują na
jego powrót, więc gdy podjechali pod dom, Karol wziął kilka głębokich oddechów.
Kiedy wyszli z samochodu, ujrzeli przed sobą szary, jednorodzinny dom z
czerwonym dachem. Wyglądał dokładnie tak, jak chłopak go zapamiętał. Podeszli
do drzwi i zadzwonili dzwonkiem. Otworzyła im szczupła i niska kobieta o
krótkich kasztanowych włosach. Była to jego mama, która wyglądała na wściekłą,
gdy zobaczyła syna.
- Cześć mamo. To
ja - powiedział ze spuszczoną głową.
Nagle jej zła
mina zmieniła się w uśmiech i Anna rzuciła mu się na szyję.
- Skarbie,
strasznie za tobą tęskniłam.
- To znaczy, że
się nie gniewasz? - zapytał ucieszony.
- Nie, kochanie.
Nie gniewam się.
Wszyscy troje
weszli do domu, gdzie od razu za drzwiami znajdował się salon. Pomieszczenie
wydawało się ogromne, ściany miały kremowy kolor, na środku stała drewniana
ława koloru brązowego, a obok kanapa obita czarną skórą, na której siedział
Kazimierz, czyli tata Karola. Był to przysadzisty mężczyzna średniego wzrostu o
piwnych oczach i czarnych włosach, które pokrywała siwizna.
- Witaj synu -
podszedł do niego i uśmiechnął się, podając mu rękę.
- Cześć tato -
uścisnął ojca. - Tęskniłem za wami - dodał po chwili.
- My za tobą też
- odpowiedziała Anna.
- Ale dlaczego
ani razu mnie nie odwiedziliście? – nagle uśmiech z jego twarzy zniknął.
- Po prostu
potrzebowaliśmy czasu, żeby to wszystko przemyśleć - powiedział Kazimierz.
- I przez całe
dwa lata ani razu nie mogliście przyjść i spytać mnie o wyjaśnienia?! - wściekł
się.
- Karol! Uspokój
się! - wrzasnął ojciec.
- Synku,
posłuchaj. Dopiero wczoraj zrozumieliśmy, że przecież jesteś dla nas
najważniejszy. A tak w ogóle to Paweł nam w tym pomógł - wyjaśniła Anna.
- Ale... ale jak
to Paweł? - zdziwił się.
- Mówiłeś, że
boisz się reakcji rodziców, bo ani razu cię nie odwiedzili. Więc poszedłem do
nich wczoraj i wytłumaczyłem im wszystko - tłumaczył spokojnie Paweł.
- Wszystko im
powiedziałeś? - przeraził się.
- Tak -
odpowiedział.
- Tak, taki
przyjaciel to skarb. Wiele bym dał, by też mieć takiego kumpla - dodał
Kazimierz.
Karol odetchnął
z ulgą. Już myślał, że Paweł powiedział jego rodzicom o tym, że oni nie są
tylko przyjaciółmi. Co prawda chciałby, żeby o tym wiedzieli, ale bał się, jak
mogliby zareagować na wieść o tym, że ich syn jest gejem.
- To my
pójdziemy może na górę, żeby spakować moje rzeczy - powiedział Karol i
pociągnął Pawła za koszulkę. - Idziesz ze mną. Mam ci coś do powiedzenia -
szepnął mu do ucha.
- A ja pójdę
przygotować obiad - dodała Anna. - Zostaniecie na obiedzie, prawda?
- No, jasne,
mamo. Stęskniłem się za domowymi obiadkami - odparł, ciągnąc partnera po
schodach na górę.
Chłopcy weszli
do pokoju Karola, ściany miały jasnozielony kolor, koło okna stało łóżko, obok -
stolik nocny, a pod ścianą - szafa i biurko z komputerem. Chłopak zamknął za
sobą drzwi, a Paweł zaczął się śmiać.
- Z czego tak
się cieszysz?
- Gdybyś widział
swoją minę - zwijał się ze śmiechu. - ,,Wszystko im powiedziałeś?” - zacytował
swojego chłopaka.
- Ja przez
ciebie prawie zawału dostałem. Już myślałem, że powiedziałeś im o tym, że
jesteśmy razem - ściszył głos.
- Co ty.
Przecież nie powiedziałbym o tym twoim rodzicom.
- To dobrze.
- Jednak uważam,
że powinniśmy im w końcu powiedzieć. Gdybym miał rodziców, pewnie bym im
powiedział.
- To nie jest
takie proste. Zresztą, jak ja chciałem powiedzieć o tym Andrzejowi, to
uważałeś, że nie powinienem, a jemu mogłem powiedzieć wszystko.
- Chcesz przez
całe życie udawać? Przecież powiedzieli, że jesteś dla nich najważniejszy.
Zrozum, Karol, oni cię kochają.
Ciemnowłosy nie
wiedział, co powiedzieć, więc Paweł ciągnął dalej.
- Stary, dobrze
wiesz, że ja tego szczęścia nie miałem. Nawet nie wiem, jak wyglądała, jak
wygląda teraz moja mama. Nie wiem, gdzie jest, kim jest, ani co robi. Niech to
w końcu do ciebie dotrze!
- Powiem im, ale
jeszcze nie teraz.
- A kiedy masz
zamiar to zrobić?
- Paweł,
zaczekajmy jeszcze trochę. Niedługo powiem im całą prawdę, ale niech najpierw
się przyzwyczają do tego, że wyszedłem.
- Ok, ale
obiecaj, że w końcu im powiesz.
- Obiecuję -
chwycił ukochanego za rękę. - Kocham cię - dodał, patrząc mu w oczy.
- Ja ciebie też.
Nagle Karol
zauważył, że ktoś otwiera drzwi do pokoju, więc natychmiast puścił rękę swojego
chłopaka i odsunął się od niego. Okazało się, że był to Kazimierz.
- Pomóc wam? -
zapytał.
- Nie, nie
trzeba. Poradzimy sobie - odpowiedział Karol.
- Dobrze. Mama
kazała przekazać, że za piętnaście minut będzie obiad.
- Ok. Za chwilę
zejdziemy.
Mężczyzna
przytaknął i wyszedł. Wszystkie myśli mówiły mu, że Karol i Paweł mają jakiś
sekret. Tylko jaki? Najbardziej nurtowało go to, że Paweł tyle robi dla Karola:
odwiedzał go w więzieniu przez całe dwa lata; zaproponował mu wspólne mieszkanie.
Kazimierz sam nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć. Może za bardzo się
martwił. Przecież to dobrze, że jego syn ma wsparcie.
Gdy chłopcy
skończyli pakować rzeczy Karola, zeszli do jadalni na obiad. Pomieszczenie było
połączone z salonem, więc kolory ścian i mebli były takie same.
Po wspólnym
posiłku pożegnali się z Anną i Kazimierzem i pojechali do mieszkania Pawła,
które miało być nowym domem Karola.
Po wizycie u
rodziców, Karol w końcu mógł zobaczyć swój nowy dom. Mieszkanie było na pewno
lepsze niż więzienna cela, ale nie chodziło mu wcale o luksus, tylko o to, żeby
mógł być z Pawłem.
Były tam dwa
pokoje, kuchnia i łazienka. Pomieszczenia dzielił krótki przedpokój. Jeden z
pokoi był sypialnią, a drugi pokojem gościnnym. Pierwsze drzwi po prawej
stronie prowadziły do kuchni, w której pod ścianą po prawej stronie stały
brązowe szafki, a gdzieś pomiędzy nimi znajdowała się gazówka. Naprzeciwko
drzwi było okno, które rozświetlało błękitne ściany. Po lewej stronie stał stół
i cztery krzesła. W pokoju gościnnym, znajdującym się naprzeciwko kuchni, była
kanapa, obok niej drewniana ława, a pod ścianą meblościanka, gdzie na jednej z
półek stał nieduży telewizor. Na środku pokoju stał stół, a przy nim cztery
krzesła. Następnym pomieszczeniem była łazienka, gdzie oczywiście znajdował się
prysznic, toaleta, umywalka i półka, na której stały kosmetyki gospodarza. Na
koniec została sypialnia. Stało tam kilka szafek, biurko i dwa łóżka.
- Dwa łóżka? –
zdziwił się Karol, widząc takie umeblowanie.
- Mhm, jedno dla
ciebie i jedno dla mnie - odpowiedział. - Jakby ktoś pytał - dodał po chwili z
uśmiechem. Obaj się zaśmiali. Paweł podszedł do ukochanego i obejmując go,
dodał - Teraz to będzie Nasz Dom.
Karol jednak
wciąż się martwił, że będzie na ciągłym utrzymaniu swojego chłopaka, ponieważ
wątpił w to, że ze swoim wyrokiem znajdzie jakąkolwiek pracę.
Gdy chłopak się
rozpakował, powiedział do Pawła:
- Chciałbym iść
teraz na cmentarz.
- Do Kasi i
Andrzeja?
- Tak. Chciałbym
po prostu chwilę z nimi pobyć.
- No, jasne. Mam
iść z tobą?
- Nie. Chcę być
sam.
- Ok. Trzymaj –
powiedział, podając mu klucze do mieszkania. - Ja też na chwilę wychodzę. A
zresztą, teraz i tak tu mieszkasz.
- Dzięki -
uścisnął go.
Chłopcy wyszli z
domu i każdy poszedł w swoją stronę.
Kiedy
dwudziestolatek dotarł na miejsce i ujrzał na grobie napis:,,...PÓKI ŚMIERĆ
NAS NIE ROZŁĄCZY...", jego oczy wypełniły się łzami, a gdy
przeczytał wiersz Kasi, który wyryty był w marmurowej książce, stojącej na
pomniku, po prostu się rozpłakał. Kasia napisała go przed dwoma laty. A brzmiał
on tak:
*
Kocham,
myślę wciąż o Tobie,
Innej
myśli nie mam w głowie.
W
myślach krzyczę dziś do Ciebie:
,,NIE
ZOSTAWIĘ NIGDY CIEBIE!".
W
bogactwie i w biedzie,
Będę
przy Tobie.
W
zdrowiu i w chorobie,
Będę
przy Tobie.
Gdy
sił mi braknie,
Będę
przy Tobie.
A
gdy umrzemy,
W
jednym będziemy leżeć grobie.
*
Gdy
wszystkiemu dokładnie się przyjrzał, nie mógł wytrzymać i zaczął ich
przepraszać zalany łzami.
-
Przepraszam was, przepraszam za wszystko. To moja wina. Ale ja naprawdę nie
chciałem. Przepraszam.
Po
policzkach ciągle leciały mu łzy. Nagle błękitne niebo zakryły ciemne chmury i
zaczął padać deszcz. Była burza, a Karol cały czas siedział przy grobie
Andrzeja i Kasi i przepraszał ich za wszystko.
W
tym samym czasie Paweł spotkał się z Sylwią i Oliwią. Obie były wysokie, miały
ciemne włosy, jednak każda miała swój styl. Sylwia, którą los obdarował
zielonymi oczami, lubiła ubierać się pod ich kolor. Oliwia natomiast miała
niebieskie oczy, ale ubierała się we wszystkie kolory tęczy. Dziewczyna nie
była zbyt szczupła, ale starała się zrzucić zbędne kilogramy, a w diecie
wspierała ją Sylwia, mimo tego, że ważyła o wiele mniej od przyjaciółki.
Paweł
jak zwykle umówił się z dziewczynami w kawiarni, gdzie po prostu mogli
spokojnie o wszystkim porozmawiać. Podczas
tej rozmowy chłopak powiedział przyjaciółkom, by przyszły do niego rano, ale
nie wspominał o tym, że Karol już wyszedł z więzienia.
Po
kilku godzinach wrócił do domu, ale ku jego zdziwieniu Karola nadal nie było.
Chłopak się niepokoił, ponieważ wciąż szalała burza, więc poszedł go poszukać.
Kiedy
dotarł na cmentarz, zobaczył siedzącego Karola przed grobem przyjaciół. Gdy
podchodził, usłyszał, jak chłopak wspomina wspólnie spędzone z Andrzejem
chwile.
-
...A pamiętasz, jak w gimnazjum miałem zagrożenie z matmy? Ja chciałem się
poddać, mówiłem, że nie przejdę. A ty powiedziałeś, że albo się wezmę w garść i
razem nauczymy się na poprawę, albo ty zrobisz wszystko, żeby powtarzać klasę
razem ze mną. Dzięki tobie mi się udało. Byłeś dla mnie jak brat. Przepraszam.
To wszystko moja wina.
-
Nie obwiniaj się tak - dobiegł go znienacka głos Pawła. - To nie jest tylko
twoja wina. Andrzej nie zrobił tego po to, by dać ci nauczkę, tylko zrobił to
dla Kasi, on chciał po prostu być z nią, bo ją kochał. Karol, ja dla ciebie
zrobiłbym to samo, bo cię kocham.
-
Paweł, powiedz mi, za co ty mnie kochasz? Przecież zrobiłem tyle złego - wstał
i podszedł do niego.
-
Za nic. Ja cię kocham pomimo tego wszystkiego i pomimo wszystkich twoich wad -
odpowiedział, patrząc mu głęboko w oczy, a potem go przytulił.
-
Dziękuję - dodał Karol, ciągle płacząc.
-
To, co? Idziemy?
Chłopak
tylko pokiwał głową i przemoczeni poszli do domu, gdzie się wysuszyli, zjedli
kolację i poszli spać.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz