piątek, 29 maja 2015

Ciąg dalszy MKP II - Rozdział VII, IX



Wiem, dawno mnie nie było, al nie będę się rozpisywać o tym, co dzieje się w moim życiu. Napiszę tylko tyle, że jestem zadowolona, ponieważ otaczają mnie wspaniałe osoby. Wiadomo są problemy, kłótnie, ale jest dobrze i byleby było tak jak najdłużej. Dla bardziej ciekawskich: Nadal jestem z MG i nie żałuję. Pozdrawiam :*
A oto ostatnie dwa rozdziały MKP II

Rozdział VIII
,,Pobicie”

        Rano Paweł obudził się w objęciach ukochanego, starając się nie wyrwać Karola ze snu, wyszedł z łóżka. Widząc porozrzucane ubrania po ich nocnym szaleństwie, pozbierał je, poskładał i włożył do kosza na brudy. Po cichu wziął świeżo wyciągnięte z szafy ubrania i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Gdy wyszedł, był już ubrany. Poszedł do kuchni, zrobił sobie kawę, usiadł i myślał o tym, jak przyjemnie było w nocy z Karolem. Miał tylko nadzieję, że następnym razem już nie będzie trzeba go przekonywać i że sam będzie tego chciał.

        Po dwudziestu minutach blondyn usłyszał, jak Karol idzie do łazienki. Po kilku minutach wyszedł już ubrany i przyszedł do kuchni.
        - Dzień dobry - przywitał się.
        - Dzień dobry.
        Młodszy podszedł do partnera i nachylając się nad nim, pocałował go.
        - Posprzątałeś, czy to wszystko mi się przyśniło? - spytał z uśmiechem.
        - Ale o czym ty mówisz? - udawał zdziwionego.
        - O tej upojnej nocy, kochanie - wciąż się uśmiechał.
        - Ja o niczym nie wiem. Serio musiało ci się coś przyśnić - starał się zachować powagę.
        - Skarbie, ty nie umiesz kłamać - pocałował go.
        - Wiem - odwzajemnił pocałunek.

        Tym czasem w domu Filipa i Tosi, Sylwia pomagała wybrać dziewczynie strój na zakończenie roku szkolnego.
        - Może ubierzesz tę bluzkę i tę spódniczkę - zaproponowała.
        - Bluzka może być, ale jednak wolę założyć czarne spodnie.
        - No, dobra. Daj mi te ciuchy, to ci od razu wyprasuję.
        - Dzięki, że zgodziłaś się przyjść.
        - Spoko, czego się nie robi dla przyjaciół.
        Dziewczyna wyprasowała dziesięciolatce ubrania, a później zrobiła śniadanie. Tosia zjadła posiłek i wychodząc, powiedziała:
        - Sylwia, jakbyś mogła, to obudź Filipa i powiedz mu, że po rozdaniu świadectw idę jeszcze z dziewczynami na lody.
        - No, jasne. Wszystko mu przekaże - odpowiedziała. - Leć, bo się spóźnisz.
        Gdy Tosia już wyszła, Sylwia poszła do pokoju Filipa, by go obudzić.
        - Filip, wstawaj - szeptała, szturchając go lekko.
        - Tośka, zrób mi kawę. Zaraz wstanę - wymamrotał z zamkniętymi oczami.
        - A może zamiast Tośki, ja zrobię ci kawę i dorzucę do tego śniadanie - uśmiechnęła się.
        Chłopak nagle się ocknął i patrząc na Sylwię, powiedział:
        - Sylwia? Jeśli chcesz - też się uśmiechnął.
        - Ok. Zaraz wracam - już chciała wyjść.
        - Poczekaj - zatrzymał ją.
        - Tak?
        - Sylwia, ja chciałem ci coś dać - wyjął z szuflady stolika nocnego kopertę z napisem ,,Dla Sylwii” i podał jej.
        - A co to jest?
        - Dowiesz się, jak otworzysz. Ale nie otwieraj teraz.
        - No, dobra. To ja może pójdę zrobić to śniadanie - dodała i poszła do kuchni.
        Kiedy dwudziestolatka wstawiła wodę na kawę, ciekawa otworzyła kopertę. Był w niej list:
        ,,Sylwia, bardzo Cię lubię i dziękuję Ci za tę dwuletnią przyjacielską pomoc. Teraz chciałbym, żebyś nie przychodziła do nas jako przyjaciółka, chciałbym, żebyś przychodziła tu jako moja dziewczyna. Czy zgadzasz się na tę propozycję? J
Filip”
        Dziewczyna bardzo się ucieszyła i wzięła kartkę, pisząc na niej ,,TAK J”, przyczepiła ją do kubka z kawą. Sylwia zrobiła kanapki, zaniosła wszystko na tacce Filipowi i usiadła obok niego na łóżku. Chłopak biorąc kubek w rękę, zauważył kartkę, odkleił ją, pokazał jej i zapytał:
        - Serio?
        Dziewczyna tylko pokiwała głową, zbliżyła się do niego i go pocałowała. Dwudziestopięciolatek odłożył tackę, którą miał na kolanach i zaczął całować Sylwię bez opamiętania. Jej się to spodobało, więc to odwzajemniła. Po pocałunku Sylwia się lekko zarumieniła i nie wiedziała, co powiedzieć.
        - Kocham cię - szepnął jej do ucha.
        - A kochasz mnie taką, jaka jestem? - spytała z powagą.
        - Oczywiście.
        - A wiesz, że ja przyjaźnię się z Pawłem i Karolem?
        - Kto to jest?
        - To są dawni przyjaciele Andrzeja.
        - Zaraz. To jest ten Karol, który zabił mi siostrę?! - zdenerwował się.
        - Filip! On nie zrobił tego celowo. Nie tylko on jest winny, choć to właśnie on najbardziej ucierpiał.
        - A kto jest winny?! Przecież to on ją potrącił!
        - Jesteśmy winni wszyscy ja, Oliwia, Karol, Paweł i Andrzej.
        - Co? - nie wierzył własnym uszom.
        - Gdybyśmy się wtedy nie pokłóciły z Kasią, nie wyszłaby z imprezy. Ale Karol nie wsiadłby do samochodu, gdyby Andrzej nie powiedział… - zawahała się, czy powiedzieć prawdę - …tego, co powiedział.
        - Czyli czego?
        - Powiedział, że chyba by się zrzygał, gdyby zobaczył, jak Karol i Paweł się całują.
        - No i co z tego?
        - A to, że oni są parą.
        - Co? - zdziwił się.
        - Paweł i Karol są gejami i się kochają. Na początku mówił, że mu to nie przeszkadza i cieszył się, że mu zaufali, a później powiedział o wszystkim Kaśce i po ich pierwszym pocałunku powiedział coś takiego.
        - Dobrze już. Uspokój się, skarbie - przytulił ją. - Powiedz mi tylko, gdzie oni mieszkają.
        - Nie, bo zrobisz coś głupiego.
        - Proszę cię, chcę tylko z nim porozmawiać.
        - Dobra, ale pójdziemy tam razem.
        - Ok.

        W tym czasie chłopcy ciągle siedząc w kuchni, rozmawiali o tej cudownej nocy.
        - Paweł, wiesz, dlaczego bałem się z tobą kochać i też bałem się, kiedy Mateusz zaczął mnie obejmować? - zmienił temat Karol.
        - Dlaczego?
        - Bo ja… - zaczął, ale nagle zadzwonił telefon Pawła.
        Chłopak odebrał. Dzwoniła Sylwia, która powiadomiła go o tym, że ma zamiar za chwilę do nich z kimś przyjść. Kiedy się rozłączyli dwudziestolatek przekazał wszystko partnerowi.
        - Zacząłeś coś mówić i nie dokończyłeś - przypomniał sobie blondyn.
        - Już nie ważne.
        - Na pewno.
        - Tak. To nie było nic ważnego.

        W końcu zadzwonił dzwonek. Paweł otworzył drzwi i ujrzał Sylwię w towarzystwie wysokiego, dobrze zbudowanego dwudziestopięciolatka o piwnych oczach i kasztanowych włosach. Nie wyglądał na zbyt uradowanego tą wizytą, jednak starał się zachowywać, jakby wszystko było w porządku.
        - Cześć Paweł - zaczęła dziewczyna. - To jest Filip - brat Kasi.
        - Cześć Filip - zdziwił się jego obecnością. - Proszę, wejdźcie do środka.
        Weszli, a w drzwiach pokoju gościnnego stał Karol.
        - Cześć Sylwia - przywitał się.
        - Cześć Karol. To jest Filip.
        - Cześć Filip.
        Karol się bał, przeczuwał, że zaraz coś się wydarzy, wiedział, że Filip nie potrafiłby mu tego od tak wybaczyć.
        - Cześć - odpowiedział.
        Chłopak starał się być miły, ale mu to nie wychodziło. On też się bał, bał się tego, że straci nad sobą panowanie, że jak tylko zaczną rozmowę o Kasi i Andrzeju, nie wytrzyma i komuś stanie się krzywda. Bał się też tego, że jeżeli Karolowi coś się przez niego stanie, Sylwia go znienawidzi.
        - Filip chciał z wami porozmawiać.
        - No, jasne. Siadajcie - uśmiechnął się Paweł i wszyscy usiedli w pokoju gościnnym. - To o czym chciałeś porozmawiać?
        - O tym, co się stało dwa lata temu.
        ,,Zbliżają się kłopoty” - pomyślał Karol.
        - Oczywiście pogodziłem się już ze śmiercią Kasi - zaczął Filip. - Ale dręczy mnie jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś?
        - Filip, ja naprawdę nie zrobiłem tego celowo. To był wypadek - tłumaczył się.
        - Proszę cię, nie wciskaj mi kitów. Byłeś pijany, nie wiadomo, co mogło ci przyjść do głowy - wstał.
        - Nie byłem pijany. Wypiłem może ze trzy kieliszki wódki i to jakieś pół godziny przed tym, jak to się stało. Zresztą Andrzej był dla mnie, jak brat, nie zrobiłbym mu tego - także wstał.
        - Filip, tłumaczyłam ci już, jak to było naprawdę - wtrąciła się Sylwia.
        - Wiem, że gdybym nie wsiadł do tego samochodu, nic by się nie stało, ale to naprawdę był wypadek. Przepraszam. Myślisz, że było mi dobrze po stracie najlepszego przyjaciela. Ja nadal mam wyrzuty sumienia. Chciałem nawet popełnić samobójstwo. Dzięki temu, że Paweł do mnie zadzwonił nie zrobiłem tego.
        - Co? - przeraziła się Sylwia. - Ale kiedy to się stało?
        - We wtorek.
        - Czemu nic mi nie powiedzieliście?
        - Nie chcieliśmy cię martwić. Proszę, nie mów Oliwii. - nalegał Karol.
        - No, dobra. Nic jej nie powiem, ale przysięgnij, że już więcej tego nie zrobisz. Karol, jesteś dla mnie naprawdę ważny. Nie chcę, żebyś zrobił sobie krzywdę - podeszła do niego i przytuliła go, zapominając o tym, że Filip wszystko obserwuje.
        Wtedy dwudziestopięciolatek się zdenerwował, poczuł się zazdrosny o Sylwię. Stracił nad sobą panowanie i gdy tylko dziewczyna odsunęła się od Karola, uderzył go z całej siły, aż ten przewrócił się i stracił przytomność. Paweł natychmiast przykucnął obok ukochanego i ze łzami w oczach prosił:
        - Sylwia, dzwoń po karetkę.
        Dziewczyna natomiast zwróciła się do Filipa:
        - Ty idioto! Coś ty zrobił!
        - Ja… Ja nie chciałem - wyjąkał i wystraszony uciekł z mieszkania.
        - Filip! Filip, zaczekaj! - wołała za nim, ale ten nie zwrócił na nią uwagi i pobiegł przed siebie.
        - Sylwia, daj spokój! Proszę cię, dzwoń po karetkę! - błagał blondyn.
        Roztrzęsiona zadzwoniła na pogotowie. Po dziesięciu minutach przyjechali i zabrali Karola do szpitala, a Paweł i Sylwia pojechali z nim.

        W karetce dwudziestolatek trzymał nieprzytomnego za rękę. W pewnym momencie ciemnowłosy przebudził się i po cichu wymamrotał:
        - Paweł? Co się stało? Źle się czuję.
        - Spokojnie, zaraz dojedziemy do szpitala - pocałował go w rękę.

        Na miejscu zabrano Karola od razu na badania. Lekarz uznał, że wszystko jest w porządku, jednak postanowił zostawić chłopaka w szpitalu na noc na obserwacji.

        Paweł przyniósł z domu najpotrzebniejsze rzeczy i zadzwonił do Martyny, powiedział jej o tym, co się stało i spytał, czy ona i chłopcy mogliby ich tego dnia zastąpić. Dziewczyna oczywiście się zgodziła. Sylwia natomiast wysłała wiadomość do Oliwii, a ta przyszła jak najszybciej wraz z Mateuszem.
        - Co się stało? - spytała, gdy wpadając do szpitala, ujrzała Sylwię.
        - Filip mu przywalił.
        - Co? - zdziwiła się. - Jak to Filip?
        - To długa historia, ale najgorsze jest to, że tchórz po prostu uciekł.
        - Żartujesz?
        - Sama nie mogłam w to uwierzyć.
        Oliwia przytuliła przyjaciółkę i po chwili spytała:
        - A jak się czują Karol i Paweł?
        - Może chodźmy do nich.
        We troje przeszli do sali, w której leżał dwudziestolatek.
        - Cześć Paweł - przywitała się Oliwia. - Jak się czujesz?
        - Już lepiej. Karol przed chwilą zasnął.
        - Dzwoniłeś do restauracji? - rzucił Mateusz.
        - Tak. Martyna i Szymon będą mogli zostać, ale nie wiadomo jak Błażej.
        - Nie martw się. Zmienię go później.
        - Dzięki.
        Paweł ciągle siedział przy łóżku, trzymając Karola za rękę i mimo tego, że lekarz powiedział, że nic mu nie jest i partner zanim zasnął, mówił, że czuje się lepiej, blondyn miał oczy wypełnione łzami.
        - Paweł, przynieść ci coś do jedzenia? - spytała Oliwia.
        - Nie, nie trzeba.
        - A może kawy?
        - Nie. Nic nie chcę.
        - Nie martw się. Jutro już Karol wróci do domu i wszystko będzie dobrze.
        - Dziewczyny, zostawicie nas na chwilę samych? - wtrącił długowłosy.
        - Ok - odpowiedziały i wyszły.
        Mateusz zamknął za nimi drzwi i starając się poprawić Pawłowi humor, zaczął:
        - I jak było?
        - Gdzie? Kiedy? - zdziwił się.
        - Wczoraj wieczorem.
        - Było super - uśmiechnął się, mimo, że miał w oczach łzy.
        - Czyli, że plan się powiódł.
        - Nie do końca.
        - Jak to?
        - Serio byłem zazdrosny, a Karol później miał do mnie pretensje, że nie reagowałem na twój flirt. Nieźle mnie wariat nastraszył.
        - A co takiego zrobił?
        - Zamiast zacząć mnie całować tak, jak planowaliśmy, przerzucił mnie przez ramię, zaniósł do sypialni i rzucił na łóżko. Myślałem wtedy, że po prostu zrzuci ciuchy, zacznie mnie szaleńczo całować i zrobimy to. Jednak się myliłem. Karol zaczął odpinać pasek od spodni, wyjął go, złożył na pół i wyglądał tak, jakby chciał mnie pobić. Powiedział, że robiłeś z nim, co chciałeś, że ja w ogóle nie reagowałem, że mogłeś go zgwałcić na moich oczach i nic bym nie zrobił. Byłem przerażony. Później wskoczył na łóżko, przybliżył się i zaczął mnie namiętnie całować. Wtedy wiedziałem, że nie chciał mnie skrzywdzić. Kiedy było po wszystkim, powiedziałem mu o tym naszym planie.
        - No, wiesz - udał obrażonego dla żartów.
        - Co?
        - Pominąłeś najlepszą część - zaśmiał się.
        - Bez zgody Karola, nie mogę ci powiedzieć wszystkiego.
        - Żartowałem. A tak przy okazji, wywołałem zdjęcia. Trzymaj - podał mu kopertę, w której się znajdowały.
        - Dzięki. Jesteś świetnym bratem.
        - Ty też.
        - Zanim wy się pojawiliście, Karol był moją jedyną rodziną. Obiecałem, że z nim zostanę.
        - Spokojnie. Jutro już będzie wszystko ok. Dzisiaj musi po prostu odpocząć.
        - A tak przy okazji, mogłeś darować sobie ten pocałunek, już i tak byłem dość zazdrosny.
        - Chyba za bardzo się zaangażowałem - zaśmiał się.
        - Chyba tak. Jeśli nie chcecie, nie musicie tutaj być. Mogę zostać z nim sam. Wiem, że każdy z was ma pewnie jakieś obowiązki.
        - Jesteś pewien, że możemy iść.
        - Tak. Ja z nim zostanę.
        - No, dobra. Trzymaj się, braciszku.
        Mateusz poklepał go po ramieniu i poszedł przekazać dziewczynom, że blondyn chciał zostać sam z partnerem.
        Paweł znów chwycił ukochanego za rękę.

        Zdenerwowana Sylwia poszła do domu Filipa. Gdy weszła do środka, w kuchni przy stole siedział załamany dwudziestopięciolatek.
        - Co ci strzeliło?! - wrzasnęła. - Dlaczego to zrobiłeś?!
        - Przepraszam, nie chciałem. Poczułem się zazdrosny, gdy powiedziałaś, że jest dla ciebie ważny i go przytuliłaś.
        - Przecież mówiłam ci, że on jest gejem! Czy ty w ogóle wiesz, kto to jest homoseksualista?!
        - Przepraszam cię, Sylwia. Jestem idiotą.
        - Nie przepraszaj mnie, tylko Karola. On teraz leży w szpitalu, a Paweł siedzi przy nim i wypłakuje się, trzymając go za rękę.
        - Prawdziwy facet nie płacze.
        - On jest gejem i przynajmniej nie wstydzi się swoich uczuć. Wiesz, czasami się zastanawiam, czy na tym świecie jest jeszcze jakiś porządny facet hetero.
        Niespodziewanie do domu weszła Tosia, choć kłócący się jej nie zauważyli. Dziewczyna słysząc awanturę, stanęła przed drzwiami i przysłuchiwała się.
        - Sylwia, zrozum mnie. Mając dziewiętnaście lat, straciłem matkę, trzy lata później ojciec został skazany na dożywocie. Potem Kasia, a teraz bałem się, że stracę też ciebie. Przepraszam, że to zrobiłem.
        - Filip, coś ty zrobił?! - wpadła do kuchni dziesięciolatka.
        - Teraz wytłumacz się swojej siostrze. I tak, jak powiedziałam wcześniej: znienawidzisz Karola, znienawidź też mnie. I póki go nie przeprosisz, nie przepraszaj mnie - dodała i wyszła.
        Filip wytłumaczył wszystko Tosi, a ona uznała, że skoro kocha Sylwię, to powinien przeprosić Karola.

        Paweł cały dzień i całą noc był przy ukochanym. Gdy Karol rano się obudził, zobaczył swojego chłopaka, który spał opierając głowę na jego klatce piersiowej i trzymał go za rękę. Dwudziestolatek pogłaskał go po głowie, wtedy niespodziewanie do szpitalnej sali wszedł Filip.
        - Cześć Karol. Możemy pogadać? - szepnął.
        - Jeśli mnie nie zbijesz? - zaśmiał się po cichu.
        - Nie. Chodzi o to, że chciałem cię przeprosić.
        - Spoko. Należało mi się. Przecież to przeze mnie Kasia zginęła.
        - Tak szczerze, to walnąłem cię za Sylwię - przyznał nieśmiało.
        - Dlaczego za Sylwię?
        - Byłem zazdrosny, gdy powiedziała, że jesteś dla niej ważny, a kiedy cię przytuliła, po prostu straciłem nad sobą panowanie.
        - Sylwia nie powiedziała ci, że ja i Paweł…
        - Tak, powiedziała, ale tak jakoś mnie poniosło. Przepraszam.
        - No, dobra. Wybaczam ci. Ale pamiętaj, że my się tylko przyjaźnimy. Może wydać ci się to dziwne, ale ja kocham Pawła. Z resztą widzisz, on też mnie kocha, był tu od wczoraj. I właśnie dlatego ci wybaczam, bo zrobiłeś to z miłości. Rozumiem cię, też pewnie bym się wkurzył, jakby Paweł przytulił jakiegoś nie znanego mi faceta.
        - Dzięki. Jesteś spoko.
        - Nie ma sprawy.
        - Dobra. Może zostawię was samych.
        - Ok. Dzięki, że wpadłeś i przeprosiłeś.
        - Trzymaj się.
        Uścisnęli sobie dłonie i Filip wyszedł. Chwilę później Paweł się obudził.
        - Karol? Która godzina?
        - Wpół do jedenastej. Zaraz będę wychodził.
        - Restauracja - rzucił zaniepokojony.
        - Paweł. Dziś sobota. Otwieramy o dwunastej.
        - No, fakt - odetchnął z ulgą.
        - Filip tu był i przeprosił mnie za to, co się stało.
        - Mogłeś mnie obudzić.
        - Nie chciałem, spałeś tak słodko. Pewnie całą noc czuwałeś. Dziękuję ci.
        - Bez ciebie nie wiedziałbym, co mam ze sobą zrobić.
        - Przeżyłeś beze mnie dwa lata, a nie przeżyłbyś jednej nocy.
        - Jeżeli wiedziałem, że mogę tu być z tobą.
        Karol nic nie mówiąc, uśmiechnął się do ukochanego i pocałował go w rękę, którą trzymał.

        Po jedenastej chłopak został wypisany ze szpitala i razem z Pawłem pojechali do Feniksa. Chcąc otworzyć restaurację, zauważyli, że jest już otwarta. Gdy weszli do środka, ujrzeli stojących przy barze Martynę, Szymona i Mateusza.
        - Karol! - pisnęła dziewczyna i rzuciła mu się na szyję. - Jak się czujesz?
        - Już jest wszystko dobrze.
        - A o szefa to już się nikt nie martwił. Ja też całą noc spędziłem w szpitalu - dodał Paweł.
        - No, jasne, że o ciebie, Pawełku, też się martwiłam. Przecież znając ciebie, przeżywałeś to bardziej niż Karol - zaśmiała się.
        - Jak wy mnie dobrze znacie. A właśnie Martyna, mogłabyś dziś też zastąpić Karola? Kuchnią zajmę się razem z Mateuszem, tylko chciałem, żeby Karol jeszcze dzisiaj trochę odpoczął.
        - No, ale po co Martyna ma tyle pracować, przecież już wszystko jest ok - przerwał młodszy.
        - Ale nie ma mowy - rzuciła dwudziestolatka. - Żaden z was dziś nie zostanie w pracy. Obaj idziecie odpoczywać. Paweł, ty już masz podkrążone oczy. Zaraz mi tu zaśniesz. Natychmiast macie obaj jechać do domu i położyć się w łóżku.
        - Ale Martyna, ja naprawdę dam radę… - zaczął blondyn.
        - Nie ma mowy. Jedziecie do domu i koniec dyskusji.
        - No, dobra. Chyba nas tu nie chcą. Paweł, może lepiej chodźmy do domu, zanim Martyna nas stąd wyrzuci siłą - zaśmiał się Karol.

        Chłopcy pojechali do domu.
        - Idź się połóż. Musisz dużo odpoczywać - powiedział Paweł, gdy weszli do mieszkania.
        - Ale ja naprawdę czuję się już dużo lepiej.
        - Mówisz tak tylko dlatego, żebym się nie denerwował.
        Pełen energii chłopak wziął partnera na ręce, zaniósł do sypialni i całując, położył się razem z nim na łóżku.
        - Teraz mi wierzysz? - spytał.
        - Nie możemy - dodał, odkładając kopertę ze zdjęciami na stolik nocny.
        - Możemy - dalej go całował.
        - Karol, jest południe, a z resztą dopiero wyszedłeś ze szpitala. Nie powinniśmy - mimo tego, co mówił poddawał się swojemu chłopakowi.
        - To nie możemy, czy nie powinniśmy? - uśmiechnął się, zdejmując mu koszulkę.
        - Nie musimy - też zdjął mu bluzkę.
        - Ale możemy.
        Paweł zaczął odpinać partnerowi spodnie, a następnie włożył mu dłoń w bieliznę. Karol nie dał rady, wyjął rękę ukochanego ze swoich bokserek i przerywając całą akcję, położył się obok niego.
        - Coś się stało? - zaniepokoił się blondyn.
        - Masz rację, nie powinniśmy. Dopiero wyszedłem ze szpitala, a poza tym pewnie jesteś zmęczony. Całą dobę czuwałeś nade mną.
        - Wiedziałem. Źle się czujesz, prawda?
        - Nie. Po prostu uważam, że powinieneś się zdrzemnąć.
        - Ale Karol, powiedz mi prawdę. Coś cię boli? Słabo ci?
        - Nie. Wszystko w porządku - delikatnie musnął jego usta swoimi. - Idź spać. Musisz odpocząć.
        - Ale na pewno nic ci nie jest?
        - Na pewno. Nie martw się - cmoknął go w głowę.

        Nie trzeba było długo czekać, Paweł był tak wyczerpany, że od razu zasnął. Karolowi nie chciało się spać, w szpitalu porządnie wypoczął. Leżąc obok ukochanego, zwrócił uwagę na kopertę, którą blondyn położył na stoliczku nocnym. Ciekawy wziął ją w rękę i otworzył. Widząc zdjęcia, uśmiechnął się, spojrzał na partnera i pocałował go w głowę.
        - Kocham cię - szepnął.

Rozdział IX
,,Podwójne wesele”

        Pół roku później relacje między przyjaciółmi nie zmieniły się. Wszystko szło świetnie. W biurze Pawła na biurku stało zdjęcie jego z Karolem.

        Pewnego listopadowego dnia na zmianie chłopców do Feniksa przyszła Oliwia. Karol i Paweł stali akurat za barem.
        - Cześć chłopcy - przywitała się.
        - Cześć Oliwka - odpowiedzieli.
        - Mateusz jest w kuchni? - spytała.
        - Tak, a coś się stało?
        - Muszę mu coś powiedzieć - dodała i poszła do kuchni. - Hej skarbie.
        - Cześć kotku. Coś się stało? - zdziwił się.
        - Można tak to ująć - wzięła głęboki oddech. - Mateusz, będziesz ojcem, jestem w ciąży.
        - Skarbie, to fantastycznie - ucieszył się.
        - Cieszysz się?
        - Tak. Kocham cię.
        - Bałam się, że nie będziesz chciał tego dziecka - odetchnęła z ulgą.
        - Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Oliwka, ja teraz postaram się nawet nie przebierać. Będę się tobą opiekował. Przecież odkąd cię poznałem, przebieram się coraz rzadziej. Skarbie, jestem strasznie szczęśliwy – był tak podekscytowany, że mówił strasznie szybko.
        Chłopak ją pocałował, wybiegł z kuchni i krzyknął do Karola i Pawła:
        - Chłopaki, będę ojcem!
        Obaj byli w szoku, gdy to usłyszeli, ale także się cieszyli.

Po pracy, gdy Mateusz wrócił do domu, od razu powiedział Gosi i Jankowi o tym, czego dowiedział się od Oliwii.
        - Ale tak rodzić bez ślubu - rzuciła Gosia. - A może weźmiecie ślub razem z nami, przecież my mamy za miesiąc. Wszystko już jest załatwione. Zaprosi się tylko rodzinę Oliwii i gotowe.
        - Serio? Zgodzicie się?
        - No, jasne - odpowiedział Janek.
        - Jutro się jej oświadczę. Jubiler powinien być jeszcze otwarty.
        - Lepiej się pospiesz. Za kwadrans zamykają.
        Uradowany całą sytuacją Mateusz poszedł do jubilera i kupił piękny pierścionek z brylantem.

        Na drugi dzień chłopak poszedł do sklepu, w którym pracowała jego przyszła żona i Sylwia.
        - Cześć Sylwia, cześć słońce.
        - Cześć.
        - Cześć skarbie. Co ty tu robisz? - zdziwiła się.
        - Przyszedłem, bo chciałem cię o coś spytać - klęknął przed nią z pierścionkiem w ręce. - Kochanie, wyjdziesz za mnie?
        Oliwia była tak szczęśliwa, że nie wiedziała, co powiedzieć.
        - Tak, Mateusz, wyjdę za ciebie - pokiwała głową i gdy wstał rzuciła mu się na szyję.

        Narzeczeni przekazali wiadomość o ślubie i ciąży rodzinie i przyjaciołom.

        Dwudziestodwulatek znalazł w Internecie adres do swojej matki i wysłał jej zaproszenie.

        Po miesiącu miało odbyć się wesele. Oliwia bardzo się denerwowała, ale wiedziała, że Mateusz ją kocha i że chcą ze sobą spędzić resztę życia.

        Wchodząc do kościoła, chłopak nie widział wśród zaproszonych gości swojej matki. Kobieta jednak przyszła, spóźniona weszła chwilę po rozpoczęciu się mszy.
        Podczas przysięgi małżeńskiej Karol i Paweł, myśląc o tym, że oni nigdy nie będą mogli czegoś takiego przeżyć, mieli w oczach łzy. Blondyn jednak musiał się trochę powstrzymać, ponieważ on i Sylwia byli świadkami i stojąc blisko młodych par, nie chciał ich rozpraszać.

        Po wyjściu z kościoła Iwona, bo tak miała na imię, podeszła do syna i synowej.
        - Mateusz, przepraszam cię za wszystko.
        - Mama? Jednak przyjechałaś?
        - Jak mogłabym nie przyjechać na ślub własnego syna? Synku, wybaczysz mi?
        - Jasne, że ci wybaczę, mamo. Każdy popełnia w życiu błędy.
        - Dziękuję - przytuliła go. - A ty Oliwia, widać, że jesteś świetną dziewczyną.

        Na przyjęciu weselnym wszyscy bawili się na całego.

        Około godziny dwudziestej drugiej młoda para rozmawiała w przyjacielskim gronie o jeszcze nienarodzonym dziecku.
        - Pewnie będzie chłopak - powiedziała Sylwia.
        - Zgadzam się, na stówę to będzie chłopak - dodał Paweł.
        - A ja mówię, że córeczka - zaprzeczył przyszły ojciec.
        - A chcesz się założyć? - rzucił blondyn.
        - Jasne. O co?
        - Jak będzie chłopak, zetniesz włosy i wyrzucisz wszystkie swoje kosmetyki.
        - Z kosmetykami spoko. Już i tak się nie przebieram, więc nie są mi potrzebne, ale włosy. Tyle lat dbania o nie. No, dobra. Ale jeśli będzie dziewczynka, to ty braciszku po narodzinach, codziennie przez miesiąc będziesz nosił makijaż.
        - Przecież wiesz, że nienawidzę makijażu.
        - Powiedziałeś, że na stówę jesteś pewien, więc czego się boisz?
        - No, dobra. Zakład stoi.
        Przyrodni bracia podali sobie dłonie.

        Sześć miesięcy później Oliwia urodziła przepiękną dziewczynkę, której nadano imię Rozalia. Mateusz był bardzo szczęśliwy, nie tylko z tego powodu, że miał cudowną córeczkę, ale także dlatego, że nie musiał ścinać włosów.
        Paweł zgodnie z umową, po narodzinach Rozalii codziennie przez cały miesiąc nosił makijaż.

KONIEC
 

    Jeżeli się serio podoba i macie ochotę na dalszy ciąg  (nie wiem, czy wspominałam, ale MKP ma 6 części), to piszcie w komentarzach... Niczego nie obiecuję, ale jak się odezwiecie, to postaram się wrzucić kolejne części... Trzymajcie się... <3