Rozdział V
,,Akceptacja przez rodziców”
Nazajutrz Karol
i Paweł poszli do pracy z bardzo dobrymi humorami.
Około
godziny jedenastej do restauracji przyszła Gosia. Paweł akurat rozmawiał z
Karolem przy barze, ale gdy tylko ujrzał swoją matkę poprosił Martynę, by
przypilnowała interesu i tego, żeby nikt im nie przeszkadzał. Chłopak zaprosił
kobietę do biura, gdzie z nimi poszedł Karol. Blondyn był bardzo zestresowany
tym, co usłyszy, dlatego postanowił, że jego partner będzie uczestniczył w tej
rozmowie.
- To jest Karol. Wiem, że już
się znacie, ale dziś chciałem ci go oficjalnie przedstawić jako mojego
chłopaka. Teraz pozostaje kwestia, czy nas zaakceptujesz? - powiedział i mocno
chwycił rękę ukochanego.
Kobieta
podeszła do nich i wyciągając rękę z uśmiechem powiedziała:
- Bardzo miło mi cię poznać,
Karol, jako chłopaka mojego syna, którego oczywiście w pełni akceptuję.
Chłopcy
odetchnęli z ulgą i cieszyli się, że mają to już za sobą.
- Może usiądźmy -
zaproponował Paweł. - Ja tak na sam początek mam pytanie - zaczął, gdy usiedli.
- Dlaczego mnie zostawiłaś w domu dziecka?
- Ok. Wyjaśnię ci wszystko po kolei.
Rozumiem, że nie macie przed sobą żadnych tajemnic, więc mogę wszystko
swobodnie powiedzieć - zaczęła. - No, więc gdy cię urodziłam miałam zaledwie
czternaście lat, bałam się, ale chciałam się tobą zajmować. Chłopak, który był
twoim ojcem, mówił, że będzie mi pomagał, ale po roku uznał, że już nie kręci
go zabawa w dom i mnie zostawił. Zajmowałam się tobą sama, pomagała mi jedynie
moja mama, ale kiedy nadszedł czas liceum, miałam strasznie dużo nauki, powoli
zbliżała się matura, a ja nie byłam jeszcze pełnoletnia. Moja matka doradziła
mi, żebym oddała cię do domu dziecka. Ja byłam młoda i głupia, nie miałam
wyjścia. Przepraszam. Wybaczysz mi?
- A co cię teraz tak nagle
natchnęło, żeby mnie znaleźć?
- Od roku mam partnera, który
też ma syna, starszego od ciebie o rok. Kiedy Janek dowiedział się o tobie,
powiedział, że jak najszybciej powinnam cię znaleźć i wszystko ci wyjaśnić. Bałam
się, ale w końcu zebrałam się na odwagę, poszłam do tego domu dziecka i
spytałam o ciebie.
- A czy to, żeby nas
zaakceptować, to też była jego decyzja? - zapytał zły na matkę.
- Nie. To zrozumiałam sama.
Syn Janka - Mateusz jest transwestytą, więc uznałam, że jeżeli jego potrafię
zaakceptować, to dlaczego ciebie nie.
- Każdy popełnia błędy, nie
wszystkie da się wybaczyć, ale mamę ma się tylko jedną. Wybaczam ci -
powiedział i ją przytulił.
- To ja teraz zgodnie z
obietnicą pójdę do moich rodziców - rzucił Karol.
- Poczekaj, pójdę z tobą -
zaproponował blondyn.
- Nie, pójdę sam. Ty zostań i
porozmawiaj sobie z mamą - cmoknął go w policzek i wyszedł z uśmiechem.
Podszedł
do Martyny.
- Ja na chwilę wychodzę. Dasz
radę sama?
- Jak widać muszę.
- Dzięki - ją także pocałował
w policzek i poszedł.
Gdy Karol
przyszedł do domu swoich rodziców, by wyznać prawdę, zastał samą Annę. Kobieta
wpuściła go i oboje usiedli na kanapie.
- Mamo, muszę ci coś wyznać.
Ja i Sylwia nie jesteśmy parą.
Gdy
Karol to mówił do domu po cichu wszedł Kazimierz, lecz ani jego żona, ani syn
go nie zauważyli, zajęci rozmową.
- Już zerwaliście? - zdziwiła
się.
- Nie, mamo. My nigdy nie
byliśmy razem. Okłamałem cię.
- Ale dlaczego to zrobiłeś?
- No, bo to, co wtedy
usłyszałaś, to Sylwia i Oliwia wołały do mnie i Pawła. Mamo, ja… - zająknął się
-…ja jestem gejem.
- To nie może być prawda -
usłyszeli głos Kazimierza.
- Kaziu, nasz syn… - zaczęła
Anna.
- Ja już nie mam syna.
Karol
spojrzał na ojca i zrozpaczony wybiegł z domu. Pomimo tego, że miał wrócić do
Feniksa, poszedł do mieszkania, w którym mieszkał razem z Pawłem. Gdy dotarł,
szukał zeszytu Kasi, który Sylwia i Oliwia zostawiły u nich w domu. W końcu znalazł
i mając oczy pełne łez, wziął zostawioną przez Andrzeja żyletkę. W tamtym
momencie Karol myślał tylko o tym, by się zabić. Czuł, że w ogóle nie powinien
się urodzić. Nie myślał tylko o tym, że przez to, że jest inny, ojciec go nie
akceptuje, ale też o tym, że zniszczył życie wielu ludziom, powodując wypadek,
w którym zginęła Kasia. Te wszystkie negatywne myśli powodowały, że nawet przez
moment się nie zawahał. Już zrobił sobie jedną ranę na nadgarstku, ale nagle
zadzwonił jego telefon. Po sygnale poznał, że to Paweł, więc upuścił żyletkę i
odebrał.
- Cześć Pawełku - starał się
zatuszować to, że płakał.
- Karol, wszystko w porządku?
- zaniepokoił się.
- Tak, wszystko jest ok.
- Gdzie jesteś?
- U nas w mieszkaniu.
- Po co? Przecież miałeś iść
do rodziców.
- Byłem, ale wpadłem po
drodze, bo czegoś zapomniałem.
- Jak zareagowali?
- Zaraz przyjdę i wszystko ci
opowiem. A jak mama?
- Już poszła, ale umówiłem
się z nią i dziś wieczorem przyjdzie do nas razem z Jakiem i Mateuszem.
- Ok. Kończę. Zaraz będę w
restauracji.
- Dobra. To pa.
- No, pa - dodał i się
rozłączyli.
Karol
odłożył żyletkę i zeszyt na miejsce i poszedł do Feniksa. Kiedy wrócił do
pracy, Paweł od razu go poprosił o to, by przyszedł do jego biura. Zamknęli za
sobą drzwi i usiedli.
- Dziś zrywamy się wcześniej
z pracy i idziemy do domu przygotować kolację.
- Ok. A reszta?
- Wszystko załatwione.
Zostaną i zamkną restaurację.
- Poradzą sobie?
- A czemu nie? Przecież przez
te trzy dni po twoim wyjściu też byli tylko we trójkę.
- No, tak - dodał w ogóle
niezainteresowany tym, co mówił jego chłopak.
- Karol. Ty mnie w ogóle
słuchasz?
- Tak, tak.
- Co to jest? - chwycił go za
ranną rękę.
- Nic takiego - wyrwał mu
swoją dłoń i natychmiast zakrył ranę.
- Jak zareagowali twoi
rodzice? - w końcu spytał.
- Ojciec nie chce mnie znać.
- Powiedział ci to prosto w
oczy?
- Powiedział, że on już nie
ma syna.
- A mama? Jak zareagowała?
- Nie zdążyła nic powiedzieć,
bo po tym, co powiedział tata, wybiegłem z domu.
- Użyłeś tej żyletki, którą
zostawił Andrzej?
- Tak. Pewnie gdybyś nie
zadzwonił w odpowiednim momencie, zrobiłbym coś o wiele głupszego.
- Przysięgnij, że już więcej
tego nie zrobisz. Karol, kocham cię i nie pozwolę, żeby coś ci się stało -
przytulił go.
W
tamtym momencie chłopak poczuł, że jednak ma dla kogo żyć i nawet jeśli rodzice
go nie zaakceptują, to będzie miał przy sobie najważniejszą osobę w swoim
życiu, czyli Pawła.
- Obiecuję, to się więcej nie
powtórzy.
- A teraz lepiej wracaj do
pracy, bo Martyna się niepokoi. Boję się, że zaczyna coś podejrzewać.
- A może im też powiemy
prawdę. Przynajmniej będą wiedzieć, czemu spędzamy ze sobą tyle czasu.
- Nie wiem, czy to dobry
pomysł.
- Przecież się przyjaźnicie,
ufasz im. A skoro ty im ufasz, to ja też.
- Naprawdę, może lepiej nie
mówić im tego.
- Za każdym razem, kiedy
mówiliśmy prawdę, baliśmy się reakcji, ale przecież Andrzej nas zaakceptował,
Sylwia i Oliwia też, pani Ala, twoja mama, Janek, Mateusz. Myślę, że oni
powinni wiedzieć.
- Dobra, jutro przed otwarciem
im wszystko powiemy.
- Super. Ja wracam do pracy.
Karol
wyszedł z biura i od razu podszedł do baru, gdzie stała Martyna.
- No, w końcu raczyłeś zająć
się pracą.
- Tak, wiem. Przepraszam.
Mieliśmy z Pawłem pewną sprawę do załatwienia. Ale już się biorę do pracy -
zawiązał sobie czerwony fartuch w pasie. - A jak tam sprawa z Szymonem?
- Dziś prawie w ogóle się do
mnie nie odezwał.
- Spokojnie. Musisz dać mu
trochę czasu - przytulił ją, żeby poprawić jej humor.
Dziewczyna
pod wpływem impulsu pocałowała Karola. Całą sytuację widział Paweł, który
akurat miał zamiar wyjść z biura, jednak kiedy ujrzał Martynę ze swoim
chłopakiem, szybko zamknął się z powrotem w biurze. Dwudziestoletni kelner od
razu po krótkim pocałunku zaczął tłumaczyć:
- Martyna, ja naprawdę nie
mogę z tobą być. I lepiej, żeby nikt nie dowiedział się o tym pocałunku. Ok?
- Ok. Ale Karol, dlaczego nie
możesz ze mną być?
- Jutro się wszystkiego
dowiesz, dobrze?
- No, dobra - lekko się
zdziwiła.
- Może lepiej wróćmy do pracy
i zapomnijmy o tym, co się stało.
Martyna
była zdziwiona zachowaniem Karola. Dlaczego nie chciał jej powiedzieć, o co
chodzi?
Chłopak
niestety nie wiedział, że Paweł widział go podczas pocałunku.
Chwilę
później do Feniksa przyszły Sylwia i Oliwia. Przyjaciółki najwyraźniej się o
coś sprzeczały.
- Przecież się przyjaźnimy -
rzuciła Oliwia.
- No, tak.
- No, to czemu nie chcesz mi
powiedzieć, gdzie tak codziennie znikasz.
- Hej, dziewczyny - przerwał
kłótnie Karol, gdy podeszły do baru. - Co jest grane?
- Sylwia codziennie gdzieś
wychodzi i nie chce mi powiedzieć gdzie - tłumaczyła Oliwia.
- Czemu mam ci się spowiadać
ze wszystkiego, co robię?
- Bo chcę wiedzieć, gdzie mam
cię szukać, gdyby coś się stało.
- Istnieje coś takiego, jak
telefon.
- Jeśli masz chłopaka, to
przecież możesz mi powiedzieć.
- Nie mam chłopaka.
- To w takim razie, gdzie
zawsze wychodzisz?
- No, dobra, już dobra.
Chodzę do Filipa i Tośki.
- Co?
- Przecież po śmierci Kaśki
ktoś musi im pomóc. Niby Tosia ma już dziesięć lat, ale zawsze znajdzie się
coś, w czym potrzebują pomocy. Przyjaźniłyśmy się z Kasią, więc wydawało mi
się, że przynajmniej jedna z nas powinna się nimi zainteresować.
- Mogłaś mi powiedzieć. Też
bym pomogła.
Nagle
ze swojego biura wyszedł Paweł.
- Cześć dziewczyny -
przywitał się.
- Cześć Paweł -
odpowiedziały.
Chłopak
podszedł do nich i cmoknął każdą w policzek.
- Karol, musimy już iść -
rzucił do partnera.
- A wy gdzie się wybieracie?
- spytała Sylwia.
- Jutro się spotkamy i
wszystko wam opowiemy - dodał i razem z Karolem wyszli.
Paweł
przez całą drogę do domu się nie odzywał. Młodszy dziwił się jego zachowania.
Gdy weszli do mieszkania, starszy od razu wziął się za przygotowanie kolacji.
Krojąc warzywa na sałatkę, wciąż milczał. Karol już nie mógł wytrzymać i
spytał:
- O co ci chodzi?
- O nic. A czemu by miało? -
nawet na niego nie spojrzał.
- Odkąd wyszliśmy z
restauracji w ogóle się do mnie nie odzywasz. Co się takiego stało?
- A może ty mi powiesz, co
się takiego stało, że za barem całowałeś się z Martyną? - zdenerwował się i
wbił nóż w deskę do krojenia.
- Widziałeś?
- Tak - dodał już spokojniej,
wyjął wbity nóż i kroił dalej. - I powiem ci, że nie był to dla mnie ciekawy widok.
- Ona po prostu była smutna,
a ja ją przytuliłem, żeby ją trochę pocieszyć i wtedy ona mnie pocałowała.
Wytłumaczyłem jej, że nie mogę z nią być i że jutro się wszystkiego dowie -
tłumaczył.
- Była smutna,
pocieszałeś ją i tak ni stąd ni z owąd cię pocałowała? - powiedział, wciąż nie
patrząc na niego. - A z jakiegoż to powodu się smuciła?
- Bo ona zakochała się w
Szymonie, a on cały dzień ją ignorował.
- Zakochała się w Szymonie i
całowała ciebie. Coś nie chce mi się wierzyć w takie bajeczki.
Chłopak nie wytrzymał i pchnął Pawła na
ścianę. Karol zaczął całować ukochanego tak namiętnie, żeby w końcu zrozumiał,
że to, co zrobiła Martyna, nic dla niego nie znaczyło, że kocha tylko jego.
Nóż, który kucharz trzymał w ręce, upadł na podłogę. W tym momencie obaj
zapomnieli o całym świecie, to był ich najbardziej intensywny pocałunek w
życiu. Wcześniej jeszcze nic takiego nie czuli. To było uczucie wręcz nie do
opisania. Wtedy Karol zaczął wkładać partnerowi ręce pod koszulkę i miał już
ochotę zaciągnąć go do sypialni, jednak do przyjścia gości pozostała godzina, a
jeszcze nie wszystko było gotowe, więc po długim i bardzo namiętnym pocałunku
spojrzeli sobie w oczy i… Paweł jak gdyby nigdy nic podniósł nóż, umył go i
wrócił do pracy. Karol miał nadzieję, że ukochany jakoś na to zareaguje, coś
powie, a nie tak po prostu dalej będzie kroił warzywa. Pawłowi bardzo spodobał
się sposób, w jaki jego chłopak udowodnił, że go kocha, ale z drugiej strony
nie chciał, żeby Karol myślał, że jednym pocałunkiem zawsze będzie mógł
wszystko załatwić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz