poniedziałek, 14 kwietnia 2014

MKP II - Rozdział VI, VII



Rozdział VI
,,Koniec z ukrywaniem się”

        W końcu przyszła Gosia z Jankiem i Mateuszem. Czterdziestopięciolatek był wysokim i dobrze zbudowanym mężczyzną o siwych włosach i zielonych oczach. Jego syn natomiast był szczupły i miał blond włosy do ramion z grzywką zaczesaną na lewą stronę i także zielone oczy.
        Paweł i Karol starali się zachowywać tak, by nie było widać, że coś między nimi zaszło.
        Cała piątka usiadła przy stole i zaczęli delektować się przyrządzoną przez Pawła kolacją.
        - To jest przepyszne. Sam gotowałeś? - spytała Gosia.
        - Prawie - odpowiedział jej syn. - Karol mimo tego, że nie bardzo mu wychodzi gotowanie, często mi pomaga.
        - Długo już jesteście razem?
        - Prawie pięć lata.
        - I jeszcze nigdy nie pokłóciliście się tak, żeby ze sobą zerwać, chociaż na chwilę? - spytał Mateusz.
        - Nie, ponieważ przez ostatnie dwa lata nie widywaliśmy się zbyt często, bo Karol był w więzieniu.
        Gosia i Janek zaniemówili z wrażenia, Mateuszowi natomiast to zaimponowało i spytał:
        - Wow, a za co siedziałeś?
        - Mateusz - rzucił Janek, żeby go uspokoić.
        - Nie szkodzi. I tak prędzej, czy później byście się dowiedzieli - dodał Karol i zaczął opowiadać. - Podczas imprezy z okazji moich osiemnastych urodzin pokłóciłem się z przyjacielem i wściekły wsiadłem w samochód…
        - Karol, dlaczego ty nigdy nie mówisz, czemu tak się zdenerwowałeś? - przerwał mu Paweł. - Przecież to była wina Andrzeja.
        - Przestań, Paweł. To ja prowadziłem samochód.
        - A co powiedział ten przyjaciel? - zaciekawił się długowłosy.
        - No, bo to było tak, że na tej imprezie pierwszy raz się pocałowaliśmy. Wtedy tylko Andrzej o nas wiedział.
        - A gdzie się całowaliście? - znów spytał Mateusz.
        - W łazience.
        - Ale w kabinie, czy tak, że jakby ktoś wszedł, to by was widział?
        - Mati! - uspokajał go ojciec.
        - Nie całowaliśmy się w kabinie, więc było to ryzyko, ale wtedy o tym nie myśleliśmy. Ale wracając do tematu, gdy wróciliśmy na salę, Andrzej od razu zauważył, że coś między nami zaszło i kiedy powiedzieliśmy, że się całowaliśmy, powiedział, że chyba by się zrzygał, gdyby zastał nas w takiej sytuacji. Wtedy Karol wyszedł wściekły i wsiadł do samochodu. Ja nie zdążyłem go zatrzymać, bo chciałem przemówić Andrzejowi do rozsądku. Karol wpadł w poślizg i uderzył w ławkę, na której siedziała dziewczyna Andrzeja. Kasia zginęła na miejscu, a Andrzej popełnił samobójstwo po jej pogrzebie.
        - A jak się zabił? - spytał nieco poważniej długowłosy.
        - Podciął sobie żyły. Ja razem z dwiema przyjaciółkami Kasi znaleźliśmy go w kałuży krwi przed jej grobem.
        Chłopcy mieli łzy w oczach, ale starali się powstrzymać od płaczu.
        - Potworne – odezwała się Gosia.
        - Tak. Nie lubimy o tym rozmawiać, ale wy powinniście o tym wiedzieć - powiedział Karol.
        - A poza tym, że Karol był w więzieniu, to mamy do siebie zaufanie i też dlatego jeszcze jesteśmy razem - zmienił temat Paweł.
        - Tak. Tylko czasami jeden z nas o tym zapomina – dodał z lekką złością ciemnowłosy.
        - Chociaż w niektórych sytuacjach, gdy dowody są zbyt widoczne, nawet zaufanie nie działa - spojrzał na Karola. - To ja może przyniosę deser - znów zmienił temat.
        - Pomogę ci - dodał jego partner i obaj poszli do kuchni. - Długo masz zamiar się na mnie gniewać? - spytał półgłosem.
        - Nie wiem.
        - Dlaczego to na ciebie nie działa?
        - Niby co? - zdziwił się.
        - To - rzucił i go pocałował.
        - Nie zawsze jednym pocałunkiem można wszystko załatwić - delikatnie go odepchnął.
        - Rozumiem, że chciałbyś większego dowodu miłości.
        - A ty myślisz tylko o jednym.
        - Ponieważ do tego prowadzą wszystkie twoje wskazówki.
        Paweł poustawiał na tacce pucharki z lodami, które przygotował w trakcie rozmowy z Karolem i biorąc ją ze sobą wyszedł z kuchni, a za nim Karol. Chłopcy jednak nie zdawali sobie sprawy z tego, że Mateusz słyszał ich rozmowę.
        - Macie czas w czwartek popołudniu? - spytał długowłosy.
        - Jakoś się załatwi - odpowiedział Paweł. - A o co chodzi?
        - Może przyszlibyście do mnie. Byśmy się trochę lepiej poznali, bo w sumie jesteśmy braćmi. I może tym razem ja bym coś ugotował.
        - Gotujesz? - zainteresował się Paweł.
        - Trochę. Jeszcze muszę poćwiczyć.
        - To super. A o której mielibyśmy wpaść?
        - Może tak o szesnastej. Gosia ci dała adres?
        - Tak. No, to jesteśmy umówieni.
        - Dobra, my już będziemy się powoli zbierać - powiedział Janek.
        - Już? - rozczarował się Paweł.
        - Tak - zaczęła Gosia. - Jutro idziemy wcześnie do pracy, więc sam rozumiesz.
        - No, tak.
        Wszyscy już się żegnali i podczas pożegnania Mateusz uścisnął brata i szepnął mu do ucha:
        - Pogódźcie się i nie gniewaj się dłużej na Karola, jesteście naprawdę dobraną parą.
        Paweł się nieco zdziwił, ale nic nie powiedział. Długowłosy uścisnął także Karola i jemu też coś szepnął:
        - Nie bój się go przepraszać.
        Karol zachował się tak, jak jego chłopak, czyli też nic nie mówił.

        Kiedy goście już poszli, chłopcy posprzątali ze stołu i pozmywali naczynia w milczeniu.

        Gdy już się położyli w łóżku, obaj odezwali się równocześnie:
        - Chciałem ci coś powiedzieć…
        - Ty pierwszy - rzucił Paweł.
        - Ok. Chciałem cię przeprosić. Może nie powinienem być dla Martyny aż tak miły. Przepraszam, to moja wina.
        - Nie, to ja chciałem cię przeprosić. Nie wierzyłem ci, jak mówiłeś, że to nic nie znaczyło. Przecież wiem, jaka jest Martyna. A tak w ogóle, to bardzo spodobał mi się ten pocałunek.
        - Mnie też.
        - A więc, sprawa z moją mamą już się wyjaśniła, więc może spróbujemy dzisiaj? - zaczął go dotykać w okolicach krocza.
        - Nie, Paweł. Ja naprawdę nie jestem na to gotowy - delikatnie oddzielił rękę ukochanego od swojego ciała.
        - Ale w końcu musisz przeżyć ten pierwszy raz.
        - Tak, ale jeszcze nie dziś.
        - Z pocałunkiem świetnie sobie poradziłeś. Nawet już miałem ochotę zaciągnąć cię do sypialni, ale bałem się, że nie zdążymy zanim mama przyjdzie.
        - Ja też już miałem na to ochotę i też bałem się, że nie zdążymy, ale wtedy po prostu byłem wściekły, że mi nie wierzysz i chciałem udowodnić ci, że cię kocham.
        - Czyli uważasz, że tak nie dasz rady? Ok. Jak już wcześniej powiedziałem, ja cię do niczego zmuszać nie będę - spojrzał mu w oczy i go pocałował. - Pamiętaj, że jakbyś zmienił zdanie, wystarczy, że powiesz.
       
Kolejnego dnia Paweł wstał wcześniej i zaczął pisać grafik dla swoich pracowników. Uznał, że przecież nie tylko on i Karol mają swoje życie. Zrobił dwie zmiany, pierwsza od dziesiątej do szesnastej, a druga od szesnastej do dwudziestej drugiej.
       
O dziewiątej trzydzieści młody właściciel razem z partnerem czekał w swojej restauracji na resztę pracowników. Mieli szczęście, ponieważ pięć minut później wszyscy troje przyszli. Paweł od razu poprosił, aby przeszli do jego biura. Obu im serca biły strasznie mocno ze stresu, chcieli mieć to jak najszybciej za sobą.
        - Chciałem wam dzisiaj coś powiedzieć, bo wy nie jesteście dla mnie tylko pracownikami, ale także przyjaciółmi.
        - No, jasne. Nam możesz powiedzieć wszystko - rzucił Szymon, a Błażej i Martyna przytaknęli.
        - No, bo ja i Karol… - zaczął - …my jesteśmy parą - dodał i chwycił partnera za rękę.
        - Czyli wy, to… - zająknął się Błażej.
        - …geje - dokończył Karol.
        - Muszę iść się przewietrzyć - rzucił Szymon i wyszedł.
        - Pójdę z tobą - poszedł za nim Błażej.
        Martynie zrobiło się głupio w związku z tym pocałunkiem, więc zaczęła:
        - Karol, ja cię przepraszam za wczoraj, nie wiedziałam. Przepraszam.
        - Niestety Paweł nas widział, ale na szczęście wytłumaczyłem mu wszystko.
        - Przepraszam was za to i za te podrywy.
        - Spokojnie. Wszystko już jest w porządku - powiedział Paweł. - Tylko boję się, że stracę kucharzy.
        - Postaram się ich jakoś do was przekonać.
       
Tymczasem przed wejściem do restauracji:
        - Częstuj się - Szymon podał Błażejowi papierosy.
        - Nie, dzięki. Trzy lata temu rzuciłem.
        - No, co ty. Nawet w takiej sytuacji nie zapalisz?
        - A zresztą - wziął jednego. - Tego bym się w życiu nie spodziewał - zaczął, gdy zapalili.
        - Co robisz, zostajesz, czy rzucasz robotę?
        - Nie, no. Nie rzucę pracy. Mam żonę i córki na utrzymaniu. A tak w ogóle Paweł to nasz przyjaciel, więc wypadałoby go zaakceptować.
        - Stary, on kocha faceta.
        - A ja kocham kobietę. No i co z tego? Przecież nie można odwrócić się od człowieka tak z dnia na dzień, bo jest inny niż oczekiwaliśmy.
        - Błażej ma rację - wtrąciła się Martyna, która słyszała ich rozmowę.
        - No, dobrze. Skoro ty też tak uważasz, to zgoda. Postaram się ich zaakceptować - zgasił papierosa.
        - Szymon, powiedz jej teraz - rzucił Błażej.
        - Ale, o co chodzi? - zdziwiła się.
        - No, bo… Martyna, ja… ja cię lubię i chciałem spytać, czy może chciałabyś…
        - No, jasne - rzuciła mu się na szyję, nie dając mu dokończyć.

        Wszyscy troje wrócili z powrotem do biura Pawła, gdzie czekał on z Karolem na to, czy przyjaciele ich zaakceptują. Kiedy weszli, Szymon zaczął:
        - Stary, zbyt dobry z ciebie kumpel, żeby cię znienawidzić. Dzięki, że nam zaufałeś i powiedziałeś prawdę.
        - Spoko, przecież się przyjaźnimy.
        Karol i Paweł poczuli ulgę. Po tej stresującej chwili szef przedstawił pracownikom grafik i ustalili zmiany. Codziennie przychodzili inaczej. Tego dnia chłopcy postanowili pracować popołudniu, żeby na drugi dzień mogli pójść do Mateusza.

        Korzystając z okazji, że mają wolne przedpołudnie, około godziny jedenastej pojechali do rodziców Karola.

        Gdy już dotarli na miejsce, drzwi otworzyła Anna i z przyjemnością zaprosiła ich do środka. Na kanapie w salonie siedział Kazimierz.
        - Cześć, tato, moglibyśmy porozmawiać w cztery oczy? - spytał dwudziestolatek.
        - A nie możesz powiedzieć, o co chodzi?
        - Proszę cię, pogadajmy sam na sam, bez mamy, bez Pawła.
        - No, dobra.
        Przeszli do pokoju Karola i zamknęli drzwi.
        - Tato, wiem, że nie akceptujesz mnie takim, jakim jestem, ale zrozum ja…
        - Karol, ja nie powiedziałem, że cię nie akceptuję - przerwał mu.
        - Ale jak to? Przecież powiedziałeś, że ty już nie masz syna.
        - Powiedziałem tak, bo byłem w szoku. Choć nie tak zabolało mnie to, że jesteś gejem, jak to, że nas okłamałeś, że chodzisz z Sylwią - wytłumaczył.
        - Czyli, że nas akceptujesz? Mnie i Pawła?
        - Tak.
        - Tato, przepraszam, że nie powiedziałem wam wcześniej, ale wiedziałem, jak bardzo chcecie z mamą mieć wnuki i…
        - Karol, posłuchaj. To, że my chcemy mieć wnuki, to nie znaczy, że ty masz nie mówić nam prawdy. Rozumiesz?
        - Dzięki.
        - A od jak dawna czujesz to, że jesteś gejem?
        - Zauważyłem to jak miałem czternaście lat. Ale jakoś nie miałem problemu, żeby się z tym pogodzić. Uznałem, że po prostu taki jestem i nie powinienem na siłę się zmieniać. Później założyłem sobie konto na takim portalu dla homoseksualistów i tam poznałem Pawła. Po kilku miesiącach się spotkaliśmy. Później zaczęliśmy ze sobą chodzić. Byliśmy i nadal jesteśmy w sobie szaleńczo zakochani.
        - Wybacz to pytanie, ale czy wy uprawicie seks?
        - A pamiętasz, jak rozmawiałeś ze mną na te tematy? Powiedziałeś, że nigdy nie mam po prostu uprawiać seksu, tylko jak już, kochać się z osobą, którą bardzo kocham. Co prawda, jeszcze tego nie robiliśmy, ale może niedługo.
        - Synu, jestem z ciebie dumny, że w końcu zebrałeś się na odwagę i wyznałeś nam prawdę - poklepał go po ramieniu.
        Kiedy ojciec z synem zeszli na dół, mieli dobre humory, więc Anna i Paweł wiedzieli, że doszli do porozumienia. Później wspólnie porozmawiali, a następnie Paweł pomógł Annie zrobić obiad. Po posiłku była piętnasta piętnaście, więc zakochani poszli do pracy.
       
Będąc w Feniksie, podeszli do baru, gdzie stała Martyna.
        - Cześć chłopcy - przywitała się.
        - Cześć młoda. Jak interes? - spytał Paweł.
        - Nawet nieźle, ale boję się, że sam w kuchni możesz sobie nie poradzić.
        - Kurcze. Nie pomyślałem o tym. Ale chyba wiem, kto mógłby mi pomóc. Przepraszam was na chwilę, muszę zadzwonić - dodał i poszedł do swojego biura. Po chwili wrócił.
        - Do kogo dzwoniłeś? - spytał Karol.
        - Do Mateusza. Będzie mi pomagał.
        - To super.
        Chwilę później w restauracji pojawił się Mateusz ze spiętymi w kucyk włosami.
        - Cześć chłopaki. To kiedy zaczynam? - zapytał uradowany.
        - Za piętnaście minut zaczyna się nasza zmiana - odpowiedział blondyn. - Martyna, to jest Mateusz. Będzie nowym kucharzem - przedstawił go, kiedy do nich podeszła.
        - Cześć, miło mi cię poznać - pocałował ją w rękę.
        - Cześć, mi też jest bardzo miło - zarumieniła się.

        Kiedy nadeszła zmiana chłopaków, Martyna wyszła w objęciach Szymona, a Błażej uradowany pojechał do domu.

        Przez pierwsze trzy godziny chłopcy świetnie sobie radzili. Gdy ruch się trochę zmniejszył, do Feniksa przyszły Sylwia i Oliwia. Karol akurat stał przy barze z Mateuszem, który od razu zauważył Oliwię. Kiedy dziewczyny podeszły do baru, każda cmoknęła Karola w policzek na powitanie. Chłopak przedstawił im Mateusza, który bez wahania zaczął flirtować z Oliwią. Dziewczynie on także wpadł w oko. Można by powiedzieć, że zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia.
        Karol zawołał Pawła i razem z Sylwią usiedli przy jednym ze stolików, a Mateusz z Oliwią poszli do kuchni.
        - Oliwia się zakochała. Widzieliście jej oczy? - zaczęła Sylwia.
        - Błagam, powiedz, że nie w Mateuszu - prosił Paweł.
        - A co jest z nim nie tak?
        - Jest transwestytą i kto wie, czy czasem nie jest gejem.
        - Co? Skąd ty go wytrzasnąłeś?
        - To jest mój, tak jakby przyrodni brat.
        - Co? - nic z tego nie rozumiała.
        - Zaczęło się od tego, że pani Ala powiedziała, że moja mama mnie szuka. Przyszła do mnie do restauracji, wtedy jej powiedziałem, że jestem gejem. Zaakceptowała nas i wyjaśniła mi wszystko. Mateusz jest synem jej partnera.
        - Aha. Widzę, że dużo się działo przez te kilka dni.
        - Tak. I wiesz, co jeszcze? - chwycił Karola za rękę. - Już się nie ukrywamy. Wszyscy już o nas wiedzą.
        - To super - dodała zachwycona.
        - A u was? Coś nowego? - spytał Karol.
        - U nas nudy, z wyjątkiem tego, że Oliwia już wie, że chodzę do Filipa… i Tosi - dopracowała po chwili zdanie.
        - Tak, na pewno chodzi o pomoc - rzucił sarkastycznie Karol i obaj się zaśmiali.

        Tymczasem w kuchni Mateusz opowiadał Oliwii do czego służą poniektóre przyprawy.
        - To jest słodka papryka. Służy do tego, aby taka zwyczajna chwila stała się słodka.
        - A to? - wskazała cukier.
        - To jest cukier. Dzięki niemu chwile stają jeszcze bardziej słodkie - powoli przybliżył się do niej i ją pocałował, a ta to odwzajemniła. - Ja chyba nie powinienem - przerwał.
        - Ale nie szkodzi.
        - Nie, nie chodzi o ciebie, tylko o to, że jestem w pracy i całuję się w kuchni z przyjaciółką szefa.
        - A może umówimy się jutro przed pracą - zaproponowała nieśmiało.
        - Ok. A gdzie?
        - O ósmej trzydzieści przed Feniksem?
        - Ok - uśmiechnął się.
        Kiedy wyszli z kuchni, Sylwia od razu powiedziała:
        - Oliwia, musimy już iść.
        - Ok.
        - Pa chłopcy - powiedziały równocześnie i wyszły z restauracji.

        Chłopcy wrócili do pracy, jednak Mateusz nie mógł zapomnieć o Oliwii i o tym pocałunku.
        - Mam do ciebie prośbę. Pomógłbyś mi w czymś? - zaczął Paweł, gdy był z nim sam w kuchni.
        - No, jasne. A o co chodzi?
        - To jest trochę delikatna sprawa. Bo Karol boi się ze mną kochać - ściszył głos.
        - A jak ja mogę pomóc?
        - No, bo ja nie wiem, jakby można go podejść, żeby w końcu spróbował. Już raz była taka sytuacja, że mieliśmy na siebie ochotę, ale za godzinę mięli przyjść goście i baliśmy się, że nie zdążymy.
        - A co to była za sytuacja?
        - Ja byłem na niego wściekły, bo widziałem, jak pocałowała go dziewczyna. Tłumaczył mi, że to było zupełnie nie tak, jak mi się wydaje, a ja mu nie chciałem uwierzyć. Wtedy zaczął mnie całować bardzo namiętnie. Pierwszy raz w życiu poczułem coś takiego.
        - Już wiem, jak wam pomóc. Na razie nic nie mów Karolowi. Podejdziemy go podstępem.
        - Co?
        - Zrobimy tak. Ja trochę będę go tak podrywać. Chwycę go za rękę, przytulę. Jak będziecie w domu, powiesz coś podobnego, co wtedy. Musisz mu kazać udowodnić, że cię kocha. Jeśli wtedy chciał seksem to udowodnić, to powinno wszystko pójść według planu.
        - Jesteś pewien, że to wypali?
        - No, jasne. Ale zrobimy to jutro. Ok?
        - Dlaczego?
        - Po pierwsze, nie będę się do niego kleił przy ludziach, tylko później, jak będziemy u mnie. A po drugie, będziecie mieć więcej czasu, bo dajmy na to, że do domu wrócicie o dwudziestej, dziś wrócicie po dwudziestej drugiej, a rano w piątek też będziecie mogli trochę odpocząć.
        - Mateusz, jesteś geniuszem.
        - Dzięki.
        - Wybacz, że o to spytam, ale, czy ty jesteś gejem.
        - Nie, jestem hetero.
        - W takim razie, jak chcesz podrywać Karola?
        - Byłeś w szkole kujonem?
        - No, można tak powiedzieć, ale co to ma…
        - Widać – przerwał mu i kontynuował. – Karol nie musi wiedzieć o mojej orientacji. Przecież z Oliwią do niczego nie doszło. A przynajmniej przy was.
        - Stary, proszę cię tylko, nie skrzywdź jej.
        - Spokojnie. Nie krzywdzę kobiet i nie bawię się ich uczuciami.
        - A powiedziałeś jej kim jesteś?
        - Jeszcze nie, ale  jej powiem.
        - Już nie musisz. Mogę się założyć, że Sylwia już jej powiedziała.
        - Jak myślisz? Znienawidzi mnie?
        - Oliwia jest bardzo tolerancyjna. Jako przyjaciela na pewno cię zaakceptuje, ale jeśli byś chciał czegoś więcej, to nie wiem.
        - Paweł, ja się z nią całowałem.
        - Już? Przecież dopiero się poznaliście.
        - Po prostu tak jakoś wyszło.
        - Jak się spotkacie, to wytłumaczysz jej wszystko i jeśli ją kochasz, to jej o tym powiedz. Powinna zrozumieć.
        - Dobra. To sobie pogadaliśmy.
        - No. Ale ta rozmowa zostaje między nami.
        - Ok.



 *

Rozdział VII
,,Ten pierwszy raz”

       Następnego dnia o ósmej trzydzieści przed Feniksem zniecierpliwiony Mateusz czekał na Oliwię. Chwilę później dziewczyna przyszła.
        - Cześć Mateusz.
        - Cześć Oliwka. Może pójdziemy się gdzieś przejść, bo wszystkie kawiarnie są jeszcze zamknięte, więc…
        - No, jasne.
        Zakochani udali się do parku, gdzie lekki wiatr poruszał zielonymi koronami drzew, woda w stawie tak egzystowała czystością, że widać było jego dno, a na placu zabaw, który znajdował się tuż obok, panowała cisza i pustka. Oboje usiedli na huśtawkach.
        - Dawno tu nie przychodziłam - zaczęła dziewczyna. - Pamiętam, jak dziesięć, piętnaście lat temu przychodziłyśmy tu we trójkę Kasia, Sylwia i ja. Kiedy poszłyśmy do gimnazjum, liceum też tu przychodziłyśmy, może nie tak często, ale zawsze lubiłyśmy sobie usiąść, pogadać. Po śmierci Kasi przestałyśmy tu przychodzić.
        - A co się stało? Jeśli można spytać.
        - Na osiemnastce Karola pokłóciłyśmy się z nią, wyszła z imprezy i usiadła na ławce, stojącej przy drodze. A w tym samym czasie Andrzej, czyli jej chłopak, a zarazem przyjaciel Karola i Pawła, pokłócił się z Karolem, a on…
        - …wsiadł w samochód i potrącił Kasię, a po jej pogrzebie Andrzej się zabił?
        - Tak, ale skąd wiedziałeś?
        - Karol mówił mi o tym, że potrącił dziewczynę swojego przyjaciela, więc zgadywałem - wytłumaczył. - Masz mu to za złe?
        - Z początku byłyśmy wściekłe na niego, ale kiedy dowiedziałyśmy się, co powiedział wtedy Andrzej i jak zdałyśmy sobie sprawę, że to przecież przez nas Kasia wyszła, zrozumiałyśmy, że to nie jest tylko jego wina. Kiedy widziałyśmy, jak cierpi po śmierci Andrzeja, wiedziałyśmy, że nie zrobił tego celowo. Karol i Andrzej znali się od przedszkola, nie zrobiłby mu tego. Uznaliśmy, że wszyscy czworo jesteśmy winni tej tragedii, ponieważ byliśmy o nich zazdrośni, mieliśmy pretensje, że spędzają ze sobą tak dużo czasu, a nas mają gdzieś.
        - Bardzo mi przykro, ale to jest przeszłość, trzeba żyć dalej.
        - Ciągle to sobie wmawiamy, ale to jest takie trudne - jej oczy zaczęły wypełniać się łzami.
        Mateusz podszedł do niej, otarł jej łzy i ją przytulił.
        - Oliwia, ja chciałbym ci coś wyznać - zmienił nagle temat.
        - Tak? O co chodzi?
        - Jestem transwestytą.
        - Nie, to nie może być prawda. Sylwia mi mówiła, ale nie chciałam jej wierzyć. Myślałam, że kłamie, żebym się w tobie nie zakochała. Dlaczego nie powiedziałeś mi tego wczoraj?
        - Na początku nie przyszło mi to do głowy, a po tym pocałunku zapomniałem o wszystkim, myślałem tylko o tobie. Oliwia, kocham cię.
        - I nie przeszkadza ci to, że nie jestem piękną, szczupłą laseczką, której pragną wszyscy faceci.
        - Fakt, nie jesteś modelką, która nosi rozmiar trzydzieści sześć, ale kto by chciał takiego kościotrupa. Jesteś piękna, masz piękną osobowość i właśnie dlatego mi się podobasz.
        - To jest najpiękniejsza rzecz, jaką ktokolwiek, kiedykolwiek mi powiedział. Dziękuję - rzuciła mu się na szyję.
        - O, kurcze - spojrzał na zegarek. - Za pięć dziesiąta. Paweł mnie zabije, jak spóźnię się drugiego dnia.
        - Ja też muszę lecieć. Szefowa nie lubi, gdy się spóźniam.
        Zakochani się pożegnali i pobiegli jak najszybciej do pracy.

        Kiedy chłopak dotarł na miejsce, chwycił za klamkę. Okazało się, że restauracja jest jeszcze zamknięta. Chwilę później przybiegli zdyszani Karol i Paweł.
        - Cześć, Mateusz. Sorry, że musiałeś czekać, ale Karol ma strasznie słabą kondycję - zaśmiał się Paweł.
        - Ha, ha, bardzo śmieszne, tylko, że nie musielibyśmy biec, gdybyś nie zapomniał nastawić budzika.
        - No, dobra, już dobra. Tym razem to moja wina.
        Chłopcy otworzyli restaurację i zajęli się pracą.

        Przed godziną szesnastą do Feniksa przyszli Martyna, Szymon i Błażej.

Gdy skończyła się zmiana chłopaków, wszyscy trzej poszli od razu do Mateusza. Dwudziestoczterolatek mieszkał razem z Gosią i Jankiem. Ściany w jego pokoju były niebieskie. Miał cztery brązowe szafy, a w nich mnóstwo ubrań. Na środku pomieszczenia stało duże łóżko, a koło okna toaletka z kosmetykami.
        - Siadajcie - powiedział.
        Paweł i Karol usiedli na łóżku, a obok nich Mateusz.
        - Wy jesteście gejami. Dlaczego nie robicie sobie makijażu?
        - Po prostu podobamy się sobie takimi, jakimi jesteśmy - odpowiedział Karol.
        - A może byście spróbowali. Taki lekki.
        - W sumie, mogę spróbować - rzucił najmłodszy.
        - A ty Paweł?
        - Nie wiem - niezbyt się przekonywał.
        - No, proszę. Będzie fajnie - prosił brata.
        - No, dobra - zgodził się, ponieważ myślał, że to może być część planu Mateusza.
        - Super. Który idzie na pierwszy ogień?
        - Starsi mają pierwszeństwo, a więc Paweł - zachichotał Karol.
        - Ok. To, co chcesz ze mną zrobić? - usiadł na krześle przed toaletką.
        Mateusz podszedł do niego, przyjrzał mu się i powiedział:
        - Masz małe oczy, więc użyjemy białej kredki, żeby je powiększyć. Do twoich włosów będą pasowały jasne cienie, a że masz dziś na sobie białą koszulkę, cieni także użyjemy białych.
        Paweł był trochę przerażony, słysząc to wszystko, ale skoro się zgodził, musiał wszystko przecierpieć. Na początku Mateusz nałożył chłopakowi podkład, żeby nieco przyciemnić jego bladą cerę. Potem wziął się za oczy, białą kredką chciał zrobić kreski, jednak, gdy tylko tym się zajął…
        - Ałć. To boli - pisnął Paweł.
        - Chcesz być piękny, musisz cierpieć - rzucił długowłosy, a Karol śmiał się pod nosem.
        Kiedy przyszła pora na cienie, Mateusz poprosił Karola, by mu pomógł. Chłopak podszedł, a dwudziestojednolatek dał mu pędzelek i poprowadził jego rękę tak, aby pomalował powiekę partnera. W międzyczasie Paweł otworzył oczy, żeby zobaczyć, co się dzieje.
        - Paweł, zamknij oczy - rozkazał Mateusz.
        Drugie oko chłopaka także pomalowali razem. Później Mateusz użył tuszu, by podkreślić rzęsy bratu. Mimo tego, że taka była umowa, Paweł naprawdę czuł się zazdrosny.
        Nadszedł czas na makijaż Karola.
        - Ty, kochany, będziesz miał czarne kreski i cienie pasujące do twoich czarnych ciuchów.
        Karolowi także nałożył podkład. Później zajął się kreską pod okiem.
        - Ałaj. To rzeczywiście boli. Nie wiem, jak dziewczyny mogą tak codziennie.
        - Nie bój się - chwycił go za rękę, którą o mało co nie rozmazał sobie makijażu. - Postaram się, żeby nie bolało - spojrzał mu głęboko w oczy.
        Karol był zdziwiony, że Paweł nie reagował na ten flirt Mateusza, więc też z nim flirtował, żeby jeszcze bardziej wzbudzić zazdrość w partnerze. Gdy długowłosy skończył makijaż najmłodszego, zrobił im obu włosy na żel.
        - No, teraz wyglądacie super - objął Karola. - A może skoczę po aparat i strzelimy sobie kilka fotek?
        - No, jasne - odpowiedział Karol.
Mateusz wyszedł na chwilę z pokoju, lecz niedługo później wrócił niosąc aparat.
        - To jest lustrzanka? - spytał Paweł.
        - Tak. Ojciec jest fotografem.
        - A tak w ogóle, to co z twoją mamą? - zaciekawił się młodszy.
        - Wszystko zaczęło się od tego, że poszedłem do technikum na kierunek kosmetyczno-fryzjerski. Mamie się to nie spodobało. Zacząłem więcej czasu spędzać z dziewczynami z klasy i zainteresowałem się damskimi ciuchami, makijażem, fryzurami. Podbierałem niektóre ubrania, czy kosmetyki mamie. Kiedy powiedziałem rodzicom, kim jestem, mama mnie znienawidziła, chciała mnie wyrzucić z domu. Tata stanął w mojej obronie. Przeze mnie się rozwiedli. Teraz nie utrzymujemy kontaktu.
        - A myślałeś kiedyś o tym, żeby zmienić płeć? - rzucił blondyn.
        - Nie. Ja nie chcę stracić siebie, tylko czasami mam taką potrzebę, że chcę być kobietą przez chwilę.
        - Nigdy nie patrzyłem na to w ten sposób - dodał Karol.
        - Dobra, bierzmy się za te zdjęcia - zmienił temat Mateusz. - Obejmijcie się może jakoś.
        Chłopcy obejmowali się nawzajem na różne sposoby, a Mateusz robił im zdjęcia. W pewnym momencie zaproponował:
        - Może się pocałujcie.
        Karol i Paweł spojrzeli sobie w oczy i się pocałowali. W tym czasie dwudziestojednolatek zrobił im serię zdjęć.
        - Paweł, teraz zrób mi i Karolowi kilka fotek.
        Kiedy dwudziestolatek widział, w jaki sposób długowłosy obejmuje jego chłopaka, zrobił się bardzo zazdrosny. Mateusz chwycił Karola od tyłu, jedną ręką przytrzymał go w pasie, a druga zaczęła zjeżdżać niżej. Gdy znalazła się blisko jego krocza, chłopak się wystraszył i wziął rękę dwudziestojednolatka, a następnie położył ją na swojej klatce piersiowej. Paweł gotował się z zazdrości, więc spoglądając na zegarek, powiedział:
        - Karol, robi się późno, chyba będziemy się już zbierać.
        - Ok - odpowiedział.
        Chłopcy pożegnali się z Mateuszem, który na pożegnanie przytulił Karola i pocałował go, starał się zrobić to tak, żeby Paweł tego nie zauważył, ale żeby mógł później Karola o to oskarżyć. Blondyn natomiast dobrze widział całą sytuację, ale pomyślał, że porozmawia z bratem na ten temat, jak będą sami.

        Paweł znów przez całą drogę do domu nie odzywał się do partnera.

        Gdy wrócili do mieszkania, blondyn usiadł załamany po ciemku w kuchni przy stole. Karol usiadł obok i widząc jego minę, zapytał:
        - Paweł, wszystko w porządku?
        - Nie, nic nie jest w porządku! Co to miało być?! Obściskujecie się, trzymacie się za ręce! Jeszcze na koniec ten pocałunek! - wybuchnął.
        - Ale to przecież on ciągle się do mnie lepił. To dla mnie nic nie znaczyło.
        - No, nie wiem. Widać było, że świetnie się bawiliście.
        Młodszy schylił się i przerzucił sobie Pawła przez ramię jak worek ziemniaków.
        - Co ty wyprawiasz? - wyrywał mu się.
        Karol przeszedł do sypialni i rzucił go na łóżko. Blondyn nie wiedział, czego ma się spodziewać. Młodszy zaczął odpinać pasek przy spodniach, a następnie go wyjął i złożył na pół.
        - Robił ze mną, co chciał. W ogóle nie reagowałeś. Mógł mnie zgwałcić na twoich oczach i nic byś nie zrobił - tłumaczył, patrząc na niego tak, jakby chciał mu coś zrobić.
        Paweł był przerażony. Pierwszy raz widział Karola w takim stanie. To wszystko wyglądało tak, jakby ciemnowłosy chciał skatować swojego chłopaka. Przestraszony blondyn przesunął się do tyłu, aż pod samą ścianę. Milczał, nie chciał go do niczego sprowokować. Karol wskoczył na łóżko i przybliżył się do ukochanego. Zaczął go namiętnie całować. Pawłowi serce strasznie waliło z przerażenia, ale odwzajemnił pocałunek. Powoli zaczął się przekonywać do tego, że Karol nie chciał mu zrobić krzywdy. Całowali się bardziej namiętnie i jeszcze bardziej intensywnie niż poprzednio. Obaj w tamtym momencie chcieli tylko jednego. W szybkim tempie zrzucali z siebie ubrania i w końcu, gdy byli całkiem nadzy, Paweł położył się w rozkroku, tym samym zapraszając partnera do siebie. Karol, korzystając z zaproszenia, powoli wszedł w niego i po chwili zaczął się poruszać. To było dla nich cudowne przeżycie. Czuli się tak dobrze, że nie myśleli o niczym. W tamtym momencie stali się jednością i wiedzieli, że nic nie może ich rozdzielić.

        Po stosunku chłopcy byli szczęśliwi, że w końcu mają za sobą ten pierwszy raz.
        - Teraz mi wierzysz, że cię kocham? - spytał Karol.
        - Ja zawsze ci wierzyłem - pocałował go.
        - Na początku byłeś zazdrosny i wszystko wskazywało na to, że masz co do tego wątpliwości.
        - Po prostu musiałem cię trochę sprowokować do tego, żebyś pokazał mi, że mnie kochasz.
        - Czyli ty to ukartowałeś?
        - Tak, a Mateusz mi w tym trochę pomógł.
        - Czyli on po prostu grał? A ja już się bałem, że serio na mnie leci - odetchnął z ulgą.
        - Bałeś się? Dlaczego? - zdziwił się.
        - Ponieważ twój braciszek za bardzo się podniecił tym udawanym flirtem, bo zaczął mi wkładać rękę w spodnie. Nie mów, że tego nie widziałeś.
        - Widziałem. A to dlatego powiedziałeś, że mógłby cię zgwałcić.
        - Tak.
        - A przy okazji, nieźle mnie nastraszyłeś. Bałem się, że serio chcesz mi coś zrobić.
        - W życiu bym cię nie skrzywdził - bardzo mocno go do siebie przytulił i cmoknął w głowę. - Kocham cię. Jesteś dla mnie wszystkim.
        - Dziękuję. Ja też cię kocham. Ale jeśli chodzi o Mateusza, to nie masz się czego bać. On jest hetero.
        - Serio? Jesteś pewien?
        - Tak. Mówił mi nawet, że całował się z Oliwią i że się w niej zakochał.
        - Ze mną też się całował.
        - No, właśnie będę musiał z nim porozmawiać na ten temat. To miał być zwykły flirt.
        - Możesz mu powiedzieć, że się nie gniewam. A wracając do Oliwii, szybko im poszło. Wczoraj się poznali i już doszli do pocałunku.
        - Prosiłem go, żeby jej nie skrzywdził. Powiedział, że nie krzywdzi kobiet i nie bawi się ich uczuciami.
        - Wychodzi na to, że naprawdę się w niej zakochał.
        - Chyba tak. Tylko oby kochali się takimi, jakimi są.
        - Dobra. Robię się śpiący. Idziemy spać?
        - Mhm - przytaknął.
        - Dobranoc - dał mu buziaka.
        - Dobranoc.