We wtorek wieczorem też pisaliśmy (tym razem normalnie). Umówiliśmy się na środę po lekcjach. W szkole tak mi się czas dłużył, że już myślałam, że będę tak czekać wieczność. Na ostatniej lekcji tylko patrzyłam na zegar i odliczałam minuty. Kiedy usłyszałam dzwonek, szybko wrzuciłam zeszyt i piórnik do torby i wybiegłam z sali (Księżniczka A może to potwierdzić). Gdy mnie przytulił na przwitanie, czułam się cudownie. Chyba pierwszy raz tak za kimś tęskniłam. Znów zrobiliśmy rundkę po parku, tak jak w sobotę, tylko tym razem trzymaliśmy się za ręce. Poszliśmy potem do tej tzw. wiochy pod dachem, by się ogrzać, bo nie wiem jak u Was, ale u mnie w tym moim niedużym mieście spadł śnieg. (Kupił wcześniej żelki, zanim po mnie przyszadł) Otworzył je gdy usiedliśmy i zjedliśmy kilka. mimo tego, że od rana nic nie jedłam, przy nim nawet nie czułam się głodna. Przez cały czas spędzony w galerii, siedzieliśmy przytuleni i trochę rozmawialiśmy, trochę milczeliśmy. Raz to on mnie pocałował w policzek, raz ja jego. Trochę się sprzeczaliśmy ( wie o tym, że lubię postawić na swoim) o to np. że to on jest cudowny, a nie ja itp. W pewnej chwili zapytał, czy nie obrażę się, jeżeli coś zrobi. Jedyne, co przyszło mi wtedy do głowy to myśl, że pewnie chce mnie pocałować. Powiedziałam: ,,Zależy, co". Odparł: ,,Chciałbym cię pocałować". Jak myślicie, co wtedy zrobiłam? Nie, nie zgodziłam się. Jeszcze nie jestem chyba na to gotowa i jeszcze przecież możemy z tym poczekać. Oczywiście uszanował moją deczję i to w nim lubię. Nie naciska na mnie. jeżeli powiem ,,nie", to znaczy ,,nie". Jakoś tak około godziny 17. uznaliśmy, że chyba czas już wracać. Zaproponowałam, że tym razem to ja go odprowadzę, ale nie chciał się zgodzić. Powiedziałam, że przecież dobrze wie, że nie przepadam za stereotypami. W końcu się zgodził, ale z racji tego, że mieszka dość daleko, pozwolił się odprowadzić tylko do osiedla, na którym mieszka Księżniczka A. Gdy się żegnaliśmy przytuliliśmy się pierwszy raz, nie wystarczyło. Przytuliliśmy się drugi raz - tu pojawił się komentarz pewnego pana, który odśnieżał samochód: ,,Wejdźcie może do środka, to mi szybciej szyby odtają". Zaśmialiśmy się, ale nadal było ciężko się rozstać, więc przytuliliśmy się kolejny raz, w międzyczasie pojawiły się buziaki w policzek i no i w końcu trzeba było się pożegnać. Wieczorem znów ze sobą pisaliśmy, ale tym razem krótko.
Wiem, że mu zależy, żebym powiedziała te dwa słowa, ale może poczekam, żeby to nabrało dla niego naprawdę dużego znaczenia.
A poza tym, co działo się z Rycerzem... Yyy... Chyba nic się nie działo, albo tego nie zauważyłam.
*
A teraz to, na co zapewne czekaliście bardziej, niż na moją historię z Rycerzem MG:
Rozdział V
,,Prośba o pomoc"
W drodze do domu chłopak pomyślał, że
mógłby iść do ojca i porozmawiać z nim na temat niesłusznych oskarżeń wobec ojca
Kasi. Andrzej wszedł do domu, zostawił plecak i powiadomił mamę, że idzie do
taty, po czym wyszedł. Gdy spotkał się z Krzysztofem, opowiedział mu o sytuacji
z Kasią i jej rodziną.
-
Nie wiem, czy dam radę udowodnić, że jest niewinny, skoro nie ma na to dowodów.
-
Ale może uda się coś zrobić, przecież ona oprócz brata i siostry nie ma nikogo.
Musi być jakiś sposób...! - podniósł głos, lecz wypowiedź przerwał mu ojciec.
-
Andrzej! Uspokój się! Nie powiedziałem, że nie będę próbował, ale nie jestem
pewien rezultatu.
-
Ale postarasz się, prawda?
-
Tak, postaram się, ale muszę skontaktować się z prawnikiem, który bronił go w
poprzednich rozprawach.
-
Dobra, to jutro porozmawiam z Kasią. Dzięki, tato - powiedział i uścisnął ojca.
Krzysztof
z synem pożegnali się i Andrzej wrócił do domu. Gdy wszedł mama od razu
spytała:
-
Co się stało, że tak szybko, zamiast zjeść obiad, poszedłeś do taty?
-
Ja i Kasia wyznaliśmy sobie miłość i jesteśmy parą.
-
To super. Ale po co poszedłeś do taty?
-
Bo dzisiaj szczerze porozmawiałem z Kasią i dowiedziałem się, że jej mama nie
żyje od czterech lat, a jej tata jest w więzieniu i dlatego byłem u taty, bo on
jest niewinny.
-
Mam nadzieję, że uda wam się to udowodnić, a teraz jedz obiad, bo wystygnie.
-
Już siadam do stołu. Jestem tak głodny, że zjadłbym konia z kopytami.
Na
drugi dzień Andrzej powiadomił Kasię o tym, że jego ojciec postanowił im pomóc.
Jeszcze tego samego dnia popołudniu,
Kasia, Andrzej i Krzysztof odwiedzili w areszcie Macieja, który był wysokim,
szczupłym mężczyzną o piwnych oczach oraz lekko osiwiałych włosach i zaroście.
Mężczyzna bardzo się zdziwił, gdy
zobaczył swoją córkę w towarzystwie młodego chłopaka i mężczyzny w średnim
wieku.
-
Cześć tato - pisnęła i rzuciła się ojcu na szyję.
-
Witaj córciu, tęskniłem za tobą - powiedział. - A panowie to kto? – spytał,
wskazując Andrzeja i jego ojca.
-
To jest Andrzej - mój chłopak, a to pan Krzysztof - jego tata. Pan Krzysztof
jest prawnikiem. Obiecuję, wyciągnę cię z tego.
-
Ale skarbie, to nie ma sensu.
-
Jak to nie ma sensu? Co ty mówisz? Pan Krzysztof to świetny prawnik, znajdzie
dowody na to, że jesteś niewinny i cię uwolnimy.
-
Słońce, tu nie chodzi o to, czy pan Krzysztof jest dobrym prawnikiem, tylko o
to, że... - zrobił chwilę przerwy, ponieważ trudno mu było to z siebie wydusić
- ...jestem winny.
Nagle na twarzach odwiedzających
pojawiło się oburzenie.
-
Co?! Jak mogłeś?! Przez tyle czasu nas okłamywałeś! - przytuliła się do
Andrzeja ze łzami w oczach i po chwili spytała. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
-
Po śmierci mamy zacząłem grać, uzależniłem się od tego i miałem coraz większe
długi. Nie chciałem sprzedawać różnych przedmiotów z domu, więc włamałem się do
tego kantoru, ale zaskoczył mnie właściciel, wtedy po prostu go popchnąłem, a
on uderzył w coś głową. Kilka dni później zabrali mnie na komisariat.
-
Ale dlaczego się nie przyznałeś? Dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej? Jak
ja to powiem Filipowi?
-
Powiedz mu, żeby przyszedł do mnie jutro. Sam mu to powiem.
-
Dobra, przekaże mu - powiedziała i zaczęła kierować się w stronę drzwi.
-
Skarbie, odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś?
-
Nie wiem - odpowiedziała i wyszła, a tuż za nią Andrzej i Krzysztof.
-
Chcesz jechać do domu? - spytał Andrzej Kasię, gdy wyszli z budynku.
-
Tak. Nie obraź się, ale chciałabym sama pogadać z Filipem. Tosi na razie nie
będę nic mówić, bo pewnie i tak nic nie zrozumie, przecież ma dopiero osiem
lat.
-
Dobrze, odwieziemy cię i pojedziemy do domu.
-
Dzięki, Andrzej. Kocham cię.
-
Ja ciebie też, skarbie - przytulił ją.
Kiedy dojechali pod dom Kasi, Andrzej
wysiadł, by pożegnać się z dziewczyną.
-
Skarbie, nie rób czasem czegoś głupiego, dobrze?
-
Spokojnie, dam sobie radę. Tylko nie wiem jak to powiedzieć Filipowi.
-
Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym z tobą został?
-
Na pewno - spojrzała mu w oczy. - Kocham cię.

Gdy
Kasia weszła do domu, zastała w kuchni Filipa i Tosię jedzących obiad.
-
Cześć - przywitała się.
-
Cześć. Gdzie byłaś? - spytał Filip.
-
Tosia, skończyłaś już jeść? - zapytała, ignorując pytanie brata.
-
Tak - odsunęła talerz.
-
A możesz iść do siebie, bo muszę porozmawiać z Filipem?
-
Dobrze, już idę - odpowiedziała ośmiolatka.
Gdy Tosia odeszła, Kasia zaczęła
rozmowę:
-
Byłam u taty.
-
Sama?
-
Nie. Z Andrzejem i jego tatą.
-
Dlaczego z jego tatą?
-
On jest prawnikiem, chciałam, żeby w końcu ktoś udowodnił, że jest niewinny.
-
I co? - zapytał z nadzieją.
-
Tata poprosił, żebyś jutro do niego przyszedł.
-
Ale o co chodzi?
-
Ja nie dam rady ci o tym powiedzieć, on wszystko ci jutro wyjaśni.
-
Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, o co chodzi?
-
Powiem tylko tyle, że tata nie mówił nam całej prawdy.
Nagle rozmowę przerwał im głos Tosi.
-
Co się stało tacie?
-
Nie, nic się tacie nie stało, nadal będziesz mogła go odwiedzać - odpowiedziała
starsza siostra.
-
To dobrze, bo zrobiłam dla niego laurkę i chciałam mu ją dać.
-
To super. Na pewno się ucieszy. A odrobiłaś już lekcje? - zmieniła szybko
temat.
-
Tak. Nie mieliśmy dożo zadane.
*
Pocałunek nie jest moim rysunkiem, bo nie miałam za bardzo czasu, żeby go narysować, ale spokojnie, jeszce pojawią się moje dzieła ;)
*
No, tak... Zapomniałabym. Księżniczka A też założyła bloga. Jakbyście mieli ochotę poczytać trochę o niej zapraszam:
http://wariatka17.crazylife.pl
Wiesz co? Tak szczerze, to zaczynając czytać początek miałam wrażenie, że czytam opis kolejnego odcinka serialu. Może to przez to, że używasz na określanie wszystkich imion. Oraz piszesz suche fakty- poszli, rozmawiali, zobaczyli. Nie wiemy, co czuła Kasia, widzimy tylko to, co robiła i powiedziała. A fakt, iż jej ojciec jest mordercą skwitowała kilkoma zdaniami i chwilowym płaczem. Myślę, że pisanie szerzej i naturalniej o uczuciach było by dużym plusem, a na pewno nadało ciekawej bądź co bądź fabule więcej emocji.
OdpowiedzUsuńTak właściwie to fajnie, że układa Ci się w życiu prywatnym :) Oby tak jak najdłużej.
heeej
i nie bierz sobie mojej uwagi tak bardzo do serca, bo nie jestm super znawcą, tylko humanistą z mnóstwem przeczytanych książek. I tą wiedzą kieruję się przy ocenianiu. A życzę Ci jak najlepiej, bo uwielbiam ludzi, którzy mają odwagę oderwać sie od rzeczywistości i zacząć pisać :)
Mniej więcej to próbowałem wyrazić wcześniej - historyk z mniejszym mnóstwem przeczytanych książek ;)
UsuńBo naprawdę spoko się czyta (przede wszystkim wiadomy wątek :D), tylko jak dochodzi do dialogów, to już zaczyna się dramat (dosłownie- bo po prostu brzmi to jak utwór dramatyczny, z podziałem na role xD)
Pozdro
... wienia ;)
No postaram się, ale nie obiecuję.. bo we wt. jest spr. u Kruszyny ;/
OdpowiedzUsuńhm.. przepraszam, ze nie skomentowałam ale nie mam siły, jak coś przeczytałam .
widzimy się w szkole.
Zgadzam się z BonaVonTurką, że nadal brakuje mi tu trochę uczuć. Mimo to ciekawie się czyta, bo jest takie zwyczajne życie. A nie porwania, morderstwa itp. Miłe dla odmiany, takie lekkie. :P Ależ mi wcale nie przeszkadza dokładne streszczenie życia prywatnego. Też dobrze się czyta... :)
OdpowiedzUsuń