niedziela, 29 grudnia 2013

Trochę z serii: Zakochanie w gimnazjum

  Witajcie! Widzę, że sporo Was przybyło i to dzięki Marzycielce, dziękuję jej bardzo za to. Witam oczywiście wszystkich nowych czytelników i krytyków, którym bardzo dziękuję za szczerość. :D

  Odnośnie tytułu mam dla Was dziś taki jeden wiersz, który napisałam jakiś rok temu. Uważam go za jeden z lepszych, ale może ocenicie sami.

,,Koszmar"

Mój nocny koszmar był dziś o Tobie.
Ty byłeś w cieniu, stałeś w deszczu z nożem.
Było potwornie, jak w najgorszym horrorze.
Patrzyłeś na mnie, prosto w me oczy.
Myślałeś pewnie: ,,Czy ona skoczy?
Czy skoczy z mostu do głębokiej rzeki,
By zasnąć na zawsze, by zamknąć powieki?”.
Zaczęłam uciekać, a Ty biegłeś za mną.
Byłeś o krok,
Twa dłoń sięgała mych rąk.
Myślałam: ,,Zginę, już nie ma nadziei”.
Wtem obraz twej twarzy szybko się zmienił.
Narodziła się wściekłość na twoich ustach,
Twa druga ręka już nie była pusta.
W pierwszej był nóż, jak na początku,
A w drugiej worek do pozbycia się szczątków.
(Zapewne to mego ciała chciałeś się pozbyć)
Myślałam, by ocalić resztki swoje.
Wiatr się wzmagał. Stanęliśmy oboje.
Patrzeliśmy sobie w oczy, była pełnia księżyca.
Spojrzałam na niebo, deszcz blaskiem się nasycał.
Padało mocniej i zaczęło grzmieć.
Nastała burza, znak, który miał ostrzec mnie,
Że nadszedł już czas, by zamiast się bać,
Stanąć z wrogiem twarzą w twarz.
Koniec ucieczek.
Przyszedł czas, by wszystko naprawić,
Lecz trzeba zebrać w sobie najpierw dużo odwagi.
Chcę stanąć przed Tobą i wyjaśnić to wszystko,
Ale walką możemy oboje upaść zbyt nisko.
Masz w ręce pióro. Chcesz mnie nim zabić? (ha ha)
Chwila, to nóż, siekiera, to zawiść, nienawiść.
Który raz już z rzędu widzę ten obraz?
Przecież to nie tak. Chcę uciec z Toba wraz.
Po prostu widzę, że jest Ci źle.
Wiem, że ta sytuacja wykańcza Cię.
Widzę, że zamykasz się w sobie.
Nie chcę Cię stracić, zrozum.
Do jasnej cholery, tracę już rozum.
Gubię się w tym wszystkim.
W głowie tylko tabletki, ogień, whiskey.
I jeszcze noże, siekiera, żyletki.
I znowu ogień i znów tabletki.
Mam się zabić. (ha ha) Co z tym wszystkim?
A gdzie wino, szampan i gdzie ta whiskey?
Gdzie to wszystko?
Przecież mam upaść niżej niż nisko.
Już koniec zmartwień. Tego chcieliście.
Daję Wam to, o co tak zawzięcie walczyliście.
Jeśli się mylę, powiedzcie mi to w oczy.
Może lepszy będzie sznur? Może mam z mostu skoczyć?
Darujcie sobie, wyskoczę z okna.
Z trzeciego piętra lub ze szczytu wieżowca.
Wtedy zamknę oczy i nie będę myśleć.
Mój głośny krzyk przerwie tę ciszę.
I który już raz cofnę się tam,
Do tej szkolnej ławki w gimnazjum numer dwa?
Gdzie ławkę przede mną siedzi ten,
O którym każdej nocy śnię,
Który jest moim największym koszmarem.


  Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że jesteście :)

piątek, 27 grudnia 2013

MKP I - Rozdział II

Rozdział II
,,Ujawnienie sekretu”

Po około piętnastu minutach Andrzej dotarł już do Krzysztofa, czyli swojego ojca, który był dość wysoki i wysportowany, miał czterdzieści lat. Obaj wyglądali bardzo podobnie, już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to ojciec i syn. Chłopak powiedział mu o zaistniałej sytuacji.
- No więc… rzuciła mnie dziewczyna, którą strasznie kocham i nawet nie podała powodu.
- W tej sytuacji to ja nie bardzo ci pomogę - powiedział. - Zresztą, kto by zrozumiał kobiety.
- No właśnie.
- Andrzej, a może zostaniesz u mnie na noc? - zmienił temat.
- No jasne. Tylko zapytam mamę. Mogę skorzystać z telefonu?
- Oczywiście.
        Nastolatek podszedł do stoliczka stojącego przy oknie, na którym leżał telefon. Podniósł słuchawkę i wykręcił numer.
- Mamo, chciałem zapytać, czy mogę zostać dziś u taty na noc. Nie, tata sam zaproponował. Dobrze, mamo. Dzięki. - Po ostatnich słowach odłożył słuchawkę.
- I co? Zgodziła się?
- Tak i kazała cię pozdrowić.
- Ok, to ja pójdę przygotować ci łóżko do spania.
        Gdy Krzysztof poszedł do innego pokoju, Andrzej rozglądając się po pomieszczeniu, zauważył na półce ślubne zdjęcie jego rodziców. Chłopak bez dłuższego zastanowienia podszedł i wziął fotografię w rękę, by przyjrzeć się bliżej. Kiedy odkładał ją na miejsce, na podłogę spadła leżąca obok kartka. Andrzej ją podniósł. Okazało się, że jest to list zaadresowany do jego matki, więc bez wahania go przeczytał.
        ,,Droga Ewo.
        Chciałbym prosić Cię o to, byś dała mi drugą szansę. Bardzo Cię kocham i gdy tylko oglądam nasze wspólne zdjęcia, to nie mogę sobie wybaczyć tego, że pozwoliłem Ci odejść. Wiem, że to moja wina, że to ja popełniłem błąd, ale bez Ciebie czuję się strasznie samotny. Po naszym rozwodzie dużo się zmieniło, ale mam nadzieję, że nadal mnie kochasz, myślisz o mnie i o naszej miłości.
Wciąż Cię kocham.
Twój Krzysztof"
        Gdy mężczyzna przyszedł z powrotem, zastał syna czytającego list.
- Widzę, że znalazłeś to, co chciałem dać kobiecie, którą kocham.
- Ty nadal kochasz mamę.
- Ja... - zająknął się - ...ja nigdy nie przestałem jej kochać.
- To dlaczego spotykałeś się wtedy z Marzeną?
- Tak naprawdę, to nie mam pojęcia. Sam nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
- W takim razie, czemu nie dałeś tego listu mamie?
- Nie odważyłem się. Po tym jak mnie odrzuciła, już po prostu straciłem nadzieję.
- Rozmawiałem z mamą na ten temat i mówiła, że po prostu bała się, żebyś jej znów nie zranił.
- Wiem, zachowałem się wtedy jak głupek.
- Każdy popełnia błędy w swoim życiu - pocieszał go syn. - Nie da się tego uniknąć.
- Tak, ale najgorsze jest to, gdy nie możemy ich naprawić.
- Może mama ci jeszcze wybaczy. Po prostu bądź szczery.
- Dobra, my tu gadu-gadu, a za chwilę w telewizji leci mecz – szybko zmienił temat.
- A masz jakieś przekąski? - spytał nastolatek.
- No jasne - odpowiedział otwierając szafę, w której były dwie paczki chipsów i butelka coli.
        Oglądając mecz, ojciec z synem świetnie się bawili.

        Następnego dnia Andrzej wstał o godzinie dziewiątej. W drodze do łazienki zatrzymał go robiący w kuchni śniadanie ojciec.
- Dzień dobry, synu. Jak się spało?
- Dzień doby, tato. Świetnie.
- To dobrze, bo zrobiłem pyszne śniadanie i mogłoby ci nie smakować, jakbyś miał zły humor.
- Och, tato, ty jak coś upichcisz - zachichotał. - Dobra, to ja tylko skorzystam z łazienki i zaraz przyjdę.

        Po śniadaniu Andrzej razem z tatą posprzątali. Później chłopak pożegnał się z ojcem i poszedł do domu.
        W drodze Andrzej spotkał Kasię.
- Cześć – odezwał się.
- Hej - odpowiedziała.
        Już mieli iść dalej, gdy nagle Kasia poczuła, że właśnie tego dnia powinna z nim porozmawiać.
- Wiesz, ja chciałam... - zaczęła.
- Tak, Kasiu?
- O, trafiłeś – ucieszyła się.
- Co? - zdziwił się.
- Moje imię. Zawsze jakoś je przekręcałeś.
- No tak. Aśka była strasznie zazdrosna. Uważała, że na mnie lecisz i że chcesz nas ze sobą skłócić.
- Niby czemu? Przecież praktycznie ze sobą nie rozmawiamy.
- No właśnie, ale ona mówiła, że patrzysz na mnie tak, jakbyś była zakochana, czy coś takiego.
- W sumie, to w pewnym sensie miała rację - wyjąkała z trudem.
- Ale z czym? - spytał z niepewnością.
- Bo ja... - zająknęła się - …bo ja cię lubię.
- Wiesz, jesteś fajną dziewczyną, ale... - nagle Andrzej się zawahał i zastanowił się, czy warto tęsknić za dziewczyną, która większą miłością obdarzała swoją kosmetyczkę niż jego i powiedział. - Może na początek się zaprzyjaźnimy i trochę poznamy?
        Kasia bardzo się ucieszyła na propozycję Andrzeja i odpowiedziała:
- No, pewnie.
- Przyjaźń? - spytał.

- Przyjaźń.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

MKP I - Rozdział I

Hej. A oto narysowana przeze mnie okładka tej obiecanej książki:


Do tego mam jeszcze dwa cytaty na pierwszą stronę:

,,Będziemy spadać po swych własnych schodach" 
L. Staff ,,Pierwsza przechadzka"

,,Mówią, że na zielonych łąkach raju spokój
- podobno. Umrzeć trzeba, żeby się przekonać,
czy rzeczywiście." 
E. O'Neill, Dziwne interludium


Rozdział I
,, Niespodziewane zerwanie"

Nadszedł marzec.
        W piątkowy poranek, a konkretnie o siódmej zero dwie, Andrzej usłyszał, że ktoś otwiera drzwi do jego pokoju. Jednak chłopak jak to każdy nastolatek był o tej godzinie jeszcze niewyspany, więc nawet nie otworzył oczu, by spojrzeć, kto wchodzi. Po chwili natomiast zmusił się do pobudki i ujrzał nad sobą długie czarne włosy. Ich właścicielką była niebieskooka Ewa, czyli jego mama, która właśnie chciała go obudzić.
- Mamo? Która godzina? - spytał prawie szeptem.
- Jest siódma, a ty idziesz dzisiaj do szkoły, więc powinieneś już wstać.
        - Nie idę dzisiaj do szkoły - zakrył głowę poduszką.
- Wstawaj, bo użyję innych argumentów - ostrzegła go.
- No, dobra, już wstaję, ale nie waż się znów wylać mi na głowę wody z wazonu.
- Za dziesięć minut widzę cię w kuchni, jasne?
- No, idź już, idź - dodał, a gdy kobieta wyszła, znów zakrył się poduszką.


        Zgodnie z zegarkiem, po dziesięciu minutach Andrzej był już w kuchni, gdzie przez okno wpadały promienie słoneczne, które rozjaśniły jego błękitne oczy. Osiemnastolatek miał pogodną twarz i olśniewający uśmiech. Uwielbiał nosić kolorowe koszulki i bluzy z kapturem. Jego czarne włosy wyglądały, jakby poraził go prąd. Często zamiast się uczesać, przeczesywał włosy palcami, by potem i tak je rozczochrać. Chłopak chichotał, jedząc śniadanie, więc mama zapytała: 
 
- Co ty się tak cieszysz do tego jedzenia?

- Mam po lekcjach randkę z Aśką i przypomniała mi się poprzednia, gdy skończył jej się puder. Strasznie wtedy panikowała - zaśmiał się.
- Skąd ty wytrzasnąłeś tę dziewczynę? - zażartowała.
- Mamo, przestań. Ja ją kocham.
- Ty lepiej się zastanów, czy ona kocha ciebie, czy tylko fakt, że jesteś w szkole bardzo popularny.
- Na pewno mnie kocha. No, bo gdyby nie kochała, to by nie była zazdrosna o Kasię.
- Kasię? Jaką Kasię? - zdziwiła się.
- O tę, z którą chodzę już ponad półtora roku do klasy - powiedział tak, jakby to było oczywiste i ciągnął dalej. -  Aśka mówi, że ona patrzy na mnie tak, jakby była zakochana, więc ja, żeby się trochę uspokoiła, w ogóle się do niej nie odzywam, albo mylę jej imię.
- Wiesz, że przez takie zachowanie możesz zranić tę dziewczynę.
- Dla mnie w tej chwili liczy się Asia i nie interesują mnie uczucia innych dziewczyn.
- Obyś później tego nie żałował.

- Na pewno nie będę.

       Podczas, gdy Andrzej jadł śniadanie, do siedemnastoletniego Karola przyszedł starszy od niego o pół roku Paweł, dlatego też miał już on lat osiemnaście. Chłopak był stalowookim blondynem o bardzo szczupłej sylwetce i zniewalającym wyglądzie, dzięki któremu mógł mieć każdą dziewczynę w szkole. Jednak mimo tego z żadną nie chodził, ponieważ miejsce w jego sercu zajmował ktoś inny. Poza tym dużo się uczył, koniecznie chciał zostać najlepszym uczniem, lecz czasami przeszkadzała mu w tym nieśmiałość. Zwykle ubierał jasne koszulki i bluzy. Najbardziej lubił biel. Młodszy zaś miał ciemne włosy, piwne oczy oraz typowo męską i wysportowaną budowę ciała. Karola charakteryzowała odwaga i śmiałość, których brakowało Pawłowi. Odznaczał się inteligencją, ale także lenistwem, przez które nie miał tak dobrych wyników w nauce jak blondyn. Chociaż pomimo odwagi i optymistycznego podejścia do życia, był bardzo wrażliwy, zawsze opinie rodziny i przyjaciół brał sobie do serca. Ci, którzy wiedzieli, jaki jest, znali jego słaby punkt i potrafili go zranić. Niekiedy po kłótniach z najbliższymi zamykał się w pokoju i płakał. Oni i Andrzej tworzyli jedną paczkę, jednak Karol i Paweł mieli pewien sekret, o którym nie wiedział nikt.


- A ty znów nie gotowy! - przywitał się ciepło blondyn, gdy Karol otworzył mu drzwi.
        Siedemnastolatek nie miał na sobie jeszcze koszulki, więc niedziwne, że Paweł przywitał go tak, jak co dzień.
- Cześć. Też się cieszę, że cię widzę. Chodź, pomożesz mi spakować książki.
- No, jasne. No, bo, jak by to było, gdybyś choć raz był przygotowany - powiedział i obaj poszli do pokoju chłopaka. - Nie wiem, czy nasz związek przetrwa, jeśli wciąż będziesz tak robił - dodał, gdy zamknęli za sobą drzwi.
- Poczekaj jeszcze trochę. Jak skończę liceum, to rodzice kupią mi mieszkanie, a jak będziemy razem mieszkać, to ty mnie będziesz budził, wtedy na pewno nie zaśpię - cmoknął go w policzek.
- Karol, jesteś pewien, że chcesz sobie ułożyć ze mną życie?
- Jestem więcej niż pewien. Kocham cię. I już nie mogę się doczekać, aż będziemy mieli całą noc tylko dla siebie - szepnął mu do ucha, delikatnie wkładając mu rękę pod koszulkę.
- Może trochę przystopuj - zatrzymał go.
- Czemu?
- Bo po pierwsze jeszcze ani razu się nie całowaliśmy, a po drugie w każdej chwili może tu wejść twoja mama, a ja nie chcę, żeby zastała nas w takiej sytuacji. A tak w ogóle na pewno jest jakaś kara za seks z nieletnim.
- Jeszcze trzy i pół miesiąca i będę dorosły, więc uważaj kochany.
- Ty, młody, lepiej się szykuj do szkoły, bo jak się spóźnimy, to chyba nie dożyjesz do tej swojej osiemnastki.
- Przecież nie wywalą cię ze szkoły, jak raz się spóźnisz.
- A jak się wytłumaczymy? ,,Przepraszamy bardzo za spóźnienie, ale ja i mój ukochany spędzaliśmy wspólnie upojne chwile" ? - zaśmiał się.
- Czemu nie?
- Ubieraj się - klepnął go w pośladki.
Gdy Paweł wziął się za pakowanie książek i zeszytów Karola, młodszy ubierając się, patrzył na niego. Już od ponad dwóch lat marzył o tym , żeby w końcu przeżyli swój pierwszy pocałunek. Blondyn kochał swojego chłopaka, ale bał się zaufać, bał się, że jeżeli da mu zbyt dużo, po jakimś czasie zostanie porzucony. Kiedy patrzyli sobie w oczy, u każdego ukazywało się coś innego. U ciemnowłosego było bursztynowe ciepło, którym wręcz otulał ukochanego, a u Pawła - zimna stal i szarość pokazująca jego smutek oraz to co spotkało go w życiu, które, tak jak jego oczy, nie było kolorowe.
        Kiedy Karol w końcu był gotów do wyjścia, obaj wyruszyli do szkoły. Siedemnastolatek nie miał rodzeństwa, a jego rodzice sporo zarabiali i strasznie go rozpieszczali. Kupili mu telefon komórkowy, który w pierwszych latach nowego millenium był nowością. Chłopak posiadał od niedawna prawo jazdy i samochód. Miał też komputer z Internetem, dzięki któremu poznał swojego chłopaka. Paweł nie miał bogatej rodziny jak jego ukochany, ponieważ wychowywał się w domu dziecka, gdzie pracował w stołówkowej kuchni, zmywając naczynia, niekiedy nawet sam przyrządzał potrawy. W sierocińcu tylko był jeden komputer, więc nastolatek nie surfował po Internecie zbyt często, ale dzięki temu, że jako jeden z najstarszych podopiecznych do komputera dostawał się późnym wieczorem, mógł założyć sobie konto na portalu społecznościowym dla homoseksualistów. Gdy tylko chłopcy się poznali, od razu między nimi zaiskrzyło, ale odkąd się znali, czyli już prawie trzy lata, jeszcze nigdy nie powiedzieli nikomu, kim naprawdę dla siebie są.
        Kiedy dotarli do szkoły, czekając na boisku na Andrzeja, usiedli na ławce.
- Myślisz, że powinniśmy mu powiedzieć? - spytał młodszy.
- Komu? O czym?
- Andrzejowi. O nas.
- Może lepiej nie. Nie wiadomo, jak zareaguje.
- Nie chcę przed nim tego ukrywać. Przyjaźnię się z nim od przedszkola.
- A kiedy masz zamiar powiedzieć o tym rodzicom?
- Ale rodzice to co innego. Jemu mówię wszystko.
- To, że jesteś gejem też mu powiedziałeś? - ściszył głos, pytając retorycznie.
- No nie. I dlatego chciałem mu w końcu powiedzieć o nas. Może by zrozumiał.
- W tych czasach ludzie niczego nie rozumieją.
- Nie bądź taki. Znasz Andrzeja. Wiesz, jaki jest. Wybaczył nawet swojemu ojcu, że miał kochankę i powiedział nam o wszystkim. Myślę, że naprawdę moglibyśmy mu o tym powiedzieć.
- Na razie siedź cicho, jeszcze się zastanowię, bo jeśli chcesz mu powiedzieć o nas, musi to być nasza wspólna decyzja.
        Nagle do chłopców dołączył Andrzej.
- Cześć ludzie - przywitał się.
- Siema - odpowiedział Karol.
- Cześć - dodał Paweł.
- Masz czas po lekcjach? - rzucił najmłodszy, zanim Andrzej zdążył cokolwiek powiedzieć. - Idziemy pograć w piłkę.
- Po lekcjach odpada. Umówiłem się z Aśką.
- Nie no, stary. Przez tę laskę zaniedbujesz obowiązki - oburzył się.
- Niby jakie? - zdziwił się.
- Na przykład: tradycję grania w piłkę po lekcjach.
- Karol, przesadzasz. Mam rację Paweł?
- W sumie, to ja jestem za Karolem - odparł blondyn.
- Przestaw dzisiejszą randkę na później, albo na inny dzień i będzie spoko - zaproponował młodszy.
- Muszę?
- Hej stary, nie mów, że się boisz własnej dziewczyny.
- Nie, no, co ty.
- No, to idź do niej i jej powiedz.
- Dobra, idę.
        Kiedy chłopak podszedł do Asi, ta akurat poprawiała sobie makijaż. Była to wysoka blondynka (typu ,,Barbie"). Niezbyt mądra, jednak rozchwytywana przez chłopców. Andrzej bardzo ją kochał, ale ona nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Cześć skarbie - przywitał się.
- Hejka - odpowiedziała zajęta swoim makijażem.
- Ja chciałem... - zaczął, gdy nagle dziewczyna mu przerwała.
- Właśnie, chciałam przesunąć randkę.
- Na kiedy? - spytał z uśmiechem.
- Kiedy mówię przesunąć, mam na myśli ,,nigdy".
- Co? Zrywasz ze mną? - nie mógł w to uwierzyć.
- Tak - pisnęła z uśmiechem i pokiwała głową.
- Ale dlaczego? Przecież cię kocham.
- No, cóż, takie życie - odpowiedziała i odeszła od niego.
        Załamany chłopak usiadł na pobliskiej ławce. Widząc minę Andrzeja, Karol i Paweł od razu do niego podeszli.
- Co się stało? Masz minę, jakby... - nagle wypowiedź Karola została przerwana.
- Zerwała ze mną.
- Co? Rzuciła cię? - niedowierzał Paweł.
- I dobrze - dodał Karol, a chłopcy spojrzeli na niego zdziwieni. - Co? Przynajmniej będzie miał więcej czasu dla nas.
- Jaja sobie robisz?! - zdenerwował się Andrzej. - Właśnie rzuciła mnie dziewczyna, którą kocham, a ty martwisz się jak zwykle tylko o siebie!
- Po prostu nie chcę stracić kumpla przez jakąś głupią dziewczynę.
- Nie mów tak o niej. A zresztą po co ci ja, przecież masz Pawła. Mimo tego, że nie masz dziewczyny, nie zostawiam cię samego. Możesz z Pawłem grać w piłkę, świetnie się dogadujecie.
- Andrzej, ty jesteś zazdrosny?
- O co niby miałbym być zazdrosny?
- Nie wierzę, jesteś zazdrosny o Pawła - zachichotał.
- Co? Ja zazdrosny? O Pawła? Dobre.
- Mnie nie oszukasz. Ale spokojnie. Ciebie znam od przedszkola i traktuję cię jak brata, a Paweł to bardzo dobry przyjaciel.
- Karol, on to słyszy.
- Wiem, ale Paweł wie, że nigdy nie będę traktował was tak samo.
- No, właśnie - uśmiechnął się spokojnie blondyn, choć w środku gotował się z zazdrości. - Zaraz zacznie się lekcja. Lepiej chodźcie pod klasę - powiedział i wszyscy trzej udali się do budynku szkoły.
        Przy tej samej sali stały Sylwia i Oliwia, które chodziły do klasy razem z chłopakami. Obie były wysokie i piękne. Sylwia miała duże, zielone oczy, ciemne włosy oraz bardzo szczupłą sylwetkę, choć jadła dwa razy więcej niż Oliwia. Natomiast ta ograniczała jedzenie, a nie mogła schudnąć. Miała ona niebieskie oczy i jeszcze ciemniejsze włosy niż jej przyjaciółka. Zielonooka była pyskata i zawsze umiała postawić na swoim, druga wolała zachować spokój i ustąpić podczas kłótni. Mimo tych różnic świetnie się dogadywały, chociaż nie zawsze potrafiły porozumieć się z trzecią przyjaciółką-Kasią, która właśnie się do nich zbliżała. Kasia miała niezbyt szczupłą sylwetkę, jednak zawsze umiała się ubrać odpowiednio do swojej figury. Była także niewysoka i często spóźniała się na lekcje. Dziewczyny, gdy tylko ją zobaczyły, zaczęły rozmowę na jej temat.
- O, idzie Kaśka. Zaraz się zacznie - rzuciła Sylwia.
- Mówisz o tym: ,,Cześć dziewczyny. Popatrzcie, czy Andrzej nie wygląda dziś słodko"? - zacytowała Oliwia.
Nagle podeszła do nich Kasia.
- Cześć, dziewczyny. Popatrzcie, czy Andrzej nie wygląda dziś słodko? – powiedziała rozmarzonym głosem.
- A nie mówiłam – zaśmiały się obie.
- Ale o co wam chodzi?
- Od roku, gdy tylko przyjdziesz do szkoły, mówisz jedno i to samo zdanie. Dałabyś sobie z nim spokój - nalegała Sylwia.
- To nie moja wina, że się zakochałam.
- Ok, zakochałaś się, ale bez przesady. Chodzimy razem do klasy już prawie dwa lata, a on odezwał się do ciebie tylko raz, jak chciał pożyczyć długopis – tłumaczyła. - Przecież on nawet nie pamięta twojego imienia.
        Nagle obok dziewcząt przeszli trzej przyjaciele i przywitali się z nimi.
- Cześć Sylwia, cześć Oliwia, cześć Basia - rzucił Andrzej.
- Cześć dziewczyny - dodali Paweł i Karol.
- Hejka - odpowiedziały razem.
- A nie mówiłam – powiedziała po chwili Sylwia.
- Prawie trafił.

Po lekcjach Andrzej nie miał ochoty na grę w piłkę z przyjaciółmi i ze szkoły poszedł prosto do domu. Gdy wrócił, jego mama od razu zauważyła niezbyt szczęśliwą minę syna.
- Hej, mamo, wróciłem.
        - Już? Myślałam, że idziesz na randkę.
- Tak, miałem iść, ale Aśka zmieniła plany.
- Coś mi mówi, że zmieniła zdanie nie tylko w sprawie randki.
- Masz rację. Zerwała ze mną – przyznał po chwili.
- Wiem, skarbie, jak się czujesz.
- A skąd ty to możesz wiedzieć?
- Czułam się podobnie, gdy rozwiodłam się z tatą. Bardzo go kochałam, ale on wolał Marzenę.
- Ale skoro go kochasz, to dlaczego nie chciałaś, żeby wrócił, kiedy się z nią rozstał?
- Po prostu strasznie mnie skrzywdził i nie chciałam, żeby zrobił to znowu.
- Rozumiem - spuścił głowę.
- Ale pamiętaj, że zawsze, gdy tylko chcesz, możesz iść do taty i porozmawiać z nim. Oczywiście musisz mi powiedzieć, jeżeli się do niego wybierasz.
- No jasne, mamo - odpowiedział, a Ewa go przytuliła i chłopak zapytał. - Mamo, mógłbym iść teraz do taty?
        - Oczywiście, skarbie.
        Andrzej szybko przepakował plecak i biorąc go ze sobą, wyszedł. Chłopak miał nadzieję, że ojciec pomoże mu uporać się z zawodem miłosnym.






*


  Jeżeli się podoba, to piszcie, a jeżeli się nie podoba, też piszcie, może warto coś zmienić. :P
  Już niedługo kolejny rozdział. Pozdrawiam :*