Chodzę do szkoły, gdzie trzeba przetrwać cztery lata. Przez
pierwsze dwa uczniowie mają status Księżniczki lub Księcia, a w trzecim i
czwartym roku nauki Królewny lub Królewicza. Na końcu szkoły trzeba zdać egzamin
na Króla lub Królową.
Dostałam się do tej szkoły niedawno i jestem dopiero w
pierwszej klasie, więc na razie mogę się nazwać jedynie Księżniczką.
Już pierwszego dnia zauważyłam Jego - wysoki, szczupły,
złotowłosy buntownik. Zawsze miałam słabość do długowłosych blondynów, ale ten
był jeszcze bardziej idealny niż jakikolwiek inny, którego spotkałam. Też
ubierał się, jak chciał - koszulki z zespołami rockowymi, naszyjnik z krzyżem
celtyckim, który mnie zainteresował i bransoletka - identyczna, jak ta, którą
zawsze chciałam mieć. Myślałam - muszę go mieć. On musi być mój.
Na jednej z przerw staliśmy niedaleko siebie.
Niekontrolowanie na niego zerknęłam i wtedy nasze spojrzenia się spotkały.
Delikatnie się uśmiechnął, więc ja także odpowiedziałam mu uśmiechem.
Patrzeliśmy na siebie przez całą przerwę, z transu, w jaki oboje wpadliśmy,
wybudził nas dzwonek na lekcję.
Moja przyjaciółka - Księżniczka A zauważyła, że coś się ze
mną dzieje, ale dopiero po jakichś dwóch tygodniach odważyłam się jej powiedzieć,
że spodobał mi się jeden z chłopaków. Chyba zrozumiała, a ja przynajmniej
miałam z kim o nim porozmawiać. Niestety nie wiedziałam, jak się nazywa, ani do
której chodzi klasy. Postanowiłam wtedy porozmawiać z moją kuzynką z trzeciego
roku - Królewną O. Przez dwa lata poznała znaczną część szkoły, więc tylko ona
mogła mi powiedzieć, kim jest ten złotowłosy. Okazało się, że rzeczywiście go
zna i że go nienawidzi. Mieszkali w tej samej miejscowości i codziennie do
szkoły przyjeżdżali tą samą karetą. Dlaczego się nienawidzili? Szczerze? Sama
nie wiem. Odradzała mi go i w ogóle, ale powiedziała mi, jak się nazywa - tu
będzie Królewicz P - i że jest na czwartym roku. Znalazłam go na facebooku, ale
nie odważyłam się go zaprosić. Często podglądałam jego profil. Kiedy mijał mnie
na korytarzu, nawet nie spojrzał, ale na przerwach patrzył, jakby nie mógł
oderwać ode mnie wzroku.
Teraz na moment odbiegniemy od tematu Królewicza, gdyż tak
pod koniec września zaintrygował mnie pewien Książę. A mianowicie...
Zbliżał się dzień chłopca, więc wszystkie Księżniczki z
naszej klasy złożyły się, by urządzić klasowy bal w prezencie dla naszych
Książąt. Na balu była prawie cała klasa. Na początku wszyscy siedzieli przy
stolikach małymi grupkami i rozmawiali. Dopiero gdy Królowa Profesor M opuściła
imprezę, uczniowie wyciągnęli alkohol i nagle atmosfera się rozluźniła. Jak już
chłopcy sobie trochę popili, to sami zaczęli tańczyć. Ja, widząc, że Książę K
tańczy sam, podeszłam do niego i nawet nie zdążyłam zapytać, a ten już mnie
wziął w obroty. Przetańczyliśmy razem ze dwa kawałki, a potem Książę G
(odpowiedzialny za muzykę) na moment wyłączył sprzęt. Książę K odprowadził mnie
do mojego stolika i podziękował. Później siedziałam, przez chwilę rozmawiając z
Księżniczką A o moim złotowłosym Królewiczu. Kiedy muzyka znów się włączyła,
poprosiłam ją do tańca, ale ta nie chciała tańczyć, więc zapytałam o to samo
siedzącą po mojej drugiej stronie Księżniczkę M. Z chęcią się zgodziła, więc
ruszyłyśmy na parkiet. Po chwili podszedł do nas któryś Książę (nawet nie pamiętam,
który) i odbił mi Księżniczkę M. Więc ja – Niezauważalna usiadłam z powrotem
przy stoliku. Wtedy zauważyłam, że Książę K znów wstał od stołu i tym razem
tańczącym krokiem zmierzał w moją stronę. Podszedł bliżej i delikatnie
pociągnął mnie za rękę, prosząc o taniec. Wstałam i z uśmiechem wyszłam na
parkiet, trzymając Księcia K za rękę. Tym razem nie odchodziliśmy od siebie na
krok. Nawet gdy musiał odpisać starszej siostrze na SMS’a, zrobił to, jedną
ręką pisząc, a drugą obejmując mnie. Ciągle tańczyliśmy. Rozdzieliła nas
dopiero Księżniczka A, której obiecałam, że pójdziemy razem do domu. Przekazała
mi, że dostała wiadomość od rodziców, że powinna już wrócić, więc musiałam już
pożegnać się z moim Księciem. Gdy Książę K usłyszał wiadomość od Księżniczki A,
przytulił mnie na pożegnanie i ją także. Pożegnałyśmy się też z resztą klasy i
poszłyśmy. Po tym wszystkim nie mogłam przestać myśleć o Księciu K. Nie
myślałam o nim w jakiś szczególny sposób, ale zastanawiało mnie to, dlaczego
tak długo ze mną tańczył, dlaczego tylko ze mną i dlaczego na pożegnanie mnie
przytulił.
Po weekendzie znów
wróciłam myślami do Królewicza P. Po jakimś czasie w końcu odważyłam się wysłać
mu zaproszenie do znajomych na facebooku, ale nie zaakceptował. Po tym uznałam,
że będę go ignorować. Nie patrzyłam na niego, ale kątem oka zauważyłam u niego
taki lekki niepokój, tak jakby się wystraszył tego, że zaczęłam go traktować
jak powietrze. Postanowiłam, że chyba go sobie odpuszczę.
Pewnego dnia na fizyce
Księżniczka A poprawiała sprawdzian, więc musiała się przesiąść do innej ławki,
a ja zostałam sama. Brakowało ławek dla poprawiających, więc Książę K, który
także siedział sam, usiadł obok mnie. Dlaczego wybrał akurat mnie, skoro Książę
S też siedział sam? Dlaczego nie usiadł obok niego? Wtedy zaczęłam się
zastanawiać nad tym, który jest lepszy Książę, czy Królewicz. W nocy nie mogłam
zasnąć. Następnego dnia opowiedziałam o moich przemyśleniach Księżniczce A, a
ta uświadomiła mi, że jeśli chodzi o Królewicza, po prostu się go boję, a
Książę – że do niego też coś czuję.
Po jakimś czasie
całkowicie odpuściłam sobie Królewicza i skupiłam się na Księciu. Często
rozmawialiśmy ze sobą, śmialiśmy się razem. Było fajnie. Księżniczka A namawiała
mnie, żebym mu powiedziała, że mi się podoba. Chciałam to zrobić, ale nie
miałam odwagi.
Któregoś dnia w końcu
podeszłam do Księżniczki A i powiedziałam, że jeżeli chce, to może mu o tym
powiedzieć. Nie mogła uwierzyć w to, że podjęłam taką decyzję, ale po chwili w
końcu to do niej dotarło. Ustaliłyśmy po
kolei, co i jak zrobimy i po lekcjach zaczęłyśmy od zejścia do szatni po
kurtki. Był tam straszny tłok. Księżniczka A wzięła swoją kurtkę i od razu
wyszła na zewnątrz, by mieć pewność, że Książę jej nie ucieknie. Ja, jak zawsze,
poczekałam, aż wszyscy wezmą swoje kurtki i weszłam po swoją jako ostatnia.
Książę G, który uwielbiał robić mi na złość, zamknął mnie tam na kłódkę. Oczywiście
nie mogłam się wydostać. I jak myślicie? Co się stało? Tak, dobrze myślicie.
Mój Książę K mnie uwolnił. Wszyscy klaskali, krzyczeli, ale on nawet nie
zwrócił na to uwagi, nie odezwał się do mnie, tylko po prostu poszedł, jak
gdyby nigdy nic. Księżniczka A nie miała pojęcia o tym, co się
stało w szatni, więc działała według planu. Powiedziała mu i spytała, jakie
jest jego zdanie w tej sprawie. Odpowiedział krótkim ,,Zastanowię się” i uciekł
na swoim czarnym rumaku.
Wiecie, jak się wtedy
czułam? Jak ostatnia idiotka. No, ale co? Trzeba jakoś przetrwać.
Uznałam, że dam mu trochę
czasu, bo wiadomo, nie mógł tak od razu podjąć decyzji. Do końca tygodnia już nie
było tak jak wcześniej. Widać było między nami ten dystans. Po weekendzie
trochę się to uspokoiło, ale nadal nie odpowiadał. Milczy już ponad miesiąc, a
ja nadal nie wiem, co robić. Zachowuje się, jakby nic się nie stało. Istnieje
jeszcze taka możliwość, że mógł pomyśleć, iż ja nawet nie wiedziałam o tym, co
powiedziała mu Księżniczka A.
W ostatnim czasie jednak
trochę się na nim zawiodłam i sama nie wiem, czy go sobie nie odpuścić.
Zachował się, jak niewychowany szczeniak.
Coś mi się wydaje, że ja
potrzebuję Rycerza, a nie tchórzliwego Księcia. Po co mi Książę, który mnie uwolnił,
a nie zabił bestii, która mnie zżera?
Jednego Rycerza już mam,
To Rycerz T. Kocham go, ale jest tylko i aż przyjacielem, coś jak starszy brat.
Znamy się praktycznie od urodzenia.
Poznałam też niedawno
jeszcze Królewicza A. Pokazał mi już trochę swojego rycerskiego fachu. Kilka
dni temu umarł mój chrzestny i w szkole tylko on zauważył, że coś jest nie tak.
Wypytywał mnie, co się stało, dopóki mu nie powiedziałam. Chodzimy razem na
siatkówkę. Jest bardzo zabawny, ale na razie nie wiedzę w nim nikogo więcej niż
przyjaciela.
Wspomniałam jeszcze o
Księciu G, prawda? Uwielbia robić mi na złość, ale ma już swoją Księżniczkę, a
konkretniej Księżniczkę S. Często rzuca w moją stronę głupie teksty, ale tylko
w żartach. Na wigilii klasowej to on rozdawał prezenty i akurat pierwszy, jaki
wziął w rękę, był dla mnie. Nie chciał mi go dać, tylko kazał usiąść sobie na
kolanach i zapytał, czy byłam grzeczna. Dopiero gdy mu odpowiedziałam, dał mi
prezent i pozwolił wrócić na miejsce.
A właśnie… Zgadnijcie, co
dostałam!
Tak, dokładnie. Święta
idą, trzeba się w końcu wykąpać. :P Dostałam żel pod prysznic i dezodorant. Ale
i tak dziękuję Księciu M. Na pewno się przydadzą.
To tyle o mnie. Pozdrawiam. :*
P.S. Jeśli ktoś czyta, napiszcie też, co u Was.
Właściwie to dlaczego Niezauważalna Księżniczka? A nie 'dziwna i nieogarnięta' ;D ?
OdpowiedzUsuńCzy ja wiem? Tak jakoś chyba bardziej pasowało do tej mojej historii z Księciem i Królewiczem. Tak przy okazji, fajnie, że wpadłeś i dziękuję za życzenia :* Pozdrawiam
UsuńTroszkę gubiłam się wśród tych książąt i księżniczek, ale pod koniec już mniej więcej ogarnęłam o kogo chodzi :D Pomysł mi się bardzo podoba i odnoszę wrażenie jakbyś opisywała swoje przeżycia :p Ale może tylko mi się tak wydaje :D
OdpowiedzUsuńTak, to są moje przeżycia, tylko opisane w formie takiej bajki, niektóre zdarzenia są trochę też inaczej opisywane, ale główny wątek mojej historii zachowany.
Usuńjakbym nie miała prywatnej rozmowy z Tobą to szczerze w ogóle bym nie ogarnęła.. o co kaman, nie że bałagan czy cos ale no Pani K. pogubiłam się ;)
OdpowiedzUsuńale jest jak jest .. życie niestety tak płata figle.