poniedziałek, 3 marca 2014

MKP II - Rozdział III + wiersz



Rozdział III

,,Wiadomość od pani Ali”



O poranku Paweł nadal nie śpiąc, zauważył, że jego ukochany się budzi. Szybko wtedy zamknął oczy, by Karol pomyślał, że śpi. Chłopak się ubrał i wyszedł z sypialni, zamykając za sobą drzwi. Paweł się dziwił, gdzie on może iść o tej porze w niedzielę. Kiedy usłyszał zamykające się drzwi od mieszkania, wstał i poszedł do kuchni. Tam na stole leżała kartka, na której było napisane:

,,Poszedłem do kościoła. Wrócę około 930.

Karol"

Paweł spojrzał na zegarek. Było dziesięć po ósmej. Postanowił, że zadzwoni do Sylwii i porozmawia z nią o tym, co zaszło między nim a Karolem.

- Cześć Sylwia. Obudziłem cię?

- Nie, nie. Nie spałam.

- To dobrze. Posłuchaj, mam sprawę. Mogłabyś się ze mną spotkać?

- Ok. O której?

- Najlepiej teraz.

- Teraz nie mam zbyt dużo czasu. Godzina wystarczy?

- No, pewnie.

- Tylko, że Oliwia jeszcze śpi, więc...

- Nic nie szkodzi. Chodzi mi o rozmowę z tobą.

- No, dobra, to za chwilę będę u ciebie.

- Ok. Dzięki Sylwia. To pa.

- No, pa.

Rozłączyli się, a Paweł poszedł się ubrać. Po kilku minutach dziewczyna przyszła. Oboje usiedli przy stole w kuchni.

- Napijesz się kawy? - zaczął.

- Nie, dzięki. Piłam przed chwilą - odpowiedziała. - Dalej, mów, o co chodzi.

- No, bo wczoraj po tej kolacji myślałem, że Karol będzie chciał, no wiesz.

- Się z tobą kochać?

- Tak. Więc gdy byliśmy w sypialni, zacząłem go całować, zdejmować ciuchy. Kiedy Karol zorientował się, że chodzi o seks, odepchnął mnie i powiedział, że nie jest na to gotowy.

- Karol ci tak powiedział? - zdziwiła się. - A tak w ogóle to gdzie on teraz jest?

 Blondyn podał przyjaciółce kartkę, którą zostawił jego chłopak.

- Ok - powiedziała zaskoczona po przeczytaniu. - Albo mnie wkręcacie, albo z nim naprawdę coś się dzieje.

- Jak powiedziałem mu, że przecież zawsze lubił szaleć, to odpowiedział, że to było zanim miał dwa lata na przemyślenia i zanim przez niego zginęli Kasia i Andrzej.

- Serio?

- Dodał jeszcze, że bardzo się zmienił od tamtej pory.

- Wiesz co, może daj mu trochę czasu. On jeszcze nie otrząsnął się po śmierci Kasi i Andrzeja. Trzeba mu pomóc oswoić się z tą sytuacją. I tak w ogóle Karol jest od ciebie młodszy, więc to też może mieć wpływ na te sprawy.

- Ale on jest młodszy zaledwie o pół roku.

- To nie ma znaczenia jaka jest różnica i tak zawsze będziesz tym starszym, który jest bardziej odpowiedzialny.

- No, tak. W sumie racja.

- Ojej, która godzina - spojrzała na zegarek. - Muszę już lecieć.

- A gdzie się tak spieszysz?

- Idę coś załatwić. Ja też mam swoje sekrety.

- Dobra. Dzięki za rozmowę. Leć, bo się spóźnisz tam, gdziekolwiek idziesz.

Sylwia cmoknęła Pawła w policzek i poszła załatwiać swoje sprawy.



Tymczasem w kościele Karol, modląc się prosił Boga o to, żeby znalazł pracę i żeby nie był ciężarem dla swojego partnera. Dwudziestolatek ciągle miał wyrzuty sumienia przez to, co się stało i pomimo tego, że minęły już dwa lata od śmierci Andrzeja i Kasi, wciąż dręczyły go myśli o nich.

Po mszy chłopak wrócił do domu.

- Cześć Paweł - przywitał się.

- Cześć. Ty serio byłeś w kościele? - spytał, ponieważ nie mógł w to uwierzyć.

- Tak.

- Ale ty przecież, odkąd cię znam, do kościoła chodziłeś tylko w święta i nawet wtedy mama musiała cię tam siłą zaciągać.

- Mówiłem ci już, zmieniłem się. Chyba nie powiesz, że ci to przeszkadza.

- Nie, nie, no, co ty. Po prostu trochę się zdziwiłem, gdy zobaczyłem tę kartkę.

- Chciałem się wyciszyć i prosić o to, żebym znalazł pracę, bo nie chcę być dla ciebie ciężarem.

- Karol - podszedł do niego i położył mu ręce na policzkach. - Po pierwsze, nawet jakbyś nie znalazł pracy, to nie byłbyś dla mnie ciężarem, bo cię kocham i odpłacasz się za wszystko swoją miłością. A po drugie, skoro już o pracy mowa, miałbym dla ciebie propozycję.

- Co? - spytał zaskoczony. - Gdzie?

- U mnie w restauracji.

- Ty masz własną restaurację? Od kiedy?

- Tak, jakoś od pół roku.

- Dlaczego nic nie mówiłeś?

- Jakoś nie było okazji.

- Ale ja nie umiem gotować.

- Spokojnie, będziesz kelnerem.

- Dzięki, Paweł - rzucił mu się na szyję.

- Wiesz, jesteś ode mnie młodszy, więc czuję się za ciebie odpowiedzialny.

- Tak. Naprawdę jestem od ciebie dużo młodszy. Aż pół roku - dodał z ironią.

- Karol.

- Tak?

- Karol, ja chciałem... - zająknął się - ...chciałem cię przeprosić, wiesz, za to, co się stało w nocy. Ja naprawdę myślałem, że chcesz... - nagle jego wypowiedź została przerwana pocałunkiem. - Za co to?

- Za nic. I tak w ogóle to ja cię przepraszam. Nie powinienem tak zareagować. Wybacz mi. Przecież to dzięki tobie będę miał pracę, mam gdzie mieszkać i mam osobę, którą kocham. Dziękuję ci za wszystko. Nie wiem jak będę mógł ci się odwdzięczyć.

- Wystarczy to, że mnie kochasz. To jest dla mnie najlepsza zapłata. Dziękuję ci, że jesteś, bo to właśnie ty jesteś dla mnie rodziną. Rodziną, której nigdy nie miałem - chwycił go za rękę, patrząc mu w oczy.

Nagle zadzwonił telefon Pawła. Chłopak odebrał i usłyszał głos pani Ali. Kobieta prosiła byłego wychowanka o to, by jak najszybciej przyszedł do domu dziecka.

- Dobrze, pani Alu. Niech pani powie, co się stało - powiedział lekko zaniepokojony.

Wychowawczyni wyjaśniła, że nie jest to sprawa na telefon, więc umówili się, że chłopcy przyjdą do niej za godzinę, a ta wszystko im wyjaśni.



Godzinę później chłopcy zgodnie z obietnicą przyszli do pani Ali. Była ona niską sześćdziesięciolatką o dość okrągłej figurze i z blond włosami, które miały siwe odrosty.

- Witaj Pawełku - przywitała się miło.

- Dzień dobry.

- Dzień dobry - rzucił z uśmiechem Karol. - Nie wiem, czy pani mnie pamięta, ale zawsze mówiła pani na mnie ,,mały nicpoń”.

- Takiej osoby, jak ty, Karolku, nie da się zapomnieć, a zwłaszcza po tym, jak się dowiedziałam, ile znaczysz dla Pawła -  uśmiechnęła się. - Usiądźcie, proszę.

- Co się stało, że chciała pani się ze mną widzieć? - spytał starszy.

- Jak ci to powiedzieć? - zastanawiała się. - Chodzi o twoją mamę.

- Moją mamę? - zdziwił się. - Jak to o moją mamę?

- Była wczoraj u mnie. Pytała o ciebie.

- Co? - zdziwił się jeszcze bardziej.

- Chciała wiedzieć, co robisz, jak sobie radzisz i w ogóle, gdzie mieszkasz. Chciała się z tobą spotkać. Powiedziała, że się zmieniła, że zrozumiała swój błąd. Powiedziałam jej, że pracujesz w Feniksie. Zostawiła mi swoje namiary, jeżeli chcesz, możesz się z nią spotkać.

Kobieta dała Pawłowi kartkę z danymi jego matki. Chłopak spojrzał na kartkę i odłożył ją na biurko.

- Nie wiem, czy mam się z nią spotkać. Miałem trzy lata, jak mnie tu zostawiła. Przez tyle czasu się nie odzywała i nagle zacząłem ją coś obchodzić?

- Wyglądała, jakby naprawdę jej na tobie zależało. Moim zdaniem powinieneś dać jej szansę - dodała pani Ala.

- Ja też uważam, że powinieneś do niej zadzwonić - zaczął Karol. - Spotkaj się z nią, porozmawiaj, powiedz jej o wszystkim.

- Dobra, spotkam się z nią, jeżeli ty powiesz swojej mamie prawdę - rzucił do swojego chłopaka.

- Przecież ustalaliśmy wszystko.

- No, tak. Nie mogę tak długo czekać. A pani jak uważa? Mam się z nią spotkać? – skierował do wychowawczyni.

- Moim zdaniem Karol ma rację. Spotkaj się z mamą, powiedz jej o wszystkim. Powiedz jej o Karolu i jeśli będzie w stanie to zaakceptować, to znaczy, że jej naprawdę na tobie zależy - zaproponowała.

- Sam nie wiem.

- Trzymaj - po raz drugi dała mu kartkę, którą zostawiła jego matka. - Zrobisz, jak uważasz.

Paweł schował kartkę do kieszeni. Chłopcy pożegnali się z panią Alą i poszli do domu.


*
A teraz coś, co napisałam dla mojego Rycerza. Mam nadzieję, że się spodoba:




*

Uratuj mnie,

Odciągnij od tego, co złe.

Uratuj mnie,

Proszę. Boję się.

*

To jest coś dziwnego –

- strach przed samym strachem.

Boję się tego.

Na szachownicy życia jestem szachem.

Ktoś mną kieruje,

Choć nie wiem, kto.

Moje życie buduje

I bawi się mną.

*

Idę ciemną ulicą,

Zachwycam się przerażającą ciszą.

Starszy mężczyzna z siekierą czai się za rogiem,

W wejściu starej kamienicy z nożem stoi chłopak tuż za progiem.

Dwóch facetów mierzy mnie wzrokiem,

A ja mijam ich bokiem.

Wszędzie czyha niebezpieczeństwo,

Lecz ja ignoruję je często.

Nie obchodzi mnie pijak nożem grożący,

Ani mięśniaki w bramie wódkę pijący.

Nieznajomy w kapturze kroczy przede mną.

On boi się mnie bardziej, wiem to, na pewno.

Pali papierosa, w uszach ma słuchawki,

Zatrzymuje się, lecz nie zajmuje ławki.

Sięga i wyciąga z kieszeni

Nóż ostry, co w blasku księżyca się mieni.

Nie myślę jednak o tym, łukiem go omijam.

Patrzę na zegarek, czas wcale nie mija.

Idę prosto przed siebie, ignorując wszystko,

Nagle jakieś ptaszysko przeleciało nisko,

Lecz dni mojego życia nie liczy liczydło,

Bo wiem, że czuwa nade mną anielskie skrzydło.

Zmianę pogody dostrzegam na niebie,

Czarna chmura zasłania księżyca pełnię.

Krople deszczu spadają na ziemię,

A ja idę dalej, nie oglądając się za siebie.

Fleszowy blask – błyskawica,

Która pali żywcem życia.

Nagle ogromny huk.

Trafiło tuż przede mną w buk.

Drzewo się przewraca, zagradzając mi drogę.

Klnę na beznadziejną pogodę.

Omijam konar i idę dalej.

Ktoś częstuje mnie fajką - ,,Nie, dzięki. Nie palę”.

Kontynuuję spacer,

Nie boję się, czy życiem to przypłacę.

Nagle pojawia się postać, lecz daleko przede mną.

Trzyma się płotu prawą ręką.

Nie wiem, kto to jest.

Widzę tylko cień.

Boję się podejść, ale podchodzę.

Słyszę szelest krzaków obok po drodze.

Boję się bardziej – chwila zawahania.

Muszę iść dalej – to jest nie do powstrzymania.

Z krzaków wybiega kocisko wielgachne,

Wpada mi pod nogi i tak już bezwładne.

Czarny kot natychmiast ucieka,

Ignorując postać, którą widzę z daleka.

Deszcz leje nadal, grzmi i się błyska.

Podchodzę wciąż do postaci, by przyjrzeć się z bliska.

Usłyszałam krzyk za plecami.

Obracam się – nikogo nie ma, jesteśmy sami.

Podchodzę bliżej

I w końcu go widzę.

Włosy do ramion czarne i mokre, trochę pokręcone.

Ubranie miał czarne, choć mocno przemoczone.

Do spodni łańcuchy metalowe przypięte.

Dostrzegłam, że glanem ma coś przydepnięte.

Ukucnęłam przed nim, by sprawdzić, co to.

Położyłam dłoń na ziemi, choć było tam błoto.

Odsunął swą stopę, a był pod nią ukryty

Kawałek żelaza błotem pokryty.

Ukucnął przy mnie, wyjął chusteczkę,

Wytarł mi dłonie i wytarł żyletkę.

W moje ręce oddał ją,

A ja nie dostrzegałam jego twarzy wciąż.

Ciekawiło mnie, czemu robi takie uniki.

Kogo kryją te czarne kosmyki?

Zamyślona tym faktem skaleczyłam się.

On uniósł moją dłoń i pocałował w nią mnie.

Korzystając z okazji, odgarnęłam mu włosy

I wtedy mogłam spojrzeć w te brązowe oczy.

Bursztynowe ciepło rozgrzało całą mnie,

Pomimo zimnych kropel deszczu spływających mi po ciele.

Spojrzenie to nie trwało długo,

Bo szybko z powrotem zasłonił się grzywką długą.

Nie rozumiałam jego zachowania.

Przecież był przystojny – wręcz nie do opisania.

Choć może nie wstydził się swojej urody,

Lecz tego, że jego policzki nie były mokre od wody.

Chciałam jeszcze raz spojrzeć na niego,

Ale on wstał, bym nie zrobiła tego.

Także się podniosłam i go przytuliłam,

Sama nie wiedziałam, czemu to zrobiłam.

Co się stało? – wcale nie musiałam tego wiedzieć,

Choć czułam, że to moje rany są dla niego cierpieniem.

Tuląc się do mnie, zaczął bardziej płakać.

Przytulając go mocno, próbowałam go za rękę złapać.

,,Przepraszam” – usłyszałam ciche mruknięcie jego głosu.

„Za co?” – pytałam, przeczesując kosmyki czarnych włosów.

„Za wszystko”. Tuliłam mocno do siebie go.

„Nie masz za co przepraszać. Nie zrobiłeś nic złego”

Spojrzałam w bursztynowe oczy i pocałowałam go wtedy.

Miałam nadzieję, że po tym w moje słowa uwierzy.

,,To ja cię przepraszam” – mówiłam mu w twarz.

,,Nie przepraszaj. A ta sytuacja, to będzie sekret nasz”

,,Dziękuję za wszystko, za to, co zrobiłeś,

Za to, że od największego cierpienia mnie uwolniłeś”

,,To ja ci dziękuję za wszystko, maleńka,

Wiedz, że zawsze dla mnie będziesz wielka”

*

Teraz uwierzyłam, że potrafię latać,

Życie uwielbia nam figle płatać.

Wyznałeś mi miłość, a ja odmówiłam,

Byłam głupia, ale teraz w miłość uwierzyłam .

Wiem, że odnalazłam tego jedynego,

Tego wyjątkowego, doskonałego – idealnego.

1 komentarz:

  1. Ech, dawno mnie tu nie było, musiałąm nadrobic kilka rozdziałów, ale jestem...
    Wiersz jest dobry, uczuciowy, prawdziwy- ale układ rymów jest niezadawalający. Rymy parzyste zawsze brzmią jak w "Legendzie o świetym Aleksym". Okalajace są najciekawsze, moim zdaniem, jak już lubisz rymować, nadają inny rytm i tempo, i nie kojarzą się ze średniowieczen ;)

    Nie rozumiem, czemu na początku tak nas ciągle ostrzegasz, ze piszesz o gejach. Po pierwsze, w dzisiejszym świecie to nie powinno dziwić. Po drugie, gdy pisałaś o zwykłym związku, nie było to w żaden sposób inne.
    Jak na razie ciagle posługujesz się schematami... Głowę dam, że sama nie zauważysz, kiedy to zmienisz i andasz wszystkiemu włąsny styl, szczególnie, że chęci do pisania masz :D I to najważniejsze!
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń