niedziela, 23 marca 2014

MKP II - Rozdział V



Rozdział V
,,Akceptacja przez rodziców”

       Nazajutrz Karol i Paweł poszli do pracy z bardzo dobrymi humorami.

        Około godziny jedenastej do restauracji przyszła Gosia. Paweł akurat rozmawiał z Karolem przy barze, ale gdy tylko ujrzał swoją matkę poprosił Martynę, by przypilnowała interesu i tego, żeby nikt im nie przeszkadzał. Chłopak zaprosił kobietę do biura, gdzie z nimi poszedł Karol. Blondyn był bardzo zestresowany tym, co usłyszy, dlatego postanowił, że jego partner będzie uczestniczył w tej rozmowie.
        - To jest Karol. Wiem, że już się znacie, ale dziś chciałem ci go oficjalnie przedstawić jako mojego chłopaka. Teraz pozostaje kwestia, czy nas zaakceptujesz? - powiedział i mocno chwycił rękę ukochanego.
        Kobieta podeszła do nich i wyciągając rękę z uśmiechem powiedziała:
        - Bardzo miło mi cię poznać, Karol, jako chłopaka mojego syna, którego oczywiście w pełni akceptuję.
        Chłopcy odetchnęli z ulgą i cieszyli się, że mają to już za sobą.
        - Może usiądźmy - zaproponował Paweł. - Ja tak na sam początek mam pytanie - zaczął, gdy usiedli. - Dlaczego mnie zostawiłaś w domu dziecka?
        - Ok. Wyjaśnię ci wszystko po kolei. Rozumiem, że nie macie przed sobą żadnych tajemnic, więc mogę wszystko swobodnie powiedzieć - zaczęła. - No, więc gdy cię urodziłam miałam zaledwie czternaście lat, bałam się, ale chciałam się tobą zajmować. Chłopak, który był twoim ojcem, mówił, że będzie mi pomagał, ale po roku uznał, że już nie kręci go zabawa w dom i mnie zostawił. Zajmowałam się tobą sama, pomagała mi jedynie moja mama, ale kiedy nadszedł czas liceum, miałam strasznie dużo nauki, powoli zbliżała się matura, a ja nie byłam jeszcze pełnoletnia. Moja matka doradziła mi, żebym oddała cię do domu dziecka. Ja byłam młoda i głupia, nie miałam wyjścia. Przepraszam. Wybaczysz mi?
        - A co cię teraz tak nagle natchnęło, żeby mnie znaleźć?
        - Od roku mam partnera, który też ma syna, starszego od ciebie o rok. Kiedy Janek dowiedział się o tobie, powiedział, że jak najszybciej powinnam cię znaleźć i wszystko ci wyjaśnić. Bałam się, ale w końcu zebrałam się na odwagę, poszłam do tego domu dziecka i spytałam o ciebie.
        - A czy to, żeby nas zaakceptować, to też była jego decyzja? - zapytał zły na matkę.
        - Nie. To zrozumiałam sama. Syn Janka - Mateusz jest transwestytą, więc uznałam, że jeżeli jego potrafię zaakceptować, to dlaczego ciebie nie.
        - Każdy popełnia błędy, nie wszystkie da się wybaczyć, ale mamę ma się tylko jedną. Wybaczam ci - powiedział i ją przytulił.
        - To ja teraz zgodnie z obietnicą pójdę do moich rodziców - rzucił Karol.
        - Poczekaj, pójdę z tobą - zaproponował blondyn.
        - Nie, pójdę sam. Ty zostań i porozmawiaj sobie z mamą - cmoknął go w policzek i wyszedł z uśmiechem.
        Podszedł do Martyny.
        - Ja na chwilę wychodzę. Dasz radę sama?
        - Jak widać muszę.
        - Dzięki - ją także pocałował w policzek i poszedł.
       
Gdy Karol przyszedł do domu swoich rodziców, by wyznać prawdę, zastał samą Annę. Kobieta wpuściła go i oboje usiedli na kanapie.
