Rozdział X
,,Początek przyjaźni"
Na drugi dzień Paweł
odwiedził Karola w areszcie, żeby powiadomić go o śmierci Andrzeja, lecz nie
miał pojęcia, jak ma to zrobić.
-
Cześć Karol - przywitał się.
-
Cześć - ucieszył się, widząc ukochanego, ale z drugiej strony wciąż myślał o
tej tragedii.
-
Jak się czujesz?
-
Jakbym wszystkim zniszczył życie.
-
Karol, muszę ci coś powiedzieć – zaczął z powagą.
-
Pewnie chcesz ze mną zerwać. Kto by chciał zadawać się z mordercą?
-
Zwariowałeś? Nie o to chodzi. Nie chcę z tobą zrywać. Chodzi o to, że… -
zająknął się - …Andrzej… on, on nie żyje - z ledwością przeszło mu to przez
gardło.
-
Co? – nie mógł w to uwierzyć. - Paweł, to nie jest temat do żartów, a zwłaszcza
w tej sytuacji.
-
Mówię prawdę. Zabił się. Wczoraj wieczorem razem z Sylwią i Oliwią znaleźliśmy
go martwego przy grobie Kasi. Podciął sobie żyły.
Karol się rozpłakał. Czuł się tak, jakby
to on sam go zabił.
-
Nie. Dlaczego? To moja wina.
-
To nie jest twoja wina. On sam tak wybrał.
-
Gdybym nie wsiadł do tego samochodu…
-
W niedzielę Andrzej przyznał, że to on zawinił. Przeprosił za to, co wtedy
powiedział.
-
Przecież to nie jego wina, tylko moja. On po prostu powiedział to, co każdy
myśli na ten temat.
-
Andrzej nie miał prawa tak o nas powiedzieć, a przynajmniej wtedy przy stoliku.
Później, rozumiem. Puściły mu nerwy. Ale moim zdaniem to on jest bardziej winny
tej całej tragedii niż ty, a odbierając sobie życie zachował się jak tchórz. Po
prostu uciekł od problemu.
-
Paweł, przestań.
-
Przecież to prawda. Teraz cała wina jest zrzucona na ciebie. Jeszcze dzisiaj
pójdę złożyć zeznania i powiem całą prawdę. Powiem o tym, co powiedział Andrzej
i że to wszystko, to był po prostu zwykły wypadek.
-
Nie możesz tego zrobić. Nie pozwolę ci wyjawić tego sekretu. Nie chcę, żeby w
szkole przezywali cię od pedałów.
-
Mnie? Przecież ty też wrócisz do szkoły.
-
Przeze mnie zginęła jedna z uczennic. Pewnie już mnie wywalili.
-
Karol, zrobię wszystko, żeby cię stąd wyciągnąć.
-
Proszę cię, nie chcę, żeby ktoś się o nas dowiedział.
-
No, dobrze, ale i tak będę się starał ciebie stąd uwolnić.
-
Dziękuję. Chociaż ty się mną przejmujesz.
-
A twoi rodzice?
-
Jeszcze ani razu tu nie przyszli. Jestem ciekaw, czy będą chociaż na rozprawie.
-
Czasami się zastanawiam, czy nie jesteś adoptowany. No, bo ty i twoi rodzice
jesteście zupełnie inni. Ty jesteś taki wrażliwy, ale z drugiej strony
zwariowany, a oni wciąż mają tyle na głowie i są, za przeproszeniem, tacy
sztywni.
-
Wiem, ale oprócz tego, wszystko wskazuje na to, że to są moi prawdziwi rodzice.
Mam nawet zdjęcie, jak dzień po porodzie mama trzyma mnie na rękach.
-
A może podmienili cię w szpitalu.
-
Nie ma takiej opcji. W naszym mieście urodziło się wtedy jeszcze tylko dwóch
chłopaków i to w innym szpitalu niż ja, a poza tym jestem podobny do mamy z
wyglądu.
-
Niech ci będzie.
-
Nie mogę się przyzwyczaić do ciebie w czarnym – zmienił temat Karol.
-
Uważasz, że nie pasuje mi czerń? – zdziwił się.
-
Bardziej pasuje ci biały, bo to jest właśnie odpowiedni kolor dla aniołów.
-
Tak, jasne. Ja aniołem? Przecież jestem gejem.
-
To nie ma znaczenia. Wystarczy to, że jesteś cudowny. Przykro mi, że nie będę
mógł być na pogrzebie Andrzeja.
-
Nie martw się. Andrzej, mimo tego wszystkiego, wciąż był i będzie naszym
przyjacielem.
Karolowi poleciała z oka łza, a Paweł
przetarł mu policzek kciukiem i powiedział:
-
Nie płacz. Wszystko się jakoś ułoży. I pomimo tego, jaki będzie wyrok,
pamiętaj, że nigdy cię nie zostawię.
-
Dziękuję ci za wszystko. Bez ciebie nie miałbym nic. Zostałeś mi tylko ty.
Dziękuję, że jesteś.
Chłopcy pożegnali się i Paweł poszedł do
domu dziecka. W drodze powrotnej, chłopak spotkał Sylwię i Oliwię.
-
Cześć dziewczyny.
-
Hejka – odpowiedziały, jak zwykle, równo.
-
Dokąd idziesz? - spytała Oliwia.
-
Do domu. Byłem przed chwilą u Karola i powiedziałem mu o Andrzeju.
-
I jak zareagował?
-
Ma wyrzuty sumienia i twierdzi, że to jego wina.
-
Bo przecież to jest jego wina! - wrzasnęła wściekła Sylwia.
-
To nie jest tylko jego wina! On po prostu wpadł w poślizg, a Kasia siedziała na
ławce przy drodze. A zresztą to przez Andrzeja Karol wsiadł w ogóle do tego
samochodu - zdenerwował się.
-
Czemu ty go tak bronisz? - spytała jedyna spokojna.
-
No, bo ja..., ja kocham Karola – mruknął pod nosem.
-
Co? Możesz powtórzyć?
-
Kocham Karola.
-
My też jesteśmy dla siebie jak siostry, też się kochamy.
-
Ja nie mówię o takiej miłości. Naprawdę go kocham, nie jak brata. My… - mówił
cicho ze spuszczoną głową - …jesteśmy parą.
-
Czyli jesteś... jesteś gejem? - zapytała z niedowierzaniem Sylwia. - A czy
Andrzej, czy on wiedział?
-
Tak, Karol mu powiedział jakiś miesiąc temu. I właśnie przez to się wtedy
pokłócili.
-
A co się stało?
-
Andrzej powiedział, że chyba by się zrzygał, gdyby widział, jak się całujemy.
To było po naszym pierwszym pocałunku. Ja też byłem wściekły, ale Karol jest
bardzo wrażliwy, zawsze bierze sobie wszystko do serca.
-
To dlatego później Andrzej nazwał tak Karola - przypomniała sobie.
-
I pewnie o tym sekrecie mówiła Kasia - dodała Oliwia.
-
Zaraz. Jak to Kasia? Skąd ona o tym wiedziała?
-
Andrzej jej powiedział.
-
Wiedziałem, że nie powinniśmy mu o tym mówić. Nie umiał trzymać języka za
zębami.
-
Posłuchaj, Paweł, mnie to nie przeszkadza - powiedziała Oliwia.
-
Mnie też nie - dodała Sylwia. - Przecież możemy się przyjaźnić mimo to.
-
Dziewczyny, uwierzcie mi, Karol na pewno nie zrobił tego celowo. On po prostu
wpadł w poślizg, a Kasia siedziała na tej ławce, nie zdążył wyhamować.
Nagle odezwała się Sylwia:
-
Skoro Karol wpadł w poślizg i to był po prostu wypadek, to dlaczego jest w
areszcie? Przecież nie uciekł z miejsca zdarzenia.
-
Wsiadł za kierownicę pod wpływem alkoholu, więc nie uwierzyli mu we wszystko,
co powiedział. Przecież widziałyście, jak kazali mu dmuchać w alkomat.
-
Dobrze, spokojnie. Wiem, pewnie trudno jest żyć z ukochaną osobą w takiej
sytuacji, ale musisz dać sobie radę. My ci pomożemy. Oczywiście, jeżeli chcesz.
Co ty na to, żebyśmy się zaprzyjaźnili i razem przeżyli te trudne chwile? -
zaproponowała Oliwia.
-
Dziękuję wam. Nigdy bym nawet nie pomyślał, że mógłbym tak dobrze dogadać się z
jakąkolwiek dziewczyną.
Wszyscy troje uśmiechnęli się do siebie
nawzajem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz