sobota, 25 stycznia 2014

MKP I - Rozdział VI

Hej, witajcie. Przepraszm, że długo się nie odzywałam, ale trochę się u mnie działo. Wiecie, wystawianie ocen, no i Rycerz MG (teraz juz mój rycerz). Tak, mam chłopaka, sama nie mogę w to uwierzyć... Jest naprawdę cudowny, ale napiszę więcej, kiedy będę miała więcej czasu. Na razie wstawiam kolejny rozdział i do następnego postu :*

Rozdział VI
,,Zgoda między przyjaciółmi"

        Na drugi dzień Kasia i Andrzej postanowili porozmawiać ze swoimi przyjaciółmi. W szkole nastolatka podeszła do Sylwii i Oliwii.
- O, kogo ja widzę - zaczęła Sylwia
- Cześć, przyszłam z wami pogadać.
- A co? Stęskniłaś się, czy Andrzeja nie ma w szkole? - rzuciła złośliwie.
- Przyszłam z wami pogadać o waszym, a konkretnie twoim zachowaniu, Sylwia.
- Przepraszam, co? O moim zachowaniu? No, sorry, ale to nie ja odstawiłam przyjaciółki w kąt.
- Już nie pamiętasz, jak rozmawiałyśmy na ten temat?
- Na jaki?
- Na ten, gdy pytałam was, czy byłybyście złe i czy byście się obraziły, gdybym chodziła z Andrzejem i spędzałabym z nim więcej czasu niż z wami - tłumaczyła. - Powiedziałyście: ,,Nie, nie będziemy się gniewać, przecież miłość bywa ślepa". I co? Teraz łamiecie dane słowo.
- A ty jesteś pewna, że on cię kocha? Przecież nie dalej jak trzy miesiące temu, nawet nie pamiętał twojego imienia.
- Andrzej mi wszystko wytłumaczył.
- Niby co tu jest do tłumaczenia?
        Nagle ich kłótnie przerwała wściekła Oliwia.
- Przymknijcie się obie! - wrzasnęła.
        Dziewczyny popatrzyły na nią zdziwione. Rzeczywiście musiały przesadzić, skoro Oliwia tak zareagowała.
- Nie mogę już znieść tych waszych kłótni. Kaśka ma rację, przysięgałyśmy, że nie będziemy zazdrosne. Ale Kasia, Sylwia też ma trochę racji, poświęcasz nam naprawdę mało czasu.
- Faktycznie, ostatnio byłam tak zajęta Andrzejem i problemami z rodziną, że zupełnie was olałam. Przepraszam. Wybaczycie mi?
- No, jasne - powiedziała Oliwia, nie zastanawiając się długo.
        Przytuliły się i spojrzały prosząco na stojącą obok Sylwię.
- No, chodź do mnie ty zakochana smarkulo – uśmiechnęła się zielonooka i dołączyła do uścisku.
        Wzruszającą chwilę przerwała im dzwoniąca komórka Kasi.
- Przepraszam, muszę odebrać, to Filip.
        Piwnooka oddaliła się na chwilę od dziewczyn. Andrzej po rozmowie z kumplami od razu do niej podszedł. Gdy skończyła rozmowę, chłopak natychmiast zapytał:
- Kto dzwonił?
- Filip. Był u taty, miał pretensje do mnie, że nie powiedziałam mu wcześniej.

- Ale najważniejsze, że wie. I już się tak nie martw. Wszystko będzie dobrze – przytulił ją.

czwartek, 16 stycznia 2014

MKP I - Rozdział V + Trochę o Rycerzu MG

  Hej, witam Was. Dziś znów trochę przynudzę o tym moim Rycerzu, ale muszę się pochwalić, że utrzymuję z nim coraz lepszy kontakt. W niedzielę razem z Księżniczką A brałyśmy udział z zbieraniu pięniędzy na WOŚP. Mimo, że ani Rycerz MG, ani Książę A (to ten chłopak Księżniczki - taka informacja dla tych co się jeszcze w tym gubią) nie byli wpisani, jako wolontariusze, czuwali nad nami cały czas (oczywiście za naszą zgodą). Przez fakt, że Księżniczka A jest ode mnie starsza, puszka była zapisana na nią, a moim zadaniem było noszenie i rozdawianie serduszek. Oczywiście Rycerz nie pozwolił, by było mi zimno, prosił mnie, żebym założyła jego rękawiczki, ale mój upór nie dał za wygraną. Później, gdy było światełko do nieba, staliśmy na rynku, a on mnie przytulał. W pewnym momencie zapytał, czy nie jest mi zimno. Odpowiedziałam: ,,Najbardziej rozgrzewa 36,6 stojące obok". Uśmiechnął się w odpowiedzi i przytulał mnie dalej. To był jedyny dzień kiedy na mrozie miałam ciepłe ręce (ja, nawet siedząc w ciepłym domu, potrafię mieć zimne dłonie). Kiedy szliśmy już odnieść puszkę, chwyciłam go pod rękę, a gdy się żegnaliśmy, chciałam mu powiedzieć, że chyba się w nim zakochałam, ale jakoś język mi się tak plątał, że nie potrafiłam nic sensownego powiedzieć. Dałam mu buziaka w policzek na pożegnanie i się rozstaliśmy. Dopiero w domu, gdy usiadłam przed komputerem (normalnie bym tego nie zrobiła, ale wiedziałam, że on na pewno będzie na fb), napisałam mu, że chyba się w nim zakochałam i że chciałam powiedzieć to już wcześniej, ale nie potrzafiłam. On mi napisał tamtego wieczoru te dwa słowa - wiecie, co mam na myśli, prawda? Tak, dokładnie - ,,Kocham Cię". Jak na razie mu na to nie odpowiedziałam tym samym. W poniedziałek już trochę tęskniłam i po szkole odwiedziłam go w pracy. Wieczorem znów pisaliśmy i ta rozmowa była taka... jakby to ująć? ...inna, ponieważ pisaliśmy do siebie wierszem. Ja coś zrymowałam i on zrymował odpowiedź i tak przez około trzy godziny.
  We wtorek wieczorem też pisaliśmy (tym razem normalnie). Umówiliśmy się na środę po lekcjach. W szkole tak mi się czas dłużył, że już myślałam, że będę tak czekać wieczność. Na ostatniej lekcji tylko patrzyłam na zegar i odliczałam minuty. Kiedy usłyszałam dzwonek, szybko wrzuciłam zeszyt i piórnik do torby i wybiegłam z sali (Księżniczka A może to potwierdzić). Gdy mnie przytulił na przwitanie, czułam się cudownie. Chyba pierwszy raz tak za kimś tęskniłam. Znów zrobiliśmy rundkę po parku, tak jak w sobotę, tylko tym razem trzymaliśmy się za ręce. Poszliśmy potem do tej tzw. wiochy pod dachem, by się ogrzać, bo nie wiem jak u Was, ale u mnie w tym moim niedużym mieście spadł śnieg. (Kupił wcześniej żelki, zanim po mnie przyszadł) Otworzył je gdy usiedliśmy i zjedliśmy kilka. mimo tego, że od rana nic nie jedłam, przy nim nawet nie czułam się głodna. Przez cały czas spędzony w galerii, siedzieliśmy przytuleni i trochę rozmawialiśmy, trochę milczeliśmy. Raz to on mnie pocałował w policzek, raz ja jego. Trochę się sprzeczaliśmy ( wie o tym, że lubię postawić na swoim)  o to np. że to on jest cudowny, a nie ja itp. W pewnej chwili zapytał, czy nie obrażę się, jeżeli coś zrobi. Jedyne, co przyszło mi wtedy do głowy to myśl, że pewnie chce mnie pocałować. Powiedziałam: ,,Zależy, co". Odparł: ,,Chciałbym cię pocałować". Jak myślicie, co wtedy zrobiłam? Nie, nie zgodziłam się. Jeszcze nie jestem chyba na to gotowa i jeszcze przecież możemy z tym poczekać. Oczywiście uszanował moją deczję i to w nim lubię. Nie naciska na mnie. jeżeli powiem ,,nie", to znaczy ,,nie". Jakoś tak około godziny 17. uznaliśmy, że chyba czas już wracać. Zaproponowałam, że tym razem to ja go odprowadzę, ale nie chciał się zgodzić. Powiedziałam, że przecież dobrze wie, że nie przepadam za stereotypami. W końcu się zgodził, ale z racji tego, że mieszka dość daleko, pozwolił się odprowadzić tylko do osiedla, na którym mieszka Księżniczka A. Gdy się żegnaliśmy przytuliliśmy się pierwszy raz, nie wystarczyło. Przytuliliśmy się drugi raz - tu pojawił się komentarz pewnego pana, który odśnieżał samochód: ,,Wejdźcie może do środka, to mi szybciej szyby odtają". Zaśmialiśmy się, ale nadal było ciężko się rozstać, więc przytuliliśmy się kolejny raz, w międzyczasie pojawiły się buziaki w policzek i no i w końcu trzeba było się pożegnać. Wieczorem znów ze sobą pisaliśmy, ale tym razem krótko.
  Wiem, że mu zależy, żebym powiedziała te dwa słowa, ale może poczekam, żeby to nabrało dla niego naprawdę dużego znaczenia.
A poza tym, co działo się z Rycerzem... Yyy... Chyba nic się nie działo, albo tego nie zauważyłam.

*

  A teraz to, na co zapewne czekaliście bardziej, niż na moją historię z Rycerzem MG:


Rozdział V
,,Prośba o pomoc"

        W drodze do domu chłopak pomyślał, że mógłby iść do ojca i porozmawiać z nim na temat niesłusznych oskarżeń wobec ojca Kasi. Andrzej wszedł do domu, zostawił plecak i powiadomił mamę, że idzie do taty, po czym wyszedł. Gdy spotkał się z Krzysztofem, opowiedział mu o sytuacji z Kasią i jej rodziną.
- Nie wiem, czy dam radę udowodnić, że jest niewinny, skoro nie ma na to dowodów.
- Ale może uda się coś zrobić, przecież ona oprócz brata i siostry nie ma nikogo. Musi być jakiś sposób...! - podniósł głos, lecz wypowiedź przerwał mu ojciec.
- Andrzej! Uspokój się! Nie powiedziałem, że nie będę próbował, ale nie jestem pewien rezultatu.
- Ale postarasz się, prawda?
- Tak, postaram się, ale muszę skontaktować się z prawnikiem, który bronił go w poprzednich rozprawach.
        - Dobra, to jutro porozmawiam z Kasią. Dzięki, tato - powiedział i uścisnął ojca.
Krzysztof z synem pożegnali się i Andrzej wrócił do domu. Gdy wszedł mama od razu spytała:
- Co się stało, że tak szybko, zamiast zjeść obiad, poszedłeś do taty?
- Ja i Kasia wyznaliśmy sobie miłość i jesteśmy parą.
- To super. Ale po co poszedłeś do taty?
- Bo dzisiaj szczerze porozmawiałem z Kasią i dowiedziałem się, że jej mama nie żyje od czterech lat, a jej tata jest w więzieniu i dlatego byłem u taty, bo on jest niewinny.
- Mam nadzieję, że uda wam się to udowodnić, a teraz jedz obiad, bo wystygnie.
- Już siadam do stołu. Jestem tak głodny, że zjadłbym konia z kopytami.

Na drugi dzień Andrzej powiadomił Kasię o tym, że jego ojciec postanowił im pomóc.
        Jeszcze tego samego dnia popołudniu, Kasia, Andrzej i Krzysztof odwiedzili w areszcie Macieja, który był wysokim, szczupłym mężczyzną o piwnych oczach oraz lekko osiwiałych włosach i zaroście.
        Mężczyzna bardzo się zdziwił, gdy zobaczył swoją córkę w towarzystwie młodego chłopaka i mężczyzny w średnim wieku.
- Cześć tato - pisnęła i rzuciła się ojcu na szyję.
- Witaj córciu, tęskniłem za tobą - powiedział. - A panowie to kto? – spytał, wskazując Andrzeja i jego ojca.
- To jest Andrzej - mój chłopak, a to pan Krzysztof - jego tata. Pan Krzysztof jest prawnikiem. Obiecuję, wyciągnę cię z tego.
- Ale skarbie, to nie ma sensu.
- Jak to nie ma sensu? Co ty mówisz? Pan Krzysztof to świetny prawnik, znajdzie dowody na to, że jesteś niewinny i cię uwolnimy.
- Słońce, tu nie chodzi o to, czy pan Krzysztof jest dobrym prawnikiem, tylko o to, że... - zrobił chwilę przerwy, ponieważ trudno mu było to z siebie wydusić - ...jestem winny.
        Nagle na twarzach odwiedzających pojawiło się oburzenie.
- Co?! Jak mogłeś?! Przez tyle czasu nas okłamywałeś! - przytuliła się do Andrzeja ze łzami w oczach i po chwili spytała. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
- Po śmierci mamy zacząłem grać, uzależniłem się od tego i miałem coraz większe długi. Nie chciałem sprzedawać różnych przedmiotów z domu, więc włamałem się do tego kantoru, ale zaskoczył mnie właściciel, wtedy po prostu go popchnąłem, a on uderzył w coś głową. Kilka dni później zabrali mnie na komisariat.
- Ale dlaczego się nie przyznałeś? Dlaczego nie powiedziałeś tego wcześniej? Jak ja to powiem Filipowi?
- Powiedz mu, żeby przyszedł do mnie jutro. Sam mu to powiem.
- Dobra, przekaże mu - powiedziała i zaczęła kierować się w stronę drzwi.
- Skarbie, odwiedzisz mnie jeszcze kiedyś?
- Nie wiem - odpowiedziała i wyszła, a tuż za nią Andrzej i Krzysztof.
- Chcesz jechać do domu? - spytał Andrzej Kasię, gdy wyszli z budynku.
- Tak. Nie obraź się, ale chciałabym sama pogadać z Filipem. Tosi na razie nie będę nic mówić, bo pewnie i tak nic nie zrozumie, przecież ma dopiero osiem lat.
- Dobrze, odwieziemy cię i pojedziemy do domu.
- Dzięki, Andrzej. Kocham cię.
- Ja ciebie też, skarbie - przytulił ją.
        Kiedy dojechali pod dom Kasi, Andrzej wysiadł, by pożegnać się z dziewczyną.
- Skarbie, nie rób czasem czegoś głupiego, dobrze?
- Spokojnie, dam sobie radę. Tylko nie wiem jak to powiedzieć Filipowi.
- Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym z tobą został?
- Na pewno - spojrzała mu w oczy. - Kocham cię.
        Andrzej niespodziewanie pocałował Kasię. Zaskoczona dziewczyna odwzajemniła pocałunek. Po chwili, gdy ich usta się rozłączyły, nie wiedząc, co powiedzieć, ponieważ był to ich pierwszy taki pocałunek, znów zaczęli się całować. Kiedy skończyli, rozstali się z uśmiechami na ustach.
Gdy Kasia weszła do domu, zastała w kuchni Filipa i Tosię jedzących obiad.
- Cześć - przywitała się.
- Cześć. Gdzie byłaś? - spytał Filip.
- Tosia, skończyłaś już jeść? - zapytała, ignorując pytanie brata.
- Tak - odsunęła talerz.
- A możesz iść do siebie, bo muszę porozmawiać z Filipem?
- Dobrze, już idę - odpowiedziała ośmiolatka.
        Gdy Tosia odeszła, Kasia zaczęła rozmowę:
- Byłam u taty.
- Sama?
- Nie. Z Andrzejem i jego tatą.
- Dlaczego z jego tatą?
- On jest prawnikiem, chciałam, żeby w końcu ktoś udowodnił, że jest niewinny.
- I co? - zapytał z nadzieją.
- Tata poprosił, żebyś jutro do niego przyszedł.
- Ale o co chodzi?
- Ja nie dam rady ci o tym powiedzieć, on wszystko ci jutro wyjaśni.
- Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, o co chodzi?
- Powiem tylko tyle, że tata nie mówił nam całej prawdy.
        Nagle rozmowę przerwał im głos Tosi.
- Co się stało tacie?
- Nie, nic się tacie nie stało, nadal będziesz mogła go odwiedzać - odpowiedziała starsza siostra.
- To dobrze, bo zrobiłam dla niego laurkę i chciałam mu ją dać.
- To super. Na pewno się ucieszy. A odrobiłaś już lekcje? - zmieniła szybko temat.

- Tak. Nie mieliśmy dożo zadane.

*
Pocałunek nie jest moim rysunkiem, bo nie miałam za bardzo czasu, żeby go narysować, ale spokojnie, jeszce pojawią się moje dzieła ;)

*
No, tak... Zapomniałabym. Księżniczka A też założyła bloga. Jakbyście mieli ochotę poczytać trochę o niej zapraszam: 
http://wariatka17.crazylife.pl

sobota, 11 stycznia 2014

MKP I - Rozdział IV

  Witam! Jak obiecałam kilku osobom, dziś kolejny post. Mimo tego, co zaszło między mną a Rycerzem MG, zaproponowałam mu spotkanie i właśnie z niego wróciłam. Jestem bardzo zadowolona, ponieważ udało mi się go trochę poznać. Mamy wspólne tematy do rozowy. Dużo bardziej lubię normalne spotkania od pisania na facebooku. Byłam z MG bardzo szczera i naprawdę teraz czuję się nieco lepiej, bo jeszcze z nikim tak nie rozmawiałam, jak z nim. Dowiedział się, że jakiś czas temu miałam problem z żyletką, ale jakoś się w końcu ogarnęłam i już od dawna nie miałam z nią styczności. Oboje trochę piszemy utwory (np. wiersze, czy piosenki). Bardzo jest podobny zainteresowaniami i charakterem do pewnej osoby, którą kocham, ale nigdy z nią nie mogłabym być. Zrobiliśmy dwie rundki po parku i posiedzieliśmy trochę w galerii (moja babcia, kiedyś porównała galerię do miasta pod dachem, biorąc pod uwagę, że w tej naszej galerii jest może z 5 sklepów z ciuchami, jedna kawiarnia, CCC i Dino, ja porównuję ją do wiochy pod dachem, ale jak kto woli :D). Gdy się żegnaliśmy przylulił mnie i potem jeszcze zaczęliśmy jeden temat, i żegnaliśmy się po raz drugi. Powiedział, że nie może się powstrzymać. Przy okazji - chyba mnie z kimś pomylił. Ja piękna? No, nie wiem.
  Co jeszcze?
  A! No, tak! Kiężniczka A! Jak mogłabym o niej zapomnieć. W czwartek byłyśmy w końcu po dłuższym czasie na siatkówce. Łącznie z nami, były tylko cztery osoby, czyli jeszcze Królewicz A, o którym już wspominałam i taka jedna Królewna K. Królewicz A wydał mi się niezadowolony (nigdy go takiego nie widziałam). Wydaje mi się (ale to są tylko moje przypuszczenia), że on jest zakochany w Księżniczce A i gdy zobaczył, że ta ma teraz swojego księcia, to po prostu czuł się zazdrosny. Później, gdy już graliśmy, poprawił mu się humor i jak zawsze zaczynał się w Księżniczkę A, do czasu, aż ta dostała z piłki w nos od niego. Widać było, że czuł się winny, bo wciąż ją przepraszał. Kiedy już skończyliśmy grę i byliśmy w drodze do domu, Księżniczka A poszła w swoją stronę, a wtedy szpnęłam Królewiczowi A, żeby poczekał do jutra, żeby ochłonęła i dopiero wtedy ją przeprosił. Chyba coś źle biedak zrozumiał, bo poszedł za nią, a następnego dnia ta mi się skarżyła, że ją przepraszał przez pół drogi do domu.
  W piątki jest jedna taka przerwa (między historią a wosem), której z jednej strony nienawidzę, a z drugiej lubię. Dlaczego? Królewicz P - tym razem to on omal nie wpadł na Księżniczkę A (Chyba na siebie lecą :P). Ale wracając - właśnie na tej przerwie jestem zmuszona na niego patrzeć. Przez całe dziesięć minut (czasami nawet piętnaście, zanim się Królowa Profesor Kruszyna pofatyguje na górę) siedzi z nami w klasie i gada sobie z Księciem Q, który jest jego przyjacielem. Tak, Książę Q chodzi ze mną do klasy. Nawet siedząc tyłem do mnie, Królewicz P odwraca się i spogląda w moją stronę.
  W czwrtek przed siatkówką także spotkałyśmy w szkole Królewicza P. Kiedy weszłyśmy, tylko się obejrzał i od razu nerwowo sięgnął telefon (zawsze ludzie sięgają po telefon w nerwowej sytuacji, prawda?). Widziałam, jak trzęsły mu się ręce. Może się wystraszył Księżniczki A, żeby znów na niego przypadkiem nie wpadła. :D
  To tyle z Królwstwa, a teraz:


Rozdział IV
,,Prawda o rodzicach"

        Po lekcjach Karol przyszedł do sali, w której zawsze odbywał się język polski. Pani Lutnicka już na niego czekała.
- Dzień dobry. To ja.
- Dzień dobry. Wejdź - rzuciła miło. - Siadaj. O czym chciałeś porozmawiać?
- O Andrzeju.
- O Andrzeju? - zdziwiła się. - A coś się stało?
- No, bo odkąd zaczął coraz więcej czasu spędzać z Kasią, w ogóle nie interesuje się mną czy Pawłem. Chodzi o to, że nie ma w ogóle czasu dla nas.
- Czyli czujesz się odrzucony?
- No, właśnie.
- Może porozmawiaj z nim szczerze i powiedz mu, jak się czujesz.
  - Próbowałem, ale każda taka rozmowa kończy się kłótnią.
- Karol, musisz pamiętać, że on chce spędzać czas z Kasią sam na sam.
- Może po prostu nie przyzwyczaiłem się do tego, bo z Aśką nie spotykał się tak często.
- Musisz się z tym pogodzić, że nie będziecie mogli do końca życia spędzać ze sobą tak dużo czasu jak kiedyś. Każdy z was w końcu znajdzie swoją drugą połówkę. Stworzycie poważne związki i będziecie musieli zająć się swoją rodziną. A jak na razie masz jeszcze Pawła. Z nim też możesz porozmawiać, czy pograć w piłkę.
- Niby tak, ale Paweł to nie Andrzej. Z nim łączy mnie inna więź niż z Andrzejem.
- Inna, czyli jaka?
- Chodzi o to, że Andrzeja znam od przedszkola i jest dla mnie jak brat, a Paweł… - zawiesił na chwilę głos -  …znaczy dla mnie tyle samo, ale inaczej.
- Karol, przepraszam, że to powiem, ale z tego, co mówisz i z tego, co napisałeś wtedy w zeszycie, wynika, że...
- Mogę panią zapewnić, że nie jestem gejem - przerwał jej.
- Przepraszam, nie powinnam.
- Nie gniewam się, ale nie chcę, żeby pani myślała, że jestem homoseksualny.
- Przepraszam, Karol. Pewnie po prostu mi się zdawało, że coś do siebie czujecie.
- Gdyby pani spojrzała na nas, jak na dwóch kumpli, widziałaby pani, że nic oprócz przyjaźni nas nie łączy.
- Dobrze, postaram się patrzeć inaczej.
- Przepraszam, ale muszę już iść - spojrzał na zegarek.
- No, dobrze.
- Dziękuję, że znalazła pani dla mnie chwilę.
- Nie ma za co.
- Dowidzenia.
- Dowidzenia.
        Karol wyszedł z klasy i poszedł do swojego chłopaka.
W międzyczasie Andrzej odprowadzając Kasię do domu, powiedział:         
- Wiesz, ja chciałem... - zająknął się - ...bo przyjaźniliśmy się tyle czasu, teraz jesteśmy razem, a jeszcze nigdy nie byłem u ciebie w domu i w ogóle nie wspominałaś o swoich rodzicach.
- No, dobra. Jesteś moim chłopakiem, więc nie powinnam cię okłamywać.
- To znaczy?
- Mieszkam ze starszym bratem i z młodszą siostrą. Moja mama zmarła, gdy miałam czternaście lat.
- Bardzo mi przykro, nie wiedziałem - przytulił ją i dodał po chwili. - A tata, co z tatą?
- Mój tata... - zaczęła i nagle jej oczy wypełniły się łzami. - Mój tata jest w więzieniu. Już od roku tam siedzi. Jest niewinny, ale nie może tego udowodnić.
- Przepraszam cię, naprawdę nie chciałem... - nagle przerwał. - Hej, mój tata jest prawnikiem - dodał z uśmiechem.
- Ale co to da, przecież wszystkie dowody są przeciwko niemu.
- To skąd wiesz, że jest niewinny? - zapytał z podejrzeniem.
- Po prostu mu wierzę.
- A tak w ogóle, to za co go aresztowali?
- Za kradzież z włamaniem i zabójstwo. Skazali go na dożywocie.
- Ale, jeżeli jest niewinny, może uda nam się to udowodnić.
- Nie wiem... - powiedziała z niepewnością. - A dlaczego ty nigdy mi nie mówiłeś o swoich rodzicach, a zawsze jak przychodziłam twojego taty nie było w domu?
- Bo... - zająknął się i usiadł załamany na ławce stojącej obok. - Moi rodzice się rozwiedli kilka lat temu. Nadal się kochają tylko, że o tym nie wiedzą.
- Ale w jakim sensie?
- Mój tata spotykał się kiedyś z taką jedną Marzeną, która była zresztą powodem ich rozstania, więc mama uważa, że on już jej nie kocha. A tata natomiast myśli, że jeżeli mama mu nie chciała wybaczyć tego, że był z Marzeną, to znaczy, że już nic do niego nie czuje.
- Rzeczywiście, też nie masz łatwo.
- No, ale teraz musimy się nawzajem wspierać.

        Przytulili się i Andrzej odprowadził Kasię do domu.

*
A tu macie jedną taką nutkę, która ostatnio wpadła mi w ucho. Po rosyjsku, ale fajna :)
http://www.youtube.com/watch?v=ylQz6Uu2Tg0

wtorek, 7 stycznia 2014

Miłość? - To nie dla mnie...

  Witam Was. Co tam? Bo u mnie się trochę działo. Ze spotkania z Rycerzem MG nic nie wyszło, ponieważ zachorowało mu się, ale postanowił wyznać mi miłość, wysyłając mi wiersz na facebooku. Nie powiem - byłam w szoku. Pierwszy raz ktoś się we mnie zakochał i mi to wyznał. Nie wiedziałam za bardzo, jak zareagować, żeby go nie zranić, więc po długim rozmyślaniu napisałam, mu wierszyk:

Na wieść o tym, MG* kochany,
Że jesteś we mnie zakochany,
Zmieszałam się,
Gdyż nie jestem gotowa na takie zmiany.
Uwierz mi, nie upadłeś nisko,
Wyjawiając mi to wszystko,
Ale nie będziemy aż tak blisko.
Wierz mi, nie pasujemy do siebie,
Ja nie zasługuję na Ciebie.
Jesteś zbyt dobry dla mnie,
Nie zasługuję na słowo: ,,skarbie”.
Nie chciałam Cię ranić takim odrzuceniem,
Ale wiem, że nie jestem Twoim marzeniem.
Bardziej byś cierpiał, wiedząc, że ja
Byłabym z Tobą bez żadnego uczucia.
Jesteś chłopakiem naprawdę wspaniałym
Z talentem, uwierz mi, niemałym.
Naprawdę nie chciałam Cię zranić,
Choć właśnie robię to rymami.
Nie wiesz o żadnych wadach moich,
Zakochałeś się tylko w wyobrażeniach swoich.
Mam złe cechy, jak każdy człowiek,
Więc przepraszam, że w ten sposób mówię o tym Tobie.

* MG - tutaj pojawiło się jego imię, ale wolę go nie ujawniać.

  Na szczęście bardzo dobrze to zniósł i nadal utrzymujemy dobry kontakt. Mam zamiar się z nim spotkać i normalnie porozmawiać. Chciałam mu powiedzieć, jak to naprawdę jest, że nie chodzi tylko o moje uczucia, ale też o to, że ja na razie tego nie potrzebuję. Po tej sytuacji zrozumiałam, że mogę jeszcze poczekać, aż pojawi się ten jeden jedyny. Mam jeszcze czas. Najpierw zajmę się tym, co mnie interesuje - czytanie, pisanie i rysowanie. No i oczywiście skupię się też na nauce :P
  Poza tym dziś zrobiłam sobie dodatkowy dzień wolnego. Miałam iść na targ i kupić sobie coś fajnego do ubrania, ale nic ciekawego nie znalazłam. Księżniczka A, która bardzo lubi czytać sama o sobie, już się za mną stęskniła - kilka nieodebranych połączeń (do mnie jest się trudno dodzwonić). Chciała porozmawiać o Rycerzu MG, ale chwilowo ja muszę się trochę ogarnąć, bo od kilku dni zastanawiam się nad sensem życia i wychodzi na to, że nie mam po co żyć.
  Ciągle wydaje mi się, że nie pasuję do tego świata - jestem typem domatora, uwielbiam siedzieć w domu nad książkami, telefon służy mi raczej do słuchania muzyki, niż do dzwonienia, czy SMS-owania, z komputera korzystam kilka minut dziennie (sprawdzam facebooka, maila i blogi), telewizji też dużo nie oglądam. Mam takie swoje powiedzonko: ,,Młodzież XXI wieku, nie rozumiem Was". Przeważnie mówię to, gdy widzę połowę szkoły na korytarzu gapiącą się w ekrany telefonów. Ja nie doładowywałam konta już od maja, a i tak wtedy to było po długim olewaniu środków na koncie i tylko za 5 złotych.
  Dobra to tyle na dziś. Już niedługo kolejny rozdział MKP. 
  Pozdrawiam :*

czwartek, 2 stycznia 2014

MKP I - Rozdział III

  Cześć! Co tam u Was? Jak po sylwestrze? Bo u mnie, praktycznie, jak co roku - świetny humor do północy, a po - fatalny. Zawsze tak mam, chociaż sama nie wiem, czemu. Może przez to, że cały czas myślę, że ten kolejny rok wcale nie będzie lepszy od poprzedniego. Mam wrarzenie, że te wszystkie marzenia są nic nie warte, bo jeśli nie spełniły się teraz, to jaka mam pewność, że spełnią się w następnym roku? No, ale poza tym było super. Razem z Marzycielką nakupiłyśmy za dużo żarcia, ale to mały szczegół. Ktoś mi przekroczył miesięczny limit internetu w trzy dni - Bardzo dziękuję tej osobie :/ .

  A w moim królestwie: Zauważyłam, iż Książę K raczej nie jest mi pisany. Księżniczka A znalazła sobie chłopaka - Księcia A. Przez ostatnie kilka dni nie mogłam wyrzucić z głowy myśli o Królewiczu P, na którego dziś rano przypadkowo wpadła Księżniczka A. Pojawił się też w moim życiu Rycerz MG (tak go nazwijmy), który potrafi godzinami pisać mi, jaka jestem wspaniała (choć moim zdanie wcale taka nie jestem). Jest cudowny, ale (przynajmniej na razie) nie widzę w nim nikogo więcej niż przyjaciela. Chociaż zaprosił mnie na spacer w sobotę. Może w końcu pogadamy w realu, jak na razie pisaliśmy tylko na facebook'u, ale oczywiście kilka razy się widzielismy, bo on jest przyjacielem Księżniczki A. Zobaczymy.

A teraz to, na co pewnie czekaliście:


Rozdział III
,,Wyznanie miłości”

        Przyjaźń Kasi i Andrzeja trwała już prawie dwa miesiące. Karol jednak był zazdrosny o przyjaciela, ale starał się to ukryć.
        Pewnego dnia Paweł nie przyszedł do szkoły, ponieważ był chory. Na języku polskim, gdzie każdy z uczniów siedział w osobnej ławce, Karol z tęsknoty za ukochanym pisał wiersze w brudnopisie i rysował wokół nich serduszka. W momencie, w którym siedemnastolatek zaczął pisać imię swojego chłopaka, usłyszał głos nauczycielki:
- Karol. Zadałam ci pytanie.
- Przepraszam. Zamyśliłem się. Może pani powtórzyć?
- A co tam piszesz?
- Nic takiego - zamknął natychmiast zeszyt.
        Kobieta podeszła do niego, wzięła brudnopis do ręki, a następnie go przejrzała.
- Zostaniesz po lekcji. Wtedy ci go oddam.
        Siedemnastolatek bał się, że pani Lutnicka przez to, co przeczytała, odkryje jego sekret.
        Po lekcji, gdy wszyscy wyszli z klasy, Karol został, a razem z nim Andrzej.
- Andrzej, chciałabym porozmawiać z Karolem w cztery oczy. Możesz iść na przerwę.
        Andrzej wyszedł z klasy nieco zdziwiony. O co mogło chodzić? Kiedy drzwi się zamknęły, nauczycielka zaczęła:
- Karol, chyba wiesz, czemu chciałam z tobą porozmawiać, prawda?
- Nie bardzo - skłamał.
- To, co tu napisałeś… - zająknęła się - …to naprawdę dobre wiersze, ale niepokoi mnie to, że są one kierowane do chłopaka. Karol, wiem, że pewnie to nie jest moja sprawa, ale…
- Chce pani wiedzieć, czy jestem gejem? – rzucił tak, jakby nawet to słowo go brzydziło, a kobieta patrzyła na niego w milczeniu. - Proszę mi wierzyć, nie jestem pedałem.
- Skoro tak, to dlaczego coś takiego napisałeś?
- To są wiersze mojej kuzynki - tłumaczył.
- Ale to jest twoje pismo.
- Ponieważ wczoraj była u mnie i mówiła mi je, a ja zapisywałem.
- A te serduszka, które ty rysowałeś na lekcji?
- No bo zakochałem się w pewnej dziewczynie i to było z myślą o niej.
- Dobrze, uznajmy, że ci wierzę, ale jakie żeńskie imię zaczyna się na ,,Paw”? Domyślam się, że po prostu nie zdążyłeś go dokończyć, ale pierwsze, co mi przyszło do głowy to Paweł. Spędzacie ze sobą sporo czasu. Zaczynam się o ciebie martwić.
- To na pewno nie chodziło o Pawła.
- W takim razie o kogo? Karol, możesz mi powiedzieć. Nikomu nie powiem, nawet twoim rodzicom, jeśli nie chcesz.
- Ale naprawdę mnie i Pawła prócz przyjaźni nic nie łączy. A to imię to… Paulina. Tylko tak to jakoś dziwnie wyszło i…
- No dobrze. Ale pamiętaj, jak będziesz chciał, to możesz przyjść na kółko i możemy porozmawiać, jak będzie cię coś gnębić.
- Wiem, wiem.
- A co się stało? Przecież jeszcze kilka tygodni temu lubiłeś zostać po lekcjach, pouczyć się, porozmawiać.
- Nic się nie stało. Po prostu znudził mi się polski.
- Za dobrze cię znam. Coś cię gnębi, ale boisz się o tym powiedzieć.
- Nie. Niech pani się nie martwi. Jak będę potrzebował rozmowy, to na pewno przyjdę do pani, dobrze?
- Dobra. Idź na przerwę, pewnie Andrzej za tobą czeka.
,,Andrzej” – pomyślał. - A ma pani dzisiaj kółko? – spytał po chwili.
- Dziś akurat nie, ale jeśli chciałbyś porozmawiać, to możesz przyjść po siódmej lekcji tutaj.
- Dobrze, to przyjdę.
        Siedemnastolatek poszedł na przerwę. Na boisku czekał na niego Andrzej z Kasią.
- Karol, co ty miałeś w tym zeszycie, że chciała gadać sam na sam? - zapytał przyjaciel.
- Nic takiego.
- Tak, jasne - dodał sarkastycznie.
- Przepraszam was na chwilę, ale muszę gdzieś zadzwonić - powiedział i wyciągając komórkę, oddalił się od nich.
        Chłopak zastanawiał się, czy zadzwonić do domu dziecka i przekazać Pawłowi, że dziś zostanie po lekcjach, czy postarać się niezbyt długo rozmawiać z nauczycielką.
W końcu zadzwonił dzwonek, więc Karol uznał, że postara się nie przeciągać rozmowy z panią Lutnicką i nie będzie wyciągał chorego Pawła z łóżka.

Na następnej przerwie Sylwia i Oliwia rozmawiały na temat przyjaźni Kasi z Andrzejem.
- Też uważasz, że Kaśka za dużo czasu spędza z Andrzejem? - zaczęła Sylwia.
- Fakt. Rzeczywiście cały wolny czas spędza z nim -  odpowiedziała Oliwia.
- No, popatrz, o wilkach mowa - oznajmiła Sylwia, widząc Kasię i Andrzeja idących w ich stronę.
- Cześć - powiedzieli równocześnie przyjaciele.
- Hejka - odpowiedziały tak samo dziewczyny.
- Andrzej, pozwolisz, że porwiemy ci na chwilę Kasię -  rzuciła Sylwia.
- Oczywiście.
        Andrzej oddalił się na chwilę i zielonooka zaczęła rozmowę:
- Kaśka, musisz zerwać z nim tę przyjaźń.
- Ale dlaczego?
- Spędzasz z nim tak dużo czasu, a przecież my zawsze byłyśmy nierozłączne, a teraz spotykamy się tylko w szkole i na dodatek na przerwach ciągle gadasz z Andrzejem - dodała Oliwia.
- Ale ja go kocham i staram się, żeby on pokochał mnie. Dlaczego wy zawsze musicie mi dyktować, co mam robić?! - rzuciła Kasia i zdenerwowana odeszła szybkim krokiem. Podchodząc do Andrzeja, który stał właśnie z Karolem, usłyszała, jak jej przyjaciel podniesionym głosem mówi:
- ...Odczep się ode mnie. Nigdy nie kochałeś i nie wiesz jak to jest, a ja kocham Kasię!
- Naprawdę? – zdziwiła się stojąca za nim dziewczyna.
        Andrzej się odwrócił i nie wiedział, co powiedzieć.
Karol po tym, co usłyszał, poczuł się urażony przez przyjaciela.
Kasia spytała ponownie:
- Naprawdę mnie kochasz?
- Tak - przyznał wstrzymując oddech.
- To dlaczego mi nic nie powiedziałeś?
- Bo myślałem, że wolisz się przyjaźnić.
- Ale przecież dobrze wiedziałeś, że cię kocham.
- Tak, ale nie wiedziałem jak ci to powiedzieć – mówił zestresowany.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Wiesz co, ja już nie chcę się z tobą przyjaźnić... - powiedział.
- Co? Ale dlaczego? – przeraziła się.
- ...bo ja chcę, żebyś była moją dziewczyną.
        Nagle przerażenie z jej twarzy zeszło i z lekkim uśmiechem powiedziała:
- A ja bym chciała... - zrobiła chwilę przerwy - ...być twoją dziewczyną.

        Obdarzyli się nawzajem miłym uśmiechem i przytulili się.

*

Pozdrawiam :)