        - Mamo, muszę ci coś wyznać. Ja i Sylwia nie jesteśmy parą.
        Gdy Karol to mówił do domu po cichu wszedł Kazimierz, lecz ani jego żona, ani syn go nie zauważyli, zajęci rozmową.
        - Już zerwaliście? - zdziwiła się.
        - Nie, mamo. My nigdy nie byliśmy razem. Okłamałem cię.
        - Ale dlaczego to zrobiłeś?
        - No, bo to, co wtedy usłyszałaś, to Sylwia i Oliwia wołały do mnie i Pawła. Mamo, ja… - zająknął się -…ja jestem gejem.
        - To nie może być prawda - usłyszeli głos Kazimierza.
        - Kaziu, nasz syn… - zaczęła Anna.
        - Ja już nie mam syna.
        Karol spojrzał na ojca i zrozpaczony wybiegł z domu. Pomimo tego, że miał wrócić do Feniksa, poszedł do mieszkania, w którym mieszkał razem z Pawłem. Gdy dotarł, szukał zeszytu Kasi, który Sylwia i Oliwia zostawiły u nich w domu. W końcu znalazł i mając oczy pełne łez, wziął zostawioną przez Andrzeja żyletkę. W tamtym momencie Karol myślał tylko o tym, by się zabić. Czuł, że w ogóle nie powinien się urodzić. Nie myślał tylko o tym, że przez to, że jest inny, ojciec go nie akceptuje, ale też o tym, że zniszczył życie wielu ludziom, powodując wypadek, w którym zginęła Kasia. Te wszystkie negatywne myśli powodowały, że nawet przez moment się nie zawahał. Już zrobił sobie jedną ranę na nadgarstku, ale nagle zadzwonił jego telefon. Po sygnale poznał, że to Paweł, więc upuścił żyletkę i odebrał.
        - Cześć Pawełku - starał się zatuszować to, że płakał.
        - Karol, wszystko w porządku? - zaniepokoił się.
        - Tak, wszystko jest ok.
        - Gdzie jesteś?
        - U nas w mieszkaniu.
        - Po co? Przecież miałeś iść do rodziców.
        - Byłem, ale wpadłem po drodze, bo czegoś zapomniałem.
        - Jak zareagowali?
        - Zaraz przyjdę i wszystko ci opowiem. A jak mama?
        - Już poszła, ale umówiłem się z nią i dziś wieczorem przyjdzie do nas razem z Jakiem i Mateuszem.
        - Ok. Kończę. Zaraz będę w restauracji.
        - Dobra. To pa.
        - No, pa - dodał i się rozłączyli.
        Karol odłożył żyletkę i zeszyt na miejsce i poszedł do Feniksa. Kiedy wrócił do pracy, Paweł od razu go poprosił o to, by przyszedł do jego biura. Zamknęli za sobą drzwi i usiedli.
        - Dziś zrywamy się wcześniej z pracy i idziemy do domu przygotować kolację.
        - Ok. A reszta?
        - Wszystko załatwione. Zostaną i zamkną restaurację.
        - Poradzą sobie?
        - A czemu nie? Przecież przez te trzy dni po twoim wyjściu też byli tylko we trójkę.
        - No, tak - dodał w ogóle niezainteresowany tym, co mówił jego chłopak.
        - Karol. Ty mnie w ogóle słuchasz?
        - Tak, tak.
        - Co to jest? - chwycił go za ranną rękę.
        - Nic takiego - wyrwał mu swoją dłoń i natychmiast zakrył ranę.
        - Jak zareagowali twoi rodzice? - w końcu spytał.
        - Ojciec nie chce mnie znać.
        - Powiedział ci to prosto w oczy?
        - Powiedział, że on już nie ma syna.
        - A mama? Jak zareagowała?
        - Nie zdążyła nic powiedzieć, bo po tym, co powiedział tata, wybiegłem z domu.
        - Użyłeś tej żyletki, którą zostawił Andrzej?
        - Tak. Pewnie gdybyś nie zadzwonił w odpowiednim momencie, zrobiłbym coś o wiele głupszego.
        - Przysięgnij, że już więcej tego nie zrobisz. Karol, kocham cię i nie pozwolę, żeby coś ci się stało - przytulił go.
        W tamtym momencie chłopak poczuł, że jednak ma dla kogo żyć i nawet jeśli rodzice go nie zaakceptują, to będzie miał przy sobie najważniejszą osobę w swoim życiu, czyli Pawła.
        - Obiecuję, to się więcej nie powtórzy.
        - A teraz lepiej wracaj do pracy, bo Martyna się niepokoi. Boję się, że zaczyna coś podejrzewać.
        - A może im też powiemy prawdę. Przynajmniej będą wiedzieć, czemu spędzamy ze sobą tyle czasu.
        - Nie wiem, czy to dobry pomysł.
        - Przecież się przyjaźnicie, ufasz im. A skoro ty im ufasz, to ja też.
        - Naprawdę, może lepiej nie mówić im tego.
        - Za każdym razem, kiedy mówiliśmy prawdę, baliśmy się reakcji, ale przecież Andrzej nas zaakceptował, Sylwia i Oliwia też, pani Ala, twoja mama, Janek, Mateusz. Myślę, że oni powinni wiedzieć.
        - Dobra, jutro przed otwarciem im wszystko powiemy.
        - Super. Ja wracam do pracy.
        Karol wyszedł z biura i od razu podszedł do baru, gdzie stała Martyna.
        - No, w końcu raczyłeś zająć się pracą.
        - Tak, wiem. Przepraszam. Mieliśmy z Pawłem pewną sprawę do załatwienia. Ale już się biorę do pracy - zawiązał sobie czerwony fartuch w pasie. - A jak tam sprawa z Szymonem?
        - Dziś prawie w ogóle się do mnie nie odezwał.
        - Spokojnie. Musisz dać mu trochę czasu - przytulił ją, żeby poprawić jej humor.
        Dziewczyna pod wpływem impulsu pocałowała Karola. Całą sytuację widział Paweł, który akurat miał zamiar wyjść z biura, jednak kiedy ujrzał Martynę ze swoim chłopakiem, szybko zamknął się z powrotem w biurze. Dwudziestoletni kelner od razu po krótkim pocałunku zaczął tłumaczyć:
        - Martyna, ja naprawdę nie mogę z tobą być. I lepiej, żeby nikt nie dowiedział się o tym pocałunku. Ok?
        - Ok. Ale Karol, dlaczego nie możesz ze mną być?
        - Jutro się wszystkiego dowiesz, dobrze?
        - No, dobra - lekko się zdziwiła.
        - Może lepiej wróćmy do pracy i zapomnijmy o tym, co się stało.
        Martyna była zdziwiona zachowaniem Karola. Dlaczego nie chciał jej powiedzieć, o co chodzi?
        Chłopak niestety nie wiedział, że Paweł widział go podczas pocałunku.
        Chwilę później do Feniksa przyszły Sylwia i Oliwia. Przyjaciółki najwyraźniej się o coś sprzeczały.
        - Przecież się przyjaźnimy - rzuciła Oliwia.
        - No, tak.
        - No, to czemu nie chcesz mi powiedzieć, gdzie tak codziennie znikasz.
        - Hej, dziewczyny - przerwał kłótnie Karol, gdy podeszły do baru. - Co jest grane?
        - Sylwia codziennie gdzieś wychodzi i nie chce mi powiedzieć gdzie - tłumaczyła Oliwia.
        - Czemu mam ci się spowiadać ze wszystkiego, co robię?
        - Bo chcę wiedzieć, gdzie mam cię szukać, gdyby coś się stało.
        - Istnieje coś takiego, jak telefon.
        - Jeśli masz chłopaka, to przecież możesz mi powiedzieć.
        - Nie mam chłopaka.
        - To w takim razie, gdzie zawsze wychodzisz?
        - No, dobra, już dobra. Chodzę do Filipa i Tośki.
        - Co?
        - Przecież po śmierci Kaśki ktoś musi im pomóc. Niby Tosia ma już dziesięć lat, ale zawsze znajdzie się coś, w czym potrzebują pomocy. Przyjaźniłyśmy się z Kasią, więc wydawało mi się, że przynajmniej jedna z nas powinna się nimi zainteresować.
        - Mogłaś mi powiedzieć. Też bym pomogła.
        Nagle ze swojego biura wyszedł Paweł.
        - Cześć dziewczyny - przywitał się.
        - Cześć Paweł - odpowiedziały.
        Chłopak podszedł do nich i cmoknął każdą w policzek.
        - Karol, musimy już iść - rzucił do partnera.
        - A wy gdzie się wybieracie? - spytała Sylwia.
        - Jutro się spotkamy i wszystko wam opowiemy - dodał i razem z Karolem wyszli.

        Paweł przez całą drogę do domu się nie odzywał. Młodszy dziwił się jego zachowania. Gdy weszli do mieszkania, starszy od razu wziął się za przygotowanie kolacji. Krojąc warzywa na sałatkę, wciąż milczał. Karol już nie mógł wytrzymać i spytał:
        - O co ci chodzi?
        - O nic. A czemu by miało? - nawet na niego nie spojrzał.
        - Odkąd wyszliśmy z restauracji w ogóle się do mnie nie odzywasz. Co się takiego stało?
        - A może ty mi powiesz, co się takiego stało, że za barem całowałeś się z Martyną? - zdenerwował się i wbił nóż w deskę do krojenia.
        - Widziałeś?
        - Tak - dodał już spokojniej, wyjął wbity nóż i kroił dalej. - I powiem ci, że nie był to dla mnie ciekawy widok.
        - Ona po prostu była smutna, a ja ją przytuliłem, żeby ją trochę pocieszyć i wtedy ona mnie pocałowała. Wytłumaczyłem jej, że nie mogę z nią być i że jutro się wszystkiego dowie - tłumaczył.
- Była smutna, pocieszałeś ją i tak ni stąd ni z owąd cię pocałowała? - powiedział, wciąż nie patrząc na niego. - A z jakiegoż to powodu się smuciła?
        - Bo ona zakochała się w Szymonie, a on cały dzień ją ignorował.
        - Zakochała się w Szymonie i całowała ciebie. Coś nie chce mi się wierzyć w takie bajeczki.
        Chłopak nie wytrzymał i pchnął Pawła na ścianę. Karol zaczął całować ukochanego tak namiętnie, żeby w końcu zrozumiał, że to, co zrobiła Martyna, nic dla niego nie znaczyło, że kocha tylko jego. Nóż, który kucharz trzymał w ręce, upadł na podłogę. W tym momencie obaj zapomnieli o całym świecie, to był ich najbardziej intensywny pocałunek w życiu. Wcześniej jeszcze nic takiego nie czuli. To było uczucie wręcz nie do opisania. Wtedy Karol zaczął wkładać partnerowi ręce pod koszulkę i miał już ochotę zaciągnąć go do sypialni, jednak do przyjścia gości pozostała godzina, a jeszcze nie wszystko było gotowe, więc po długim i bardzo namiętnym pocałunku spojrzeli sobie w oczy i… Paweł jak gdyby nigdy nic podniósł nóż, umył go i wrócił do pracy. Karol miał nadzieję, że ukochany jakoś na to zareaguje, coś powie, a nie tak po prostu dalej będzie kroił warzywa. Pawłowi bardzo spodobał się sposób, w jaki jego chłopak udowodnił, że go kocha, ale z drugiej strony nie chciał, żeby Karol myślał, że jednym pocałunkiem zawsze będzie mógł wszystko załatwić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